środa, 26 grudnia 2012

"Gustaw i ja" - Magdalena Zawadzka

Jak mijają Wam Święta?
U nas rządzą wirusy. Połowa rodziny kicha, kaszle i poleguje w łóżkach. Ja jakoś się trzymam, a przez to, że aktywność reszty ogranicza się głównie do siedzenia nad kubkiem gorącej herbaty i zażywania leków, mam czas na czytanie. Więc jakiś plus jest :)
Jesteście zadowoleni z prezentów gwiazdkowych? Ja ze swoich bardzo. Zwłaszcza, że zupełnie nieoczekiwanie otrzymałam czytnik. Od razu wrzuciłam do niego mnóstwo e-booków i teraz żadna podróż mi nie straszna. Nie spodziewałam się takiego prezentu, więc tym bardziej się ucieszyłam. Więcej, jestem zachwycona !!! 


A jeśli chodzi o lektury świąteczne .... wczoraj skończyłam książkę Magdaleny Zawadzkiej "Gustaw i ja". Nie spodziewałam się, że ta książka wywoła u mnie takie emocje. Domyślałam się, że wizerunek Gustawa Holoubka przedstawiony w książce będzie pozytywny, ale nie spodziewałam się, że miłość będzie niemalże wylewać się z tej książki. Piękna, wzruszająca i wyciskająca łzy z oczu biografia. Chciałoby się powiedzieć - "taka miłość się nie zdarza". Ona - młoda i energiczna dziewczyna, obiecująca aktorka, mężatka. On - mężczyzna dojrzały, uznany aktor i mąż i ojciec. Wydawałoby się, że nic ich nie łączy. A połączyła ich miłość wielka i dozgonna, miłość do siebie, do syna, do teatru. Ta biografia to nie tylko zapis prywatnych relacji Gustawa Holoubka i Magdaleny Zawadzkiej, ale to także historia teatru i walka z ponurą codziennością poprzedniego systemu.
Zachwyciło mnie w jaki sposób Magdalena Zawadzka opisuje swojego męża. Docenia jego mądrość, erudycję, sposób kreowania postaci, chwali jego pogodę ducha, szlachetność, wyśmiewa jego (i swoje) roztrzepanie i pewne drobne przywary. I kocha, lubi, szanuje.

Cudowna, piękna, bardzo osobista książka. Z pewnością jedna z najlepszych biografii jakie czytałam. Nie chcę pisać zbyt dużo, bo wiem, że żadne moje słowa nie przekażą ducha tej historii. Wolę oddać głos autorce.   


"Wtedy tak naprawdę po raz pierwszy przyglądam się panu Gustawowi, którego do tej pory znam właściwie tylko ze sceny i ekranu. Ma miłą łagodną twarz i ogromne oczy, nieprawdopodobnie niebieskie i prześwietlone, z czarującymi chochlikami. Przyciągają jak magnes. Gęste, czarne, aż granatowe włosy z lekkim szpakiem na skroniach i śniada cera jeszcze bardziej podkreślają charakter tych oczu. Duże, odstające uszy dodają łobuzerskiego wdzięku. Można powiedzieć, że te oczy i uszy są jego znakiem firmowym. Nienaganne maniery, styl bycia i wysławiania się, dowcip i wesołość. Piękny, męski, właściwy tylko jemu głos. Zdaje mi się czarującym mędrcem. Patrzę zdumiona i zastanawiam się jak to możliwe, że do tej pory widziałam w nim tylko wielkiego aktora, a nie fascynującego mężczyznę?" (s. 18)
 "Teraz gdy wracam do domu, mimo że nikt na mnie nie czeka, czuję się bezpieczna bo to "jestem" Gucia trwa i będzie trwało. Z każdym dniem coraz bardziej czuję jego bliskość i moja pamięć o nim jest coraz przejmująca. Jest dalszym ciągiem naszej miłości. Wspominam Gucia każdego. Pięknego, w sile wieku, gdy go poznałam i tego równie pięknego, schorowanego starszego pana, którego proszę, żeby pokonał chorobę, a ja dodam mu swych sił." (s. 352) 
"Był wielką indywidualnością, aż dziw, że mnie nie zdominował i przetrwałam jako Magda Zawadzka, a nie tylko Holoubkowa. Zawsze szanował drugiego człowieka i jego racje. Moje też, nawet jeśli się z nimi nie zgadzał, choć nigdy nie różniliśmy się w poważnych sprawach. Wszystkie nieporozumienia rozładowywaliśmy śmiechem. Nie było nam ze sobą nudno." (s. 357)

Polecam gorąco. Mój egzemplarz przeczytała połowa rodziny, a kolejka nadal długa :)

6/6



poniedziałek, 24 grudnia 2012

WESOŁYCH ŚWIĄT !!!

źródło: stylowi.pl
Wszystkim miłośnikom książek, blogerom i czytelnikom życzę miłych, spędzonych z najbliższymi Świąt Bożego Narodzenia. 
Dużo uśmiechu, radości, wielu książkowych prezentów pod choinką, 
a potem czasu na ich przeczytanie :))  

rr-odkowa

poniedziałek, 17 grudnia 2012

"Trzy mądre małpy" - Łukasz Grass - recenzja


 Książkę "Trzy mądre małpy" bardzo chciałam przeczytać i dużo sobie po niej obiecywałam. Dostałam coś zgoła innego od własnych oczekiwań, ale o dziwo wcale mnie to nie rozczarowało. Może dlatego, że Łukasz Grass napisał książkę, która niemalże w 100% pokrywa się z moim widzeniem świata. Choć wcześniej nie znałam, przytaczanej przez autora, teorii Platona mówiącej o tym, że "dla ciała gimnastyka, dla duszy muzyka" (rozumiana jako ogólne wykształcenie), to byłam jej wyznawcą od zawsze. Sport kształtuje nie tylko mięśnie, ale przede wszystkim charakter. Buduje samoświadomość i poczucie własnej wartości, pozwala pokonać strach i opanować stres. Pomaga nabrać dystansu i dokonywać właściwych wyborów. O tym jest ta książka. I jestem za nią ogromnie wdzięczna autorowi, bo dzięki niej mogłam przypomnieć sobie prawdy, ostatnio trochę przeze mnie zapomniane.

Pewnie wielu w Was kojarzy Łukasza Grassa, bądź to z TVN24, bądź z radia TOK FM lub z "Kawy czy herbaty" w TVP. W książce "Trzy mądre małpy" opisuje on przemianę jaką przeszedł. Z typowego "szczura korporacyjnego", pracującego po kilkanaście godzin na dobę, odżywiającego się źle i w pośpiechu, zawsze z telefonem przy uchu i włączonym laptopem, w człowieka, dla którego sport, oprócz rodziny, jest w życiu najważniejszy. Znam ludzi takich jak autor, zmęczonych, zestresowanych, mało wydajnych, bez życia rodzinnego, a mimo to nadal pracujących po 12-14 godzin na dobę, bo ..... No właśnie, bo co?? Praca jest tylko jednym z elementów życia. Ważnym, ale nigdy nie powinna być najważniejsza. Dla mnie zawsze najważniejsze jest to co nie dotyczy pracy. Autor też to odkrył. I choć czasami z przekąsem uśmiechałam się na pewne banalne stwierdzenia, to starałam się zrozumieć jego intencje - czasami te najbardziej oczywiste rzeczy, są najtrudniejsze do zauważenia. Sporo w tej książce refleksji dotyczących współczesnego dziennikarstwa. Niestety nie są one pozytywne. Autor zarzuca innym, ale też sobie, brak pokory, żerowanie na sensacji, schlebianie niskim potrzebom widza, zapominanie o tym, że dziennikarz nie jest po to, żeby wiedzieć, ale żeby pytać i nie musi być omnibusem. Z zażenowaniem przypomina swoje wpadki i mówi o tym, że brakuje mu w telewizji tzw. "siwych głów", mądrych rozmów i rzeczowych analiz (mi też tego brakuje i w związku z tym prawie nie oglądam tv). Opowiada o swoim powrocie do uprawiania sportu. Gdy waga przekroczyła setkę, a wejście po schodach powodowało zadyszkę Łukasz Grass powiedział sobie dość. Spontanicznie zapisał się na siłownię, a co ważniejsze - jak sam powiedział "stukilogramowy misiek zapisał się na zawody w triathlonie" (udział w zawodach Mazda London Triathlon).

Triathlonu dużo w tej książce, bo autor stał się czynnym zawodnikiem i współzałożycielem Akademii Triathlonu. Dostajemy więc sporo informacji o dystansach, które należy przepłynąć, przejechać na rowerze i przebiec, o właściwej diecie i suplementach pomagających uzyskać jak najlepsza formę, o zmaganiu z samym sobą podczas morderczych startów, zwłaszcza w zawodach Iron Man (pływanie - 3,86 km, jazda na rowerze - 180,2 km i bieg - 42,195 km, wszystko to pokonywane w ciągu jednego dnia). Ja, jako fanka sportu w ogóle, oglądająca mnóstwo transmisji sportowych, takie rzeczy "łykam jak młody pelikan", więc książki wysłuchałam z ogromnym zainteresowaniem. I choć czasami nachodziły mnie smutne refleksje, że mimo wszystko mężczyźnie łatwiej jest poświęcić się swojej pasji. Może jestem nie do końca sprawiedliwa i obiektywna, ale nie znam faceta, który byłby w stanie zaakceptować fakt, że jego partnerka spędza długie godziny na treningu, robi to kosztem życia rodzinnego i wszystko temu podporządkowuje. No, ale to tak na marginesie.

Zastanawiałam się skąd wziął się pomysł autora na tytuł "Trzy mądre małpy". Odpowiedź znalazłam w ostatnim rozdziale. To słynne japońskie przysłowie „nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego", reprezentowane przez trzy małpy to: Mizaru, która zakrywa oczy, więc „nie widzi nic złego”, Kikazaru, która zakrywa uszy, więc nie słyszy nic złego, oraz Iwazaru, zakrywająca pysk, która nie mówi nic złego, Łukasz Grass porównuje do idei triathlonu. Ta dyscyplina, podobnie jak owe małpy, ma pomóc w odrzuceniu zła i skoncentrowaniu się na tym co dobre i wartościowe.

Pomimo pewnych drobnych usterek, takich jak powtarzanie pewnych treści, czy pojawianie się zbyt wielu fachowych wtrąceń dot. triathlonu (trudnych zwłaszcza dla przeciętnego czytelnika), bardzo pozytywnie oceniam ten audiobook. Bo takie książki są potrzebne. Bo ruch jest zdrowy nawet dla mola książkowego i nie ważne czy będzie to ulubiona dyscyplina autora, jazda konna, siatkówka czy agility z psem. Najważniejsze żeby wyjść z domu i ruszyć zastane mięśnie.

I na koniec kilka słów o lektorze. Książkę czytał Bartosz Topa (który wraz z autorem, Tomaszem Karolakiem i Piotrem Adamczykiem był ambasadorem triathlonu w 2011 roku) i zrobił to
Z N A K O M I C I E!! Czytał spokojnie, wyraźnie, z doskonałą dykcją i w taki sposób, że momentami myślałam, że to on jest autorem. Z pewnością będę szukała książek w jego interpretacji. 

5/6

Za możliwość wysłuchania audiobooka "Trzy mądre małpy" dziękuję platformie Audeo, w szczególności Ewie, która zdobyła dla mnie tę książkę :)))




czwartek, 13 grudnia 2012

Miesiąc z Jane Austen - "Duma i uprzedzenie"

 



Autor: Jane Austen 
Tytuł: "Duma i uprzedzenie"

Tytuł oryginalny: "Pride and prejudice"
Przełożył: Anna Przedpełska-Trzeciakowska
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 314







Zastanawiam się czy jest ktoś kto nie słyszał o książkach Jane Austen. Chyba niewiele jest takich osób. "Duma i uprzedzenie" czy "Rozważna i romantyczna" już na stałe wpisały się w kanon literatury światowej. Słusznie, bo to naprawdę dobre, świetnie skomponowane powieści, z barwnymi bohaterami i wciągającą akcją. Kiedyś, w czasach studenckich przeczytałam większość powieści Jane Austen i wszystkie bardzo mi się podobały. Teraz, na okoliczność Miesiąca z  Jane Austen, ogłoszonego przez Padmę postanowiłam przypomnieć sobie choć jedną z jej książek. Szczerze mówiąc miałam ochotę na "Emmę" lub "Perswazje", gdyż obie te powieści pamiętam najsłabiej, ale w bibliotece była tylko "Duma i uprzedzenie" (to przypomniało mi, że powinnam spełnić jedno z noworocznych postanowień sprzed kilku lat i zakupić kilka angielskich powieści do własnej biblioteczki).  Choć dobrze pamiętałam tę historię i bardzo lubię serial z Colinem Firthem w roli pana Darcy`ego to i tak z ogromną przyjemnością powróciłam do klimatycznej XVIII-wiecznej prowincji angielskiej.
Pana Benneta los obdarzył pięcioma córkami, niezbyt inteligentną żoną i niewielkim majątkiem. Największym marzeniem jego żony jest, aby wszystkie córki wyszły bogato za mąż. Pierwsza okazja nadarza się, gdy do pobliskiego majątku przybywa pan Bingley. Jest miły, przystojny i ogromnie bogaty i wyraźnie adoruje najstarszą z panien Bennet - Jane. I gdy wydaje się, że wszystko zmierza ku szczęśliwemu małżeństwu pan Bingley nagle wyjeżdża do Londynu, a jego siostry (które niechętnie patrzyły na potencjalną bratową) zapewniały, że nigdy już tu nie powrócą. Najbliższym przyjacielem, a zarazem na pozór całkowitym przeciwieństwem, pana Bingleya jest pan Darcy. Początki jego znajomości z drugą w kolejności z sióstr Bennet - Elżbietą, nie były zbyt szczęśliwe. Elżbieta zapałała do niego dużą niechęcią, gdy usłyszała, wypowiadane przez niego stwierdzenie dotyczące jej osoby: "Zupełnie znośna, ale nie na tyle ładna, bym ja miał się o nią pokusić. Nie jestem ponadto w nastroju, by oddawać sprawiedliwość damom wzgardzonym przez innych." (s. 13). Całe okoliczne towarzystwo jednomyślnie uznało, że pan Darcy, choć bogaty, jest wyjątkowo niesympatyczny, dumy i arogancki. Tej etykietki nie pozbył się nawet wtedy, gdy postanowił oświadczyć się Elżbiecie. Panna Bennet oświadczyn rzecz jasna nie przyjęła mówiąc: "Nie jesteś pan zdolny uczynić mi propozycji małżeństwa w sposób, który by mnie zachęcił do jej przyjęcia." (s. 160). Warto wspomnieć iż Elżbieta miała już pewne doświadczenie w odrzucaniu takich intratnych propozycji, gdyż wcześniej nie zgodziła się zostać żoną pana Collinsa - pastora i wyjątkowo męczącego hipokryty, który zresztą szybko pocieszył się po porażce, oświadczając się przyjaciółce panien Bennet. Na szczęście, po licznych perypetiach i zawirowaniach, wszystko kończy się dobrze. Szczęśliwy los połączył pisane sobie pary, dobro zostaje nagrodzone, zło ukarane, a czytelnik pozostaje z błogim uśmiechem na twarzy.
Zdaję sobie sprawę, że moja recenzja bardziej przypomina fabułę telenoweli niż streszczenie lektury z kanonu światowego, ale o "Dumie i uprzedzeniu" napisano już tyle, że trudno powiedzieć coś, co nie byłoby kalką. Zwłaszcza, że jest to powieść właściwie idealna. Nie znajduję w niej żadnego słabego elementu. Wszystko tu gra, począwszy od doskonale opisanych postaci, aż po ciekawie skonstruowaną intrygę, wartką akcję i genialne dialogi.
Gdybym miała wybierać, który z tych elementów uważam za najlepszy, to myślę, że wybrałabym właśnie dialogi i bohaterów. Właściwie wszyscy są doskonale nakreśleni, ale moim ulubieńcem jest pan Bennet. Jego stoicki spokój, umiejętność zdystansowania się od męczącej małżonki i to poczucie humoru, gdy mówi: "Jeśli przyjdą jeszcze jacyś młodzi ludzie prosić o Kitty i Mary, to przyślij ich tutaj - jestem do waszej do waszej dyspozycji" (s.304) lub: "Nie Kitty, wreszcie nauczyłem się ostrożności, a ty poczujesz tego skutki. Ani jeden oficer nie wejdzie do mojego domu ani nie przejdzie przez naszą wieś. Bale będą surowo zabronione, chyba że będziesz tańczyła zawsze z którąś ze swych sióstr. I nie ruszysz się z domu, póki nie dowiedziesz, że każdego dnia potrafisz spędzić rozsądnie dziesięć minut. [...] Dobrze już, dobrze [...] nie bądź taka nieszczęśliwa. Jeśli przez dziesięć lat będziesz się zachowywała przyzwoicie, zabiorę cię do teatru." (s. 241). Oczywiście pana Darcy`ego również trudno zapomnieć i choć jest najrzadziej odzywającą się osobą, to i tak bardzo wymowną. Bardzo polubiłam Elżbietę za jej inteligencję, błyskotliwość, poczucie humoru i umiejętność przyznania się do błędów.

Nie wiem jak Jane Austen to zrobiła, ale z na pozór banalnej historii, potrafiła stworzyć wielowymiarową, niebanalną powieść. Powieść, która pomimo upływu blisko dwustu lat od pierwszego wydania, nadal czaruje miliony czytelników.
Mnie też oczarowała po raz kolejny, więc polecam gorąco. 

6/6

niedziela, 2 grudnia 2012

"Telefon od anioła" - Guillaume Musso




Jeszcze kilka lat temu wydawało mi się, że audiobooki i ja nigdy się nie spotkamy. No bo jak można czytać bez patrzenia na litery, bez przewracania kartek? A potem dostałam zlecenie, które uwięziło mnie przy komputerze na kilka miesięcy. Od długiego patrzenia w monitor bolały mnie oczy i nie miałam siły na czytanie. I wtedy po raz pierwszy sięgnęłam po audiobooka. Szybko okazało się, że to całkiem miła, choć zupełnie różna, forma obcowania z literaturą. Od tamtej pory chętnie słucham książek w formacie mp3, towarzyszą mi one podczas podróżowania do i z pracy, umilają służbowe przemieszczanie się między budynkami mojej firmy. Rzadko zdarza się żebym słuchała nagrania dłużej niż 30 minut, dlatego wybierając kolejne tytuły oczekuję, że spełni ono kilka moich wymagań:
- będzie to interesująca i wciągająca lektura, która zmotywuje mnie do porannego wstawania;
- będzie to książka, którą można w dowolnym momencie wyłączyć nie tracąc jednocześnie wątku;
- będzie czytana przez lektora z miłym i pasującym do treści głosem (zdarza się, że rezygnuję ze słuchania gdy lektor mi nie odpowiada).

Audiobook "Telefon od anioła" Guillaume Musso, którego ostatnio wysłuchałam, spełnia te wymagania w 100%. Akcja prowadzona jest bardzo sprawnie i wciąga właściwie od pierwszego rozdziału. Były dni kiedy słuchałam z wypiekami na twarzy i dwa razy wolniej przebierałam nogami, żeby jak najpóźniej dotrzeć do pracy i jak najszybciej dowiedzieć się co dalej.
"Historia zaczyna się w Nowym Jorku na lotnisku Kennedy'ego. Madeline i Jonathan nigdy wcześniej się nie spotkali. Ona jest paryską kwiaciarką, on - słynnym szefem kuchni. Mężczyzna właśnie stracił żonę oraz dorobek życia. Był właścicielem sieci restauracji, a teraz prowadzi skromne bistro we włoskiej dzielnicy San Francisco. Bohaterowie wpadają na siebie, biegnąc do wolnego stolika w zatłoczonym lotniskowym barze. W pośpiechu zbierają rozsypane na podłodze rzeczy. Po krótkiej sprzeczce każde idzie w swoją stronę. Gdy zdają sobie sprawę, że przez pomyłkę zamienili się telefonami komórkowymi, jest już za późno - dzielą ich tysiące kilometrów. Dość szybko ciekawość bierze górę nad dyskrecją. Pokusa, by przejrzeć zawartość cudzej komórki, jest zbyt silna. Jak dużo można dowiedzieć się o człowieku z małego telefonu? Czy oprócz intymnych zdjęć, e-maili i SMS-ów da się tam znaleźć inne interesujące informacje? Okazuje się, że tak. Ku swojemu zaskoczeniu paryżanka i Amerykanin odkrywają, że łączy ich mroczna tajemnica z przeszłości. ..."
"Telefon od anioła" to moje pierwsze spotkanie z książkami Guillaume Musso, wcześniej wiele dobrego na temat jego książek, przeczytałam na innych blogach (m.in. u Binoli). Jeśli pozostałe jego książki są równie dobre, to chętnie zapoznam się z nimi, bo chociaż jest to literatura popularna to przyzwoicie napisana, z ciekawymi postaciami (zwłaszcza Madeline, która od początku nie pasowała mi do typowego wizerunku kwiaciarki) i wciągającą historią. Jeśli historia jest dobra, a ta taka jest, to jestem w stanie wiele wybaczyć autorowi. W tym przypadku właściwie nic, poza pewnymi schematami i trochę nijaką postacią Jonathana, nie denerwowało mnie.  
Na zakończenie kilka słów o lektorze. Krzysztof Gosztyła jest popularnym lektorem audiooboków, czytał m.in słynną Trylogię Millenium, ale ja z książką przez niego czytaną zetknęłam się po raz pierwszy. Od razu znalazł się gronie moich ulubionych lektorów, bo cóż to było za czytanie !!! Ten głos, ta dykcja, ta umiejętność modulacji!! Krzysztofa Gosztyłę pamiętam, gdy z jakiegoś powszechnego czytania "Pana Tadeusza", kiedy to słuchałam urzeczona. Tak jest i w przypadku książki Musso. Przez większą część nagrania jest miło i przyjemnie dla ucha, ale kiedy trzeba potrafi huknąć jak z armaty, naśladować głos papugi lub dziewczyny mówiącej podczas szczotkowania zębów. Dla mnie rewelacja.

Podsumowując, książkę oceniam wysoko, bo zdecydowanie spełniła swoją rolę, a także zachęciła do sięgnięcia po kolejne książki Guillaume Musso i nagrania czytane przez Krzysztofa Gosztyłę.

Za możliwość wysłuchania audiobooka dziękuję platformie Audeo, a w szczególności pracującej tam Pani Ewie :)

5/6

sobota, 1 grudnia 2012

"Trzy mądre małpy" - Łukasz Grass

 
POST PROMOCYJNY 
 
 Postanowiłam umieścić tę informację, ponieważ z sama z utęsknieniem czekam na poniedziałek, kiedy wrzucę tę książkę do swojego Ipoda i ruszę z nią w drogę. Jakiś czas temu przeczytałam wywiad z Łukaszem Grassem i wiedziałam, że koniecznie muszę przeczytać jego książkę "Trzy mądre małpy". No i wreszcie, dzięki platformie Audeo, mam taką możliwość :).
 

Audiobook: Łukasz Grass, TRZY MĄDRE MAŁPY, 1CD - MP3
Czyta: Bartłomiej Topa

Czas nagrania: 4 godz.45 min
Treść: pełna
Opakowanie: Duży digipack dwuskrzydełkowy

W poniedziałek, 26 listopada, miała miejsce premiera wydanego przez nas  audiobooka  „Trzy mądre małpy” Łukasza Grassa czytanego przez Bartłomieja Topę. Będzie to pierwszy tytuł z cyklu „Audiobiblioteki sportowca”, do którego dołączą kolejne. Możemy  śmiało komunikować, że „Trzy mądre małpy” to pierwszy sportowy audiobook w Polsce! 

Wbrew pozorom nie jest to książka dedykowana wyłącznie sportowcom czy poruszająca tylko taką tematykę. „Trzy mądre małpy” to nie sucha opowiastka czy poradnik o tym jak zacząć trenować i przechodzić na kolejne poziomy. Jest to przede wszystkim audiobook  inspirujący, motywujący do działania i skłaniający do zmian... do wstania z kanapy i rozpoczęcia aktywności.  To osobista historia człowieka, który postanawia coś zmienić w swoim życiu.  Można więc stwierdzić, że jest to właśnie książka do osób, które ze sportem mają niewiele lub nic wspólnego. Audioook cieszy się dużym wsparciem nie tylko środowiska sportowego (portale, magazyny), ale również literackiego (Lubię Czytać, Gilda, Granice, Irka). Została również stworzona specjalna strona internetowa dla „Audiobiblioteki sportowca”: www.audiotrening.pl

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...