poniedziałek, 10 marca 2014

Zawrocie zawróciło mi w głowie


"Tego lata w Zawrociu"
Matylda Malinowska-Just dostaje, w spadku po babce, dom w Zawrociu. Stary, piękny, malowniczo położony, z ogrodem i sadem. Babki właściwie nie znała, ponieważ jej matka zerwała kontakt z rodziną. Sytuacja jest zdumiewająca, bo babka miała jeszcze inne wnuki - Pawła i Emilkę, którzy mieszkali niedaleko i byli u niej częstymi gośćmi. No, ale babka Aleksandra nigdy nie była miłą i pokorną osobą. Miała swoje zdanie, silną wolę i pewną zadziorność. I postanowiła przekazać dom nieznanej wnuczce.Jak łatwo można się domyślić, ta sytuacja nie spotkała się z aprobatą pozostałej części rodziny, która już niemalże dzieliła przysłowiową skórę na niedźwiedziu.
Brzmi znajomo???
Na pozór tak, ale zapewniam Was, że seria o Zawrociu ma się nijak do współczesnych powiastek, w stylu wyjechała na prowincję, znalazła cudownych przyjaciół i z pracownika korporacji zamieniła się we właścicielkę pensjonatu, tudzież hodowcę ziół. Nic z tych rzeczy.
Hanna Kowalewska to zupełnie inna liga, wręcz ekstraklasa, Plus Liga i Liga Mistrzów w jednym.
Jej książki nie są ani lekkie, ani błahe, ani naiwne. Historia Matyldy częściej przypomina dramat niż cukierkową powiastkę. Dziewczyna, pomimo młodego wieku (około trzydziestki) przeżyła już śmierć ojca, następnie męża, nigdy nie była akceptowana przez drugiego męża swojej matki i przyrodnią siostrę. Nauczyła więc radzić sobie sama i wydaje się być dosyć twardą i bezkompromisową osobą. Początkowe zaskoczenie z powodu spadku i niechęć do babki, przeradza się w ciekawość. Zwłaszcza, że przeglądając rzeczy pozostawione przez dziadków odkrywa ich pamiętnik. Lektura wspomnień dziadka Maurycego i babki Aleksandry sprawia, że Matylda zaczyna inaczej patrzeć na tę część rodziny. A Zawrocie nabiera nowego wymiaru - staje się domem. I już wiadomo, że główna bohaterka nigdy go nie sprzeda. Nie będzie potrafiła.

W "Górze śpiących węży" Matylda próbuje dowiedzieć się czegoś o swoim ojcu, który zginął gdy ona była małą dziewczynką. Niewiele ma wspomnień z nim związanych, są to raczej pojedyncze obrazy niż konkretne sytuacje, ale czuje, że był on jej szczególnie bliski. Matka nie chce jej pomóc. Ułożyła sobie życie na nowo i nie chce wracać do przeszłości. Niespodziewanie Matylda odkrywa, że w czasie wojny ojciec trafił do sierocińca i wraz z dziewiątką innych, osieroconych dzieci dostał się pod opiekę Lucyny Malinowskiej. Większość z tych dzieci nie pamiętała nawet swoich imion, więc otrzymywały nowe, na kolejne litery alfabetu. W ten sposób powstała rodzina Malinowskich. Okazało się też, że pomimo braku więzów krwi, dzieci połączyła braterska miłość i ciągle mają ze sobą kontakt. A to nie koniec niespodzianek.

"Maska Arlekina" to najcięższa jak dotąd część. I nie chodzi bynajmniej o to, że ma słabą czy nudną fabułę, ale o ładunek złych emocji, który sprawił, że momentami trudno mi się ją czytało. Mnóstwo tu jadu, pretensji, żalów i oskarżeń. Pewnego dnia pojawia się Olga - dawna znajoma Matyldy, bliska przyjaciółka jej nieżyjącego męża Filipa. Okupuje warszawskie mieszkanie głównej bohaterki, wypija litry alkoholu, przestawia meble, organizuje imprezy i bawi się jej uczuciami. Matylda musi stawić jej czoło i nie dać sobie wmówić, że jest jedyną osobą ponoszącą winę za śmierć Filipa.

Jak już wcześniej napisałam Hanna Kowalewska to prawdziwa perełka. U niej każde zdanie jest przemyślane i wypracowane. Kiedy trzeba jej język jest zwięzły i lakoniczny, ale zazwyczaj poetycki i malowniczy. W efekcie jej proza pięknie brzmi i jest prawdziwą ucztą literacką. Jeśli dotąd nie trafiliście na serię o Zawrociu lub inne jej książki i jeśli cenicie piękno i precyzję języka koniecznie po nie sięgnijcie. Z pewnością nie będziecie zawiedzeni.
Zwłaszcza, że język to nie jedyny atut tego cyklu. Autorka doskonale dawkuje wiedzę o głównej bohaterce, powoli odkrywa przed czytelnikami tajemnice i sprawia, że ciągle chce się czytać dalej i dalej.
Dodatkowym argumentem niech będzie to, że gdy tylko wspominałam o tej serii kilka czytających koleżanek mówiło - "Znam i tak bardzo lubię, że mam cały cykl w domu" albo "Znam i marzę, żeby mieć całe Zawrocie na półce".

No cóż, Zawrocie zawróciło mi w głowie i cieszę się ogromnie, że przede mną jeszcze dwa tomy. Już nie mogę się doczekać kiedy znowu powrócę do tego niezbyt przyjaznego, ale jakże wciągającego świata Matyldy Malinowskiej-Just.

5+/6

 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...