U nas rządzą wirusy. Połowa rodziny kicha, kaszle i poleguje w łóżkach. Ja jakoś się trzymam, a przez to, że aktywność reszty ogranicza się głównie do siedzenia nad kubkiem gorącej herbaty i zażywania leków, mam czas na czytanie. Więc jakiś plus jest :)
Jesteście zadowoleni z prezentów gwiazdkowych? Ja ze swoich bardzo. Zwłaszcza, że zupełnie nieoczekiwanie otrzymałam czytnik. Od razu wrzuciłam do niego mnóstwo e-booków i teraz żadna podróż mi nie straszna. Nie spodziewałam się takiego prezentu, więc tym bardziej się ucieszyłam. Więcej, jestem zachwycona !!!
A jeśli chodzi o lektury świąteczne .... wczoraj skończyłam książkę Magdaleny Zawadzkiej "Gustaw i ja". Nie spodziewałam się, że ta książka wywoła u mnie takie emocje. Domyślałam się, że wizerunek Gustawa Holoubka przedstawiony w książce będzie pozytywny, ale nie spodziewałam się, że miłość będzie niemalże wylewać się z tej książki. Piękna, wzruszająca i wyciskająca łzy z oczu biografia. Chciałoby się powiedzieć - "taka miłość się nie zdarza". Ona - młoda i energiczna dziewczyna, obiecująca aktorka, mężatka. On - mężczyzna dojrzały, uznany aktor i mąż i ojciec. Wydawałoby się, że nic ich nie łączy. A połączyła ich miłość wielka i dozgonna, miłość do siebie, do syna, do teatru. Ta biografia to nie tylko zapis prywatnych relacji Gustawa Holoubka i Magdaleny Zawadzkiej, ale to także historia teatru i walka z ponurą codziennością poprzedniego systemu.
Zachwyciło mnie w jaki sposób Magdalena Zawadzka opisuje swojego męża. Docenia jego mądrość, erudycję, sposób kreowania postaci, chwali jego pogodę ducha, szlachetność, wyśmiewa jego (i swoje) roztrzepanie i pewne drobne przywary. I kocha, lubi, szanuje.
Cudowna, piękna, bardzo osobista książka. Z pewnością jedna z najlepszych biografii jakie czytałam. Nie chcę pisać zbyt dużo, bo wiem, że żadne moje słowa nie przekażą ducha tej historii. Wolę oddać głos autorce.

"Wtedy tak naprawdę po raz pierwszy przyglądam się panu Gustawowi, którego do tej pory znam właściwie tylko ze sceny i ekranu. Ma miłą łagodną twarz i ogromne oczy, nieprawdopodobnie niebieskie i prześwietlone, z czarującymi chochlikami. Przyciągają jak magnes. Gęste, czarne, aż granatowe włosy z lekkim szpakiem na skroniach i śniada cera jeszcze bardziej podkreślają charakter tych oczu. Duże, odstające uszy dodają łobuzerskiego wdzięku. Można powiedzieć, że te oczy i uszy są jego znakiem firmowym. Nienaganne maniery, styl bycia i wysławiania się, dowcip i wesołość. Piękny, męski, właściwy tylko jemu głos. Zdaje mi się czarującym mędrcem. Patrzę zdumiona i zastanawiam się jak to możliwe, że do tej pory widziałam w nim tylko wielkiego aktora, a nie fascynującego mężczyznę?" (s. 18)
"Teraz gdy wracam do domu, mimo że nikt na mnie nie czeka, czuję się bezpieczna bo to "jestem" Gucia trwa i będzie trwało. Z każdym dniem coraz bardziej czuję jego bliskość i moja pamięć o nim jest coraz przejmująca. Jest dalszym ciągiem naszej miłości. Wspominam Gucia każdego. Pięknego, w sile wieku, gdy go poznałam i tego równie pięknego, schorowanego starszego pana, którego proszę, żeby pokonał chorobę, a ja dodam mu swych sił." (s. 352)
"Był wielką indywidualnością, aż dziw, że mnie nie zdominował i przetrwałam jako Magda Zawadzka, a nie tylko Holoubkowa. Zawsze szanował drugiego człowieka i jego racje. Moje też, nawet jeśli się z nimi nie zgadzał, choć nigdy nie różniliśmy się w poważnych sprawach. Wszystkie nieporozumienia rozładowywaliśmy śmiechem. Nie było nam ze sobą nudno." (s. 357)
Polecam gorąco. Mój egzemplarz przeczytała połowa rodziny, a kolejka nadal długa :)
6/6