poniedziałek, 21 maja 2012

"Przystupa" - Grażyna Plebanek

Tytułowa Przystupa to młoda dziewczyna pochodząca z małej wsi na wschodzie Polski. Nigdy nie widziała dużego miasta, nie była nawet w Lublinie. Pewnego dnia postanowiła: "muszem jechać" i pojechała. Najpierw do Warszawy, gdzie została sprzątaczką w domu pewnej gwiazdy. Gwiazda była średnio utalentowaną piosenkarką, ale dzięki mężowi i jego menedżerskim pomysłom, była jedną z najbardziej rozpoznawanych celebrytek. Mąż wymyślał kolejne eventy: operacje plastyczne, wyjazdy do Londynu, małe skandaliki - byleby tylko o żonie mówiono i pisano. Tymczasem Gwiazda zakochała się w pewnym Szwedzie polskiego pochodzenia i postanowiła uciec do Szwecji, zabierając ze sobą córkę i Przystupę. Jednak na skutek pewnych wydarzeń Przystupa popłynęła sama. I tak oto znalazła się w Szwecji. I tu, podobnie jak w Warszawie, została sprzątaczką. Najpierw w pewnej polskiej rodzinie, później w wielu innych, będąc przy okazji świadkiem wielu dziwnych sytuacji, skomplikowanych ludzkich relacji i bulwersujących zachowań. Im dłużej Przystupa sprząta i pucuje ich domy, tym więcej tajemnic zostaje ujawnionych. Tak jakby wraz z warstwą kurzu usuwała ostatnie przeszkody do poznania prawdy. Szkoda tylko, że wraz z odkrywaniem domowych sekretów nie pojawia się oczyszczenie i nowy, lepszy początek. Zazwyczaj następuje "wielkie bum!".   
Pozostaję pod dużym wrażeniem Grażyny Plebanek. W "Nielegalnych związkach" potrafiła stworzyć ciekawe tło obyczajowe i przelać na papier silne emocje, tak w "Przystupie" możemy obserwować bardzo ciekawe portrety ludzkie - przede wszystkim kobiece. Te kobiety są różne: zagubiona gwiazda, Hyra - współczesne wcielenie Dulskiej (cóż to za straszna baba!!), pani Słaba - która nie potrafi odejść do męża sadysty i chorobliwego dusigrosza. Wreszcie sama Przystupa - prosta, milcząca dziewczyna, którą życie nauczyło radzenia sobie z problemami i zbywania ich prostym wzruszeniem ramion. Przedziwna postać, ani miła, ani sympatyczna, ale też w żaden sposób nie irytująca. Trochę przezroczysta, a zarazem będąca wizjerem, okiem, które pozwoli czytelnikowi zajrzeć do domów innych ludzi. Zastanawiam się tylko o co chodzi z tą "łotrzycą współczesnej Europy", o której napisano na obwolucie książki. Jakoś mi ta Przystupa na łotrzycę nie wygląda. Ale książkę polecam i tak, bo to całkiem niezła literatura.


 

środa, 16 maja 2012

oTAGowani - przemaglowani ;-)

Archer zaprosiła mnie do zabawy, pt. OTAGowani! 
Bardzo dziękuję i już spieszę z odpowiedziami na pytania :-) 
 
Poniżej zasady tejże zabawy: 
1 Każda oTAGowana osoba ma za zadanie odpowiedzieć na 11 pytań zadanych przez 'Taggera' i odpowiedzieć na nie na swoim blogu.
2. Po odpowiedzeniu na zadane pytania wybierasz nowe 11 osób do TAGowania i piszesz je w swoim w poście.
3. Tworzysz 11 nowych pytań dla osób oznaczonych w TAGu i piszesz je w swoim TAGowym poście.
4. Wymieniasz w danym poście osoby oTAGowane przez Ciebie.
5. Nie oznaczaj oTAGowanych już osób.
6. Poinformuj wypisane osoby, że zostały oTAGowane.

 1. Z którym z bohaterów umówiłabyś/-łabyś się na kolację i dlaczego?
Tylko z jednym? Chyba nie potrafię wybrać......  Może mogłaby to być Joanna Chmielewska bohaterka książek - piwem i bobem przez nią serwowanym na pewno bym nie pogardziła ;-)

2. Dlaczego czytasz?
Bo lubię .. bo muszę ... bo tak ja nie wyobrażam sobie domu bez zwierząt, tak samo nie wyobrażam sobie dnia bez książki. 

3. Którego bohatera z lektur szkolnych nie lubisz najbardziej, dlaczego?
Ojej, nie mam pojęcia. Nie potrafię przypomnieć sobie żadnego anty-bohatera. Musiał jakiś być, ale kto??? 

4. Zgadzasz się z tym, że sensacja i kryminał to tylko męska literatura?
Większość znanych mi czytelników kryminałów to kobiety. Zresztą, sama bardzo lubię dobre kryminały. Literatura sensacyjna jest może bardziej kojarzona z mężczyznami, ale wiele kobiet też chętnie sięga po takie książki, więc także ten bastion męskości został obalony ;-)
 
5. Czytasz opisy na okładkach?
Zawsze, choć wiele z nich jest totalnie bezsensownych i bezużytecznych. Ale i tak czytam. 

6. Czy lubiłeś/-łaś czytać lektury w szkole?
Różnie z tym bywało. Były takie, które połykałam z niemym zachwytem na twarzy (np. "Lalka", "Rozmowy z katem", "Rok 1984"), były też takie, które rzucałam w kąt i czytałam opracowania (np. "Szewcy" i kilka innych dramatów).

7. Jeśli miałabyś/-łbyś możliwość ucieczki na bezludną wyspę co zabrałabyś/-łbyś ze sobą?
Obym nigdy nie znalazła się na bezludnej wyspie. Miałabym dość po kilku dniach. Jeśli miałabym już gdzieś uciekać to tylko w Bieszczady. Zabrałabym tam mój dom :-)

8. Twój ulubiony autor to…? I dlaczego akurat ten?
O polskim napiszę niżej, ale jeśli chodzi i pisarza obcojęzycznego to nie potrafię wybrać jednego, jedynego. Moi ulubieńcy to na pewno Nicholas Evans, Henning Mankell, Eric Emmanuel Schmitt i wielu innych. A cenię ich za umiejętność opowiadania dobrych, zapadających w pamięć historii.

9. Czy zarywasz czasem nockę na książkę? 
Dzięki bezlitosnemu budzikowi i Vanowi Morrisonowi wyśpiewującemu "Someone like you" o 6.15 rano ;-/  zarywanie nocek jest utrudnione, aczkolwiek zdarza się. Ostatnio przy Larrsonie i "Cukierni pod Amorem".

10. Czytujesz polską literaturę? Jeśli tak to jaki jest Twój ulubiony autor/autorka?
Polską literaturę czytuję coraz częściej i odkrywam coraz więcej wartych uwagi autorów. Ostatnim odkryciem jest Grażyna Plebanek. A ulubiony autor to bez dwóch zdań Jacek Dehnel. Uwielbiam go bezkrytycznie - przede wszystkim za przecudny język, ale też za inteligencję i historie które opowiada.

11. Czy chodzisz na spotkania autorskie? Jeśli tak, to czy jesteś biernym słuchaczem czy także zabierasz głos?
Chodzę, choć nie tak często jakbym chciała. Są jednak takie, których za żadne skarby bym nie odpuściła. A jeśli już dotrę na takie spotkanie to zazwyczaj słucham, choć parę razy zdarzyło mi się wyskoczyć z mniej lub bardziej inteligentnym pytaniem ;-)  

Archer, bardzo dziękuję za wszystkie pytania. Trochę musiałam pomyśleć zanim napisałam odpowiedzi. 
Nikogo nie typuję do odpowiedzi, bo chyba wszyscy, których odpowiedzi byłam ciekawa, już wzięli udział w zabawie. 
Do następnego razu !! 
Buźka.  

niedziela, 13 maja 2012

"Spadkobiercy" - Kaui Hart Hemmings

Los zmienia życie rodziny Matta Kinga, spadkobiercy wielkiej fortuny na Hawajach. Kiedy po wypadku jego żona zapada w śpiączkę, Matt musi nagle zająć się wychowaniem córek. Zajęty do tej pory swoimi sprawami, staje przed bardzo trudnym zadaniem. Siedemnastoletnia Alex odkrywa uroki bycia niegrzeczną dziewczynką, a dziesięcioletnia Scottie planuje pójść w ślady starszej siostry. Mało tego: znają sekret matki, którego odkrycie jeszcze bardziej skomplikuje życie Matta.
Przeczytałam książkę, obejrzałam film. Książka oczywiście podobała mi się bardziej, choć trochę żałowałam, że tym razem nie złamałam zasady - najpierw książka, potem film. Mam wrażenie, że odwrócenie kolejności byłoby lepszym rozwiązaniem. No trudno. Niezależnie od wszystkiego nie były to stracone godziny. Kaui Hart Hemmings udało się stworzyć niebanalną i oryginalną historię i co więcej - dobrze ją opowiedzieć.
"Spadkobiercy" wciągnęły mnie niemalże od pierwszej strony, bo historia tu opowiedziana jest tak zwyczajnie prawdziwa, bez lukrowej otoczki, nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności i zdumiewających przemian głównych bohaterów. Nawet miejsce akcji - Hawaje - nie są tu przedstawione jako raj, w którym ludzie są szczęśliwi, całe dnie spędzają na przepięknych plażach, surfują i popijają kolorowe drinki z palemką, ale miejsce w którym ludzie też chorują i przeżywają wielkie tragedie.
Matt King, właściciel wielu ziem odziedziczonych po przodkach, staje przed poważnym wyzwaniem - musi stać się ojcem dla swoich córek. Dotąd zapracowany, zajęty własnymi sprawami, nie uczestniczył w ich życiu.:
"- Co chcesz teraz robić? - pytam. [...]
- Nie wiem. Coś zjeść.
- A co zwykle robisz o tej porze?
- Jestem w szkole.
- A gdyby dzisiaj była sobota? Co byś wtedy robiła?
- Byłabym na plaży." (s. 12 - 13)
 Teraz poznaje je na nowo i dziwi się, że jego dzieci mogą tak się zachowywać - młodsza wymyśla przedziwne historie, celowo się okalecza i naśladuje swoje koleżanki we wszystkich złych zachowaniach; starsza też próbuje udawać kogoś innego niż jest. Na domiar złego zdradza ojcu, że matka miała romans z pewnym mężczyzną. Matt próbuje jakoś to wszystko poukładać. Dogadać się z córkami, przebaczyć żonie, namówić przyjaciół i rodzinę żeby ją pożegnali. Postanawia także odnaleźć kochanka żony i namówić go na przyjazd do szpitala. Muszę przyznać, że postawa Matta ogromnie mi zaimponowała. Na pozór zwyczajny facet, okazuje się takim cichym bohaterem. Bez fanfar i fajerwerków pokonuje trudności i stawia czoło rzeczywistości. Nie udaje nikogo kim nie jest. 
 "Spadkobiercy" to powieść o przebaczaniu i o sile więzi rodzinnych. Jeden z lekarzy ze szpitala, w którym leży Joanie mówi w pewnym momencie ".... Chciałbym pomóc wam zaakceptować istnienie tego okresu w waszym życiu, a następnie chcę wam pomóc pójść do przodu. Nie pójść dalej, ale właśnie do przodu." (s.313). I o tym też jest ta książka, bo Matt odkrywa, że to jego nowe życie też ma jakąś wartość, a kontaktu z rodziną nie da się przecenić.
Czy było w tej książce coś, co uznałabym za wadę? O dziwo chyba nic. Nawet te potwornie irytujące córki Matta - Scottie i Alexandra w pewien przedziwny sposób wzbudzały sympatię, podobnie jak skory do używania pięści ojciec Joanie.
Jedyne co bym zmieniła w tej książce to okładka. Nie lubię filmowych okładek i już. Gdyby nie fakt, że książkę dostałam w prezencie, sama nigdy bym jej nie kupiła. Właśnie ze względu na okładkę.

Polecam gorąco!!!! Już dawno nie czytałam tak prawdziwej i życiowej historii.




Spadkobiercy / The Descendants, przeł. Hanna de Broekere, s. 352, Wydawnictwo Znak, Kraków 2012.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...