niedziela, 19 stycznia 2014

Stosik styczniowy

Wiele miesięcy minęło od prezentacji moich ostatnich planów książkowych. A ponieważ w ubiegłym tygodniu wypożyczyłam wiele interesujących (tak mi się przynajmniej wydaje) książek, więc postanowiłam podzielić się z Wami moją radością :))


Od góry:
1. Marcus du Sautoy - "Poker z Pitagorasem" - Książka o tym, że matematyka jest fundamentem współczesnego świata, a także o tym dlaczego D. Beckham gra w koszulce z numerem 23, jak wygrać na loterii i jak perfekcyjnie podrobić obraz. Brzmi ciekawie? Mam nadzieję, że tak też będzie podczas lektury :)

2. Katarzyna Manikowska - "Białe drzewo" - W ramach poznawania nowych gatunków literackich postanowiłam spróbować przeczytać tę książkę, w której stare miesza się w nowym, rok 1991 z czasami króla Łokietka. Może być całkiem interesująco :)

3. Gwen Cooper - "Prawdziwa historia ślepego kota i kobiety, którą nauczył miłości..." - To książka, którą otrzymałam za udział w konkursie u Zemfiroczki i którą podczytuję od czasu do czasu.

4. Charlotte Bronte - "Profesor" - Nie tak dawno zachwycałam się "Lokatorką Wildfell Hall" Anne Bronte i liczę, że ta książka również przypadnie mi do gustu, bo klimat jest pewnie podobny.

5. i 6. Hanna Kowalewska - "Góra śpiących węży" i "Maska arlekina" - czyli kontynuacja "Tego lata w Zawrociu", na które to książki czekałam bardzo długo, bo w bibliotece ciągle brakowało drugiego tomu. Wreszcie mam :)

7. David Mitchell - "Konstelacje" - Po licznych zachwytach nad "Atlasem chmur" postanowiłam zapoznać się z twórczością tego pisarza. "Konstelacje" to opowieść o 13-letnim uzdolnionym i wrażliwym chłopcu mieszkającym w małym miasteczku. W tle twarde rządy M. Thatcher i wojna o Falklandy.

8. Harry Mulisch - "Zamach" - Książka kupiona na bibliotecznej wyprzedaży za symboliczną złotówkę. Jest to historia zamachu na inspektora policji - faszystę i kolaboranta - dokonanego u schyłku wojny. Na podstawie tej książki powstał film nagrodzony Oscarem.

9. Józef Hen - "Nowolipie. Najpiękniejsze lata" - Wspomnienia, w których Autor wraca do dzieciństwa w przedwojennej, wielokulturowej Warszawie i dorastania w czasie wojny. Myślę, że warto.

10. Frank Wynne - "To ja byłem Vermeerem" - Opowieść o wybitnym fałszerzu XX wieku, który wolał umrzeć niż przyznać kim jest. Zapowiada się mega-interesująco :)

Ciekawa jestem, która książka najbardziej Was zainteresowała. Czytaliście już którąś z nich? Warto czy odpuścić?



niedziela, 12 stycznia 2014

"Ogród wieczornych mgieł" - Tan Twan Eng




Tytuł: "Ogród wieczornych mgieł"
Autor: Tan Twan Eng
Tłumaczenie: Ewa Rajewska
Tytuł oryginału:"The Garden of Evening Mists"
Wydawnictwo: Znak Nova Litera
Data wydania: 2013
Liczba stron: 448











 Z okładki:
Zmysłowa i intelektualna uczta, która uwiodła jurorów prestiżowej nagrody literackiej Man Booker Prize 2012.
Młoda kobieta, Yun Ling, nosi w sobie tajemnicę, przepełnia ją ból, z którym nie potrafi sobie poradzić.
Aritomo jest wybitnym projektantem ogrodów, artystą, którego kunszt docenił sam cesarz Japonii. Przypadkowe spotkanie tej dwójki zmienia ich życie. Choć cenią sobie swoją samotność, rodzi się między nimi piękna, ale i krucha relacja. Początkowo niechętnie, potem z coraz większym zaangażowaniem, Aritomo wprowadza Yun Ling w wymagające skupienia arkana sztuki projektowania ogrodów. Czy to nieomal mistyczne zajęcie pozwoli Yun Ling pogodzić się z przeszłością? Czy można zakląć w harmonii ogrodu miłość, cierpienie i tęsknotę za najbliższą osobą? Znaleźć wyzwolenie? Piękna i zmysłowa historia Yun Ling i Aritomo, rozgrywająca się w egzotycznej scenerii Malezji, zabiera czytelnika w niezwykłą, porywającą literacką podróż przez czas, uczucia, historię.

Na "Ogród wieczornych mgieł" miałam ochotę jak tylko w zapowiedziach wydawniczych zobaczyłam przepiękną, nastrojową okładkę i nazwisko autora, które nic mi nie mówiło, ale którego pochodzenie (malezyjskie) zapowiadało oryginalną i ciekawą lekturę. Trochę też obawiałam się czy nie będzie to jakaś ckliwa, baśniowa historyjka.
Na szczęście nie. Książka jest wyjątkowa i pomimo pięknej okładki nie jest ani miła, ani słodka, raczej smutna i zapadająca w pamięć na długo. Tego jestem pewna. Jej akcja toczy się bardzo niespiesznie i nie da się jej czytać w pośpiechu i gwarze. Wymaga skupienia i ciszy, dopiero wtedy można docenić piękno języka i misterną konstrukcję książki. Losy głównych bohaterów są odkrywane przed czytelnikiem bardzo powoli, z niemalże chirurgiczną precyzją, a akcja nie jest ułożona chronologicznie.Obydwoje skrywają liczne tajemnice i niechętnie dzielą się swoimi przeżyciami. Dopiero wspólna, wielogodzinna praca w ogrodzie zbliża ich do siebie.  
Ciekawe, zwłaszcza dla takiego "lajkonika" jak ja, jest tło historyczne tej powieści. Malaje, które najpierw były posiadłością brytyjską, później w czasie II wojny przeżyły okupację Japońską, w 1963 roku zostały przekształcone w Malezję. Historia tego regionu ma zasadnicze znaczenie dla losów głównych bohaterów, zwłaszcza dla Yun Ling, która wraz z siostrą Yun Hong kilka lat spędziła w japońskim obozie pracy. Niestety dla pozostałych więźniów, była jedyną ocalałą. Te traumatyczne przeżycia rzuciły cień na całe jej życie i nie pozwoliły o sobie zapomnieć. By uczcić pamięć o siostrze postanawia założyć japoński ogród, który był marzeniem Yun Hong. Żeby to zrobić potrzebuje pomocy japońskiego ogrodnika. Aritomo, były ogrodnik cesarza Japonii nie chce stworzyć takiego ogrodu, ale obiecuje nauczyć ją tej trudnej sztuki, żeby sama mogła to zrobić. W ten sposób Chinka i Japończyk rozpoczynają współpracę, przy okazji ucząc się wiele o sobie i znajdując swoiste ukojenie.  
"....Ogród powinien docierać do głębi. Odmienić serce, zasmucić je, uszlachetnić. Jego rolą jest skłonić nas do zadumy nad przemijalnością wszystkiego, co nas otacza - mówię. Ten szczególny punkt w czasie, kiedy ostatni liść już-już ma opaść, gdy ostatni płatek już-już ma się osypać, ten moment zawiera wszystko, co w życiu piękne i bolesne." (s. 221) 
 
Wady? 
Są momenty, kiedy książka jest trochę przegadana i rozwlekła. Czasami nie rozumiałam jakimi ścieżkami Autor prowadzi czytelnika i dokąd zmierza ta historia. Ale tak naprawdę to tylko drobiazgi, bo książka jest napisana tak pięknym językiem, że właściwie żadna dłużyzna nie przeszkadza, jeśli tylko można dłużej delektować się misternością zdań w dobrym azjatyckim stylu. 

Jeśli zdecydujecie się sięgnąć po "Ogród wieczornych mgieł" z pewnością miło spędzicie czas i poznacie historię regionu, z naszego punktu widzenia, bardzo egzotycznego, którego historia była niekiedy równie dramatyczna jak nasza. 
Ze swojej strony bardzo polecam i daję tej powieści 5/6


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Dziewczyna w błękitnej sukience - Gaynor Arnold







Tytuł: "Dziewczyna w błękitnej sukience"
Autor: Gaynor Arnold
Tłumaczenie: Julia Gryszczuk-Wicijowska
Tytuł oryginału:"Girl in a Blue Dress"
Wydawnictwo: Znak Nova Litera
Data wydania: 2012
Liczba stron: 512










Ach, jak mnie denerwowała ta książka i jak bardzo irytowali mnie główni bohaterowie, których nie mogłam polubić czy zrozumieć. A mimo to nie mogłam oderwać się od "Dziewczyny w błękitnej sukience" autorstwa Gaynor Arnold. Pewnie wielu z Was wie, że nie jest to taka zwyczajna historia, tylko zbeletryzowana - i jak mówi Padma (a ja jej wierzę) dosyć luźno potraktowana - biografia Karola Dickensa i jego żony. Autorka zmieniła nazwiska i imiona bohaterów i on nazywa się Alfred Gibson, a ona Dorothea.

Kiedy się poznają on jest młodym literatem - bardzo zdolnym, ale bez grosza przy duszy. Ona zaś młodziutką dziewczyną z bogatego domu - ładną i miłą, choć niezbyt bystrą. Widocznie takiej żony Alfred szukał, bo po krótkim narzeczeństwie młodzi pobierają się i przeprowadzają do pierwszego wspólnego domu. Na początku wszystko układa się bardzo dobrze, są szczęśliwi i zakochani. Z czasem jednak różnica charakterów uwydatnia się coraz bardziej i państwo Gibsonowie oddalają się od siebie. Dorothea jest zawsze zmęczona, w ciąży lub w połogu, a Alfred uwielbia towarzystwo i potrzebuje uznania innych ludzi. Lubi mówić o sobie Jeden Jedyny lub Wielce Poważany. Jego ciężka, codzienna praca nad tekstem przynosi efekty w postaci gromadzonego majątku, większych domów i większej liczby osób otaczającej pisarza. Tymczasem żona, która nie dorównuje mu intelektem czy swobodą konwersacji zaczyna ciążyć i przeszkadzać.
Nie wiem, które z nich irytowało mnie bardziej. Czy Dorothea - taka nijaka, bezwolna, mdła i wiecznie śpiąca i zmęczona, czy Alfred - postać bardzo skomplikowana. Z jednej strony zadufany pyszałek, karmiący się uwielbieniem tłumów, w domu zmieniający się w domu w nieprzyjemnego Pana Najmądrzejszego. Z drugiej człowiek niezwykle pracowity, utalentowany, potrafiący czarować otoczenie swoim humorem i miłym sposobem bycia. 
Pomimo pewnych braków - jak choćby nie do końca przekonywujący rys charakterologiczny niektórych bohaterów, książka jest dobrze napisana, bardzo wciągająca i elektryzująca. Ciągle byłam ciekawa co dalej, jak też ułożyły się ich losy. Myślę też, na moją ocenę złożyła się także ciekawa konstrukcja tej powieści. Narratorką jest Dorothea, którą poznajemy w dniu pogrzebu słynnego męża. Jednak nie kroczy ona wraz z orszakiem pogrzebowym, tylko siedzi w swoim pokoju i gra na pianinie.
"Dziś jest pogrzeb mojego męża. W ostatniej drodze towarzyszy mu połowa Londynu, a ja siedzę sama w pokoju na piętrze. Przypuszcza, że powinnam szaleć ze złości, ale to Kitty przemierzała pokój nerwowym krokiem i gniewała się na mnie. "Nie mogą Ci zabronić - powtarzała co chwila. - Nie odważą się odprawić wdowy po nim". Miała oczywiście rację. Gdyby się tam pojawiła, musieliby uznać moje prawa i zaciskając zęby, robić dobrą minę do złej gry. Nie mogłam się jednak zmusić do paradowania przed nimi, siedząc w czarnej sukni w czarnym powozie, do wsłuchiwania się w stłumiony stukot kopyta i spazmatyczny szloch tłumów." (s. 7)
 Zdradzanie całej fabuły byłoby przysłowiowym "strzałem w kolano" więc oczywiście tego nie zrobię, ale bardzo zachęcam Was do lektury tej książki. Myślę, że podobnie jak ja, po "Dziewczynie w błękitnej sukience" nabierzecie ochoty na poznanie prawdziwe biografii Karola Dickensa i nie poprzestaniecie na fikcji literackiej, choćby nie wiem jak ciekawej.

4+/6



 

środa, 1 stycznia 2014

Na Nowy Rok!!



 
Przed nami nowy, 2014 rok. 
To jaki będzie, zależy od nas samych. 
Życzę Wam, żeby był to rok pełen radości, 
spełnionych marzeń i zrealizowanych pomysłów 
i żeby każdy kolejny dzień był lepszy od poprzedniego.  



A teraz czas na podsumowanie mijającego - 2013 roku. 
Myślałam, że nie będę w tym roku robić żadnych podsumowań, bo żadna z książek nie jest to jedną jedyną. A potem zajrzałam do spisu książek przeczytanych w 2013 roku i dotarło do mnie jak bardzo się myliłam. Okazało się, że mijający rok, był rokiem kilku książkowych perełek, które omyłkowo uplasowałam w 2012 roku. 

Tak więc zaczynamy .... 

Żeby niczego nie pominąć wymyśliłam sobie kilka kategorii. Oto one: 

Wyzwania: 
W tym roku wzięłam udział w jednym wyzwaniu czytelniczym: Z półki 2013. Ku własnemu zaskoczeniu przeczytałam 16 książek własnych, co oznacza że wspięłam się na 4 poziom!!!! 
Cieszę się ogromnie zwłaszcza, że obstawiałam około dziesięciu. Były to: 
1. "Mma Ramotswe i łzy żyrafy" - Alexander McCall Smith
2. "Śniadanie u Tiffany`ego - Truman Capote
3. "Dziewczyna z muszlą" - Tracy Chevalier  
4. "Korona śniegu i krwi" - Elżbieta Cherezińska
5. "Nikt nie widział, nikt nie słyszał" - Małgorzata Warda
6. "Kuchnia Franceski" - Peter Pezzelli 
7. "Opowieści przy kawie" - Alexander McCall Smith
8. "Strzeż się psa" - Izabela Szolc
9. "Miłość buja nad Szkocją" - Alexander McCall Smith
10. "Świat według Bertiego" - Alexander McCall Smith
11. "Oczyszczenie" - Sofi Oksanen
12. "Sanatorium" - Małgorzata Saramonowicz
13. "Zwyczajne życie" - Joanna Chmielewska
14. "Nieznośna lekkość maślanych bułeczek" - Alexander McCall Smith
15. "Mieć siedem lat" - Alexander McCall Smith
16. "Święta z kardynałem" - Fannie Flagg


Najlepsza seria: 
W tej kategorii miałam chyba największy problem, bo serie uwielbiam i już. Przywiązuję się do bohaterów, lubię śledzić ich dzieje, a jeśli są warci polubienia i zapadają w pamięć to tym wyższa moja ocena. W tym roku czytałam 3 serie: 
"44 Scotland Street" Alexandra McCall Smitha
Kryminały z inspektorem Jurym Marthy Grimes
serię o Fjällbace Camilli Lackberg
Dwie pierwsze serie uwielbiam jednakowo mocno i nagradzam je równorzędnym pierwszym miejscem. Choć kryminały z Patrikiem i Ericą też bardzo polubiłam i słucham ich namiętnie od kilkunastu tygodni. 
Gwoli sprawiedliwości muszę dodać, że przeczytałam też jedną książkę z serii "Kobieca Agencja Detektywistyczna nr 1" Alexandra McCall Smitha i gdybym przeczytała jeszcze jeden tom, to z pewnością ta seria by wygrała, bo Mma Ramotswe pokochałam najmocniej. Niestety nie mogę jej wziąć pod uwagę, ale może w przyszłym roku ..... :)

Największe książkowe zaskoczenie roku: 
Długo myślałam na wyborem zwycięzcy w tej kategorii, ale chyba najbardziej skłaniam się ku "Poniedziałkowym dzieciom" Patti Smith. Nowojorska bohema, młodzi artyści bez grosza w kieszeni - na pozór tematyka, która zupełnie mnie nie interesuje, a mimo to książka wciągnęła mnie maksymalnie i nie mogłam przestać o niej myśleć przez długi czas. Dodatkowy plus dla Danuty Stenki za doskonałą interpretację w wersji audio.
 
Książka najbardziej wyczekiwana: 
Oczywiście i niezmiennie Jacek Dehnel. Tym razem z utęsknieniem czekałam na "Młodszego księgowego", który dostarczył mi nie tylko mnóstwo wiedzy, ale także rozrywki na wysokim poziomie. O mały, malutki włosek byłaby to książka roku, ale niestety był ktoś lepszy. 


Książka roku: 
1. Dzienniki (fragmenty) - Sandor Marai - link do recenzji tutaj
2. "Młodszy księgowy" - Jacek Dehnel - link do recenzji tutaj
3. "Korona śniegu i krwi" - Elżbieta Cherezińska - link do recenzji tutaj  



 
Tu właściwie nie ma co tłumaczyć, wszystko co chciałam powiedzieć o tych książkach i ich autorach jest w recenzjach. Każde z tych dzieł jest doskonałe (choć w zupełnie innym stylu). Zwyciężył Sandor Marai, gdyż po pierwsze jest klasą samą dla siebie i przegrać z nim nie jest dla nikogo wstydem, a po drugie nie można nie docenić takiej wiedzy, erudycji i warsztatu. No po prostu nie można i już.


To by było na tyle, jeśli chodzi o podsumowanie 2013 roku. 
Teraz czekam z nadzieją na nowe odkrycia i zachwyty i mam nadzieję, 
że rok 2014 będzie równie dobry lub lepszy. 
Czego i Wam i sobie życzę :))




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...