Rok temu pisałam o pewnym Panu Kocie, który postanowił zamieszkać ze mną. Pisałam o tym tu: link . Rok minął szybko i znowu sytuacja niemalże identyczna.
Sobota rano - bezdomny, potwornie wychudzony kot siedzi niedaleko mojego bloku.
Sobota wieczór - kot siedzi nadal, z tą różnicą, że troszkę bliżej mojej klatki. Kot nie jest dziki, pozwala się głaskać i mruczy przy każdym dotknięciu. Jeść nie chce.
Niedziela rano - kot leży na trawniku 10 metrów od mojej klatki. Wygląda naprawdę źle i nie reaguje nawet na moje psy. Nie ma siły uciekać.
Niedziela godz. 12.00 - kot jest w mojej łazience. Nie je, nie pije, śpi. Psy bardzo zainteresowane nowym domownikiem, Pan Kot Tymianek jeszcze nie zauważył, że ma kolegę.
Poniedziałek, wtorek, środa - walczymy dzielnie o życie kota, dostaje masę leków, kroplówki. Jego stan jest tak zły, że nadal odmawia jedzenia. Karmimy go więc na siłę.
Środa wieczór - radość nieopisana, kot wreszcie zaczął jeść.
Cały następny tydzień - kot je ..... choć to nie do końca odzwierciedla rzeczywistość ..... tak naprawdę kot żre ;) Dzięki temu sierść nie wychodzi już z niego całymi garściami i każdego dnia wygląda lepiej, choć jego chudość ciągle przeraża.
W tym czasie kot Tymianek przeżywa małą fascynację nowym kolegą. Nawet miska straciła na atrakcyjności w obliczu takiego towarzystwa. Właściwie wszystko inne przestało być ważne, ważny jest tylko Ten Nowy.
Nowy kolega, żeby wpasować się w towarzystwo przyjął imię Lubczyk. Wkrótce będzie szukał nowego domu. Jeśli to mu się nie uda, zostanie gdzie jest. Jeden kot w tą czy tamtą .... już chyba nie robi różnicy ;) Ale może ktoś chce kotka? Bardzo miły, dorosły, a gdy dojdzie do siebie będzie na pewno pięknym kocurkiem.
A na dzień dzisiejszy wygląda tak.
I jeszcze zdjęcia po kąpieli.
Dla porównania Tymianek, który rok temu wyglądał jak "siedem nieszczęść".
Co jest z niektórymi ludźmi? Jak można wziąć odpowiedzialność za zwierzę, zapewnić mu dom i pełną miskę, a potem tak po prostu wyrzucić? Czy tacy ludzie nie mają sumienia? Czy mogą spać spokojnie?
Lubczyk wygląda bardzo podobnie do mojego kociego towarzysza:) Ja ym chciala drugiego zwierza,ale mój luby protestuje. Wyglądam więc czy gdzieś na jakiegoś biednego i chorego kotka nie trafię,bo wtedy już dyskusji nie bedzie:)
OdpowiedzUsuńPowiedz to głośno, a zaraz jakiś kot się znajdzie. Ja tak miałam z pierwszym kotem. Powiedziałam, że jak trafi mi się jakaś kocia biega to wezmę .... niecały miesiąc później już miałam Tymianka w domu :)
UsuńDobra, tak zrobię:)
UsuńAleż przystojniaki;)
OdpowiedzUsuńA na temat ludzi bez sumienia: ostatnio jakiś mały śmierdziel wrzucił swojego kotka do mrowiska... Zanim udało mu się stamtąd uciec, minęło dziesięć minut i tryliard ugryzień. Mam nadzieję, że on też w końcu trafi do życzliwego człowieka, jak Tymianek i Lubczyk:)
A dziękujemy, dziękujemy :))
UsuńTak, historia kota z mrowiska jest przerażająca. Tym bardziej, że zrobiło to dziecko. Straszne.
Nie wiem, co jest z niektórymi ludźmi, ale cieszę się, że są tacy jak Ty
OdpowiedzUsuńDziękuję:). Ja po prostu nie mogą patrzeć na nieszczęście innych, niezależnie czy mają dwie nogi czy cztery.
UsuńCudne stworzonko! Od dobrej chwili próbuję zebrać myśli do kupy i jakoś zgrabnie to podsumować, ale najwyraźniej brak mi słów. Jesteś po prostu dobrym człowiekiem! :)
OdpowiedzUsuńZosik, kobieto, gdzie Ty się podziewasz. Ja Twojego bloga czytuję od góry do dołu i od lewej do prawej i ciągle czekam na nowe wpisy, a tu cisza.
UsuńDziękuję za miłe słowa :)
Blog zawieszony na haczyku na czas bliżej nieokreślony, może na zawsze, kto wie? Lenistwo autorki robi swoje, ale to że nie bloguję bynajmniej nie oznacza, że blogów nie czytam. Ja cały czas mam oko na moich ulubieńców, w tym na Ciebie :)
UsuńNa Twoje ostatnie pytania nie odpowiem, bo musiałabym napisać wiele brzydkich słów.
OdpowiedzUsuńA kotek cudny. I za jakiś czas faktycznie będzie pięknym kocurkiem. Moja Mysza też jest znajdką. I nie oddałabym jej za żadne skarby.
No ja Lubczyka też pewnie nie oddam :)) Chyba, że w bardzo dobre i sprawdzone ręce. Inaczej bałabym się, że znowu jakaś krzywda go spotka. A on już swoje przeżył. Teraz potrzebuje miłości i spokoju.
UsuńJak coś takiego czytam od razu rzucam się głaskać moje kociątko - a wygląda bardzo podobnie do Lubczyka ;) Dziękuję Ci, że go uratowałaś.
OdpowiedzUsuńAleż bardzo proszę :))Nie mogłam inaczej postąpić. Sumienie by mnie zeżarło.
UsuńMoże chcesz Lubczyka też wygłaskać bo mi już rąk zaczyna brakować jak całe towarzystwo w jednym momencie chce się przytulać. Ale przynajmniej wesoło jest :)
Przesyłam głaski dla Twojego kociaczka :)
Aż serce się kraje, co niektóre zwierzaki przeżywają. Ludzie potrafią być okrutni. Całe szczęście, że znajdą się i tacy, co przygarną zwierzaka i pomogą. Wielkie brawa dla Ciebie :)
OdpowiedzUsuńJejciu, jaki biedulek. Od razu człowiekowi włącza się jakiś instytnkt opiekuńczy i chciałabym go wygłaskać i wytulić. Niestety moje pieski nie byłyby tak szczęśliwe gdybym im sprowadziła do domu kocurka. Myślę że nawet mogłoby dojść do poważnych konfliktów. Ale jestem pewna że u Ciebie znajdzie bardzo dobry i kochający dom :)
OdpowiedzUsuńUroczy, tylko biedactwo chude jak patyk.
OdpowiedzUsuńJa bym takim ludziom odpłaciła dokładnie tym, co sami zrobili zwierzętom.