sobota, 23 marca 2013

"Pogrom w przyszły wtorek" - Marcin Wroński


 
 
Autor: Marcin Wroński 
Tytuł: "Pogrom w przyszły wtorek"

Wydawnictwo: WAB
Miejsce i data wydania: Warszawa 2013
Liczba stron: 320














Od jakiegoś czasu bardzo uważnie śledzę poczynania Marcina Wrońskiego i w ciemno kupuję każdy kolejny kryminał z Zygą Maciejewskim w roli głównej. Tak było i tym razem. W "Pogrom w przyszły wtorek" zaopatrzyłam się kilka dni po premierze i od razu zabrałam za czytanie.

Piąta część zaczyna się w miejscu zakończenia czwartej. Jest wrzesień 1945 r., a komisarz i jego współpracownik Fałniewicz są podejrzewani o kolaborowanie z hitlerowcami i nadal są więźniami na Lubelskim Zamku. W tym czasie w mieście dochodzi do kilku brutalnych morderstw, których ofiarami są Żydzi. Major Grabarz na wieść o możliwym, zbliżającym się pogromie, postanawia uwolnić Maciejewskiego w zamian za pomoc w śledztwie. Zyga zgadza się na współpracę, licząc, że pomoże mu to w wyciągnięciu z więzienia kolegi. Na wolności czeka go wiele niespodzianek. Zrujnowane miasto, wysokie ceny, spekulanci, nowe nazwiska wśród złodziei i innych opryszków. Nawet żona już na niego nie czeka. Wraz z małym synkiem, mieszka z wysoko postawionym działaczem partyjnym. Odnalezienie się w tych nowych czasach nie będzie więc dla komisarza łatwe. No, ale kto ma dać radę, jeśli nie on?

"Pogrom w przyszły wtorek" to coś więcej niż tylko świetny kryminał, z wielowątkową i trzymającą w napięciu intrygą (chyba najlepszą i najbardziej spójną ze wszystkich tomów). To także, a może przede wszystkim, rewelacyjna kronika powojennej Polski (w tym przypadku Lublina). I choć na początku trochę brakowało mi klimatu miasta z dwudziestolecia międzywojennego, to ten wyzwolony Lublin, mimo że zniszczony, brudny, ale tętniący życiem i uczący się "demokracji", też robił wrażenie. Bardzo cenię sobie tę dbałość autora o szczegóły. Nie sprawdzałam, ale jestem pewna, że podobnie jak w poprzednich tomach, każdy posterunek milicji, urzędu bezpieczeństwa, każda knajpa i kamienica faktycznie znajdowała się w miejscu wskazanym przez autora.

W poprzednim wpisie krytykowałam dialogi z książki "Sosnowe dziedzictwo". Marcin Wroński pokazuje, że można pisać żywe, wiarygodne i dobrze brzmiące dialogi, przy których czytelnik nie będzie przewracał oczami i zgrzytał zębami. Bohaterowie nie muszą mówić pięknymi, okrągłymi zdaniami, żeby ich przekaz był zrozumiały. 
"Kapranowa się strasznie niecierpliwa zrobiła na starość ! - burknął Maciejewski. - I złośliwa. Nie chce Kapranowa zobaczyć nowej Polski? A czy Kapranowa wie, że w tej nowej Polsce to Kapranowa może zostać ... - Przez chwilę szukał w głowie zapomnianego słowa. - ... hrabiną?
 - Pana to chyba w tym więzieniu po głowie bili! - fuknęła.
- Zdarzało się. A co powiedział lekarz? - Zyga zmienił temat.
- A co miał powiedzieć? - Zapadnięte, pomarszczone policzki kiedyś zażywnej kobiety poruszyły się lekko, jakby miała zaszlochać. - Stara jestem, leków nie ma ...
- Mogę coś zrobić dla Kapranowej?
- A niby co pan może dla mnie zrobić? Zawieźć do uzdrowiska? ...."
(s. 56)
***
"Dawny komisarz chwycił banknot pierwszy, przytrzymał mężczyznę za rękaw.
- No co jest? - szarpnął się tamten.
- Nic nie jest. -Maciejewski puścił go, nie bardzo rozumiejąc, dlaczego lewy nadgarstek facet ma opuchnięty, jakby użądliła go pszczoła. - Przepraszam, nerwy ...
- Pij pan ziółka, królu złoty - doradziła handlara ..."
(s. 179)

Można też pisać dobrze, o rzeczach banalnych i zwykłych. Fragment kiedy o świcie Zyga jedzie starym, skrzypiącym i rozpadającym się rowerem przez miasto, przemierzając kolejne ulice i narzekając, że w Lublinie zawsze jest pod górę, jest napisany tak wiarygodnie, że niemalże czujemy fizyczny ból bohatera i słyszymy zgrzyt pedałów i opony trącej o błotnik. 

Chcę powiedzieć, że autor ponownie udowadnia, że jest jednym z lepszych polskich autorów kryminałów. Więcej - po lekturze najnowszego tomu, stwierdzam, że w mojej opinii przerósł nawet Marka Krajewskiego, którego książki czytam równie entuzjastycznie.

Tym, którzy czytali poprzednie części przygód komisarza Maciejewskiego "Pogromu w przyszły wtorek" polecać nie trzeba. Pozostałych oczywiście zachęcam do zapoznania się z książkami Marcina Wrońskiego, choć myślę, że zanim sięgnięcie po najnowszy tom, dobrze byłoby przeczytać cztery poprzednie. 
1. "Morderstwo pod cenzurą"
2. "Kino Venus"
3. "A na imię jej będzie Aniela"
4. "Skrzydlata trumna"

Na zakończenie jeszcze jedna uwaga. Może nasi lubelscy radni zamiast toczyć spory o kształt koalicji, ceny biletów i o to czy okładka informatora kulturalnego ZOOM obraża ich uczucia, pomyśleliby o nadaniu jakiejś ulicy imienia Marcina Wrońskiego lub choćby Zygi Maciejewskiego. Obydwaj już na to zasłużyli!

6/6

niedziela, 17 marca 2013

"Sosnowe dziedzictwo" - Maria Ulatowska

"Kwilące niemowlę, ukryte pod biurkiem pewnego tragicznego dnia podczas powstania warszawskiego, zamknięty na cztery spusty sejf, przez czterdzieści lat strzegący powierzonej mu tajemnicy, otoczony sosnami stary dwór nad jeziorem, czekający cierpliwie na swoją właścicielkę... Przeszłość i teraźniejszość splatają się tu w chwilami dramatyczną, a chwilami pełną humoru opowieść pokazującą, że los potrafi się do nas uśmiechnąć nawet wówczas, gdy zupełnie tego nie oczekujemy.
Anna Towiańska niespodziewanie zostaje właścicielką Sosnówki, pięknego, starego dworku na Kujawach. Odziedziczony po matce, która nie wiedziała o jego istnieniu, opuszczony i zaniedbany dom wymaga solidnego remontu. Anna postanawia przywrócić mu dawną świetność. Odkrywając malowniczą Sosnówkę, przygarnia porzuconą psinę i poznaje sympatycznych mieszkańców pobliskiego miasteczka. Samozwańczy parkingowy Dyzio, pilnujący porządku na rynku, przystojny weterynarz Grzegorz, właściciel firmy remontowej Jacek i mały Florek, szukający ciepła i miłości – wszyscy oni są pod urokiem prześlicznej, nowo przybyłej „dziedziczki z Sosnówki”. Nic więc dziwnego, że Anna postanawia zostać w Sosnówce na dłużej. 

„Sosnowe dziedzictwo” to magiczna, pełna pogody ducha i życzliwości historia o tym, jak los czasami pomaga nam być szczęśliwymi."

Czasami sama siebie nie rozumiem. Przecież wiem, że nie lubię historyjek, w których:
....piękna kobieta (jeśli nie jest zjawiskowo piękna to już na pewno musi mieć doskonałą figurę lub choćby przecudnej urody oczy)
... kobieta po przejściach (rozwód, utrata pracy a najlepiej i jedno i drugie)
... postanawia zmienić swoje życie (najlepiej pod wpływem chwili).
... wyjeżdża więc z dużego miasta na uroczą prowincję i otwiera tam hotelik, pensjonat lub inną kawiarnię (mimo, że nie potrafi gotować, prać ani sprzątać) i odtąd
.... jej życie jest pełne radości, niesamowitych zbiegów okoliczności i cudownych, chętnych do pomocy ludzi, którzy włażą przez drzwi, okna i kominy ... byle tylko pomóc.
.... i koniecznie poznaje wspaniałego, lokalnego faceta posiadającego jakąś niepospolitą pasję lub tzw. "fach w rękach". Facet ten oczywiście zakochuje się bez pamięci w bohaterce. 
Wiem, a mimo to czasami daję się nabrać lub zapominam o traumie poprzednich prób i biorę do ręki taką książkę. Efekt jest zawsze taki sam. To nie są książki dla mnie. Nie lubię bajkowych historii (już jako dziecko nie lubiłam), drażnią mnie te niesamowite zbiegi okoliczności, te tabuny cudownych ludzi, którzy po pięciu minutach stają się najlepszymi przyjaciółmi głównej bohaterki. Nie, po prostu nie. Ten post piszę ku przestrodze dla samej siebie. Jeśli jeszcze kiedyś najdzie mnie ochota na pensjonatową lekturę to najpierw przeczytam ten post, a potem siądę i poczekam aż mi przejdzie ta irracjonalna ochota.

I choć "Sosnowe dziedzictwo" nie było do końca takie złe i nie zawsze odpowiadało schematowi, a pewne wątki były całkiem interesujące, to i tak znalazłam zbyt dużo zastrzeżeń, żeby dobrze ocenić tę książkę. Największe minusy to: wspomniane wczesniej tabuny cudownych ludzi, zachwyt głównej bohaterki nad każdą rzeczą, zwłaszcza potrawą. Zachowywała się tak, jakby nigdy wcześniej nie jadła dobrego sera i nie piła dobrej kawy lub mleka. Ale najgorsze były zdrobnienia. Już w połowie książki miałam ochotę gryźć na widok kolejnej kawki, mleczka, serniczka, malinek i samochodziku. O dialogach nie wspominając. Ja wiem, że napisanie żywych, dobrze brzmiących dialogów to trudna sztuka, że wielu autorów ma z tym problem, ale skoro niektórzy dają sobie z tym radę, to chyba jednak można.  

Swoją drogą ciekawa jestem innych książek Marii Ulatowskiej, bo we fragmentach dotyczących losów rodziny głównej bohaterki, gdy nie było tak słodko i cukierkowo, można było dostrzec potencjał autorki. Czy inne jej książki też są takie przesłodzone?? Polecicie coś?? 

Niestety "Sosnowe dziedzictwo" oceniam na 2/6


piątek, 15 marca 2013

Spotkanie lubelskich blogerów książkowych !!

W imieniu pomysłodawczyni, czyli Edith
z bloga Kulturalnie oraz swoim serdecznie
zapraszam na spotkanie lubelskich blogerów książkowych. 

Spotkanie odbędzie się 6 kwietnia 2013 r. o godz. 14.30
w księgarnio-kawiarni "Między Słowami"       
Wszystkich zainteresowanych odsyłam do naszej grupy
Blogerzy książkowi - Lublin i okolice 
Mam nadzieję, że frekwencja dopisze. Do zobaczenia :))

   

środa, 13 marca 2013

"Poradnik pozytywnego myślenia" - Matthew Quick






Autor: Matthew Quick
Tytuł: "Poradnik pozytywnego myślenia" 

Tytuł oryginalny: "Silver Linings Playbook"
Przełożyły: Maria Borzobohata-Sawicka,
                    Joanna Dziubińska

Wydawnictwo: Otwarte
Miejsce i data wydania: Kraków 2013
Liczba stron: 376








 
Od razu powiem, że nie oglądałam jeszcze filmu o tym samym tytule, więc nie mam porównania. Wszystkie moje uwagi dotyczą tylko i wyłącznie historii opowiedzianej w książce.

Głównym bohaterem, a jednocześnie narratorem jest Pat. Pat ciężko trenuje, każdego dnia robi mnóstwo pompek, brzuszków, wyciska sztangę, biega, a także czyta książki z kanonu literatury amerykańskiej. Wierzy, że jeśli będzie w dobrej formie i nadrobi braki w lekturze to jego żona Nikki wkrótce do niego wróci. Chwilowo Pat mieszka u swoich rodziców, co bardzo cieszy jego mamę a niekoniecznie ojca. Co tydzień spotyka się z psychiatrą Cliffem Patelem, wraz z bratem i ojcem kibicuje "Orłom" -  swojej ukochanej drużynie, nie pamięta dlaczego nie lubi piosenki "Songbird" Kenny`ego G., ale gdy ją słyszy wpada w szał. Uczy się jednak kontrolować emocje, bo w przeciwnym razie żona nigdy do niego wróci. Dziwi go trochę, że w całym domu nie ma ani jednego zdjęcia jego i żony (podobno zostały skradzione przez złodzieja), że każde wspomnienie jej imienia wywołuje złość lub łzy matki. Poza tym Pat nie rozumie dlaczego pewna poznana niedawno dziewczyna- Tiffany ciągle towarzyszy mu podczas joggingu, skąd wziął się nowy stadion w mieście i jak to się stało, że jego brat ma żonę. Mimo to Pat myśli pozytywnie i wierzy, że jego życie przypomina film ze szczęśliwym zakończeniem.

Taka jest wersja Pata. A tak naprawdę Pat kilka lat spędził w szpitalu psychiatrycznym. Pomimo obiekcji lekarzy, matka postanowiła zabrać go do domu by pod jej czułą opieką szybciej wrócił do normalnego życia. Na początku nie wiadomo dlaczego główny bohater znalazł się w takim miejscu. Wiadomo, że cierpi na amnezję, że zrobił coś złego i że żona go opuściła. Można domyśleć się, że ma to coś wspólnego z piosenką "Songbird" a wspólne kibicowanie, spotkania z przyjacielem z dzieciństwa, pojawienie się Tiffany jest częścią terapii. W przywracaniu Pata do normalnego życia duża jest zasługa jego matki. Ze wszystkich sił stara się ona, żeby jej syn odzyskał pamięć i zaczął układać sobie życie na nowo. Organizuje więc spotkania z przyjaciółmi i rodziną, pamięta o tabletkach syna i finansuje jego wyjścia do restauracji. I ciągle nie traci nadziei. 

Książkę czyta się naprawdę dobrze i szybko. Momentami jest naprawdę zabawnie, a akcja jest wciągająca i sprawia, że czytelnik chce jak najszybciej odkryć, dawkowaną powoli prawdę i dowiedzieć się co takiego wydarzyło się w życiu Nikki i Pata, że nie są już razem. Kilku bohaterów zasługuje na uwagę, zwłaszcza "szurnięta" Tiffany i ojciec, który nie potrafi pogodzić się z chorobą syna, i którego humor zależy od wyniku oglądanego meczu. Interesujący był zabieg oddania głosu Patowi, osobie najmniej do tego uprawnionej. Dzięki temu czytając trzeba składać w całość, to co narrator wie lub jest w stanie zrozumieć. Tyle o plusach.

Minusy są w zasadzie tylko dwa.
1. Zbyt długie fragmenty traktujące o futbolu. Padma zwracała na to uwagę, a ja zgadzam się z nią w pełni. Nudziły mnie te opisy i po prostu je opuszczałam.  
2. W pewnym momencie ta infantylność, naiwność i dziwność Pata zamiast śmieszyć, zaczynała nużyć. Pod koniec książki łapałam się na tym, że główny bohater po prostu mnie irytuje. A nie o to chyba chodziło autorowi ;)

Pomimo drobnych potknięć "Poradnik pozytywnego myślenia" to przyjemna i wciągająca lektura. Matthew Quick znalazł sposób, żeby o poważnym problemie zdrowotnym opowiedzieć lekko i bez zadęcia, a przy okazji całkiem mądrze. Generalnie polecam, bo przy tej książce z pewnością nie będziecie się nudzić :)

4/6


niedziela, 10 marca 2013

LISTA KSIĄŻKOWYCH MARZEŃ

Imani - mądra kobieta - sporządziła Listę Pożądanych Książek. Najpierw z uwagą prześledziłam jej zawartość, potem pozazdrościłam pomysłu, a w końcu postanowiłam stworzyć własną listę marzeń.
Imani ma rację, może to uchroni mnie (przynajmniej częściowo) przed kupowaniem książek na chybił trafił.

Źródło: Nie jestem statystycznym Polakiem,
lubię czytać książki

Lista Książkowych Marzeń
1. "Dziennik" - Sandor Marai


a dalej kolejność przypadkowa:

2. "Ciemno, prawie noc" - Joanna Bator
3. "Piaskowa góra" - Joanna Bator
4. "Chmurdalia" - Joanna Bator
5. "Natalii 5" - Olga Rudnicka
6. "Drugi przekręt Natalii" - Olga Rudnicka
7. "Prowincja pełna marzeń" - Katarzyna Enerlich
8. "Prowincja pełna słońca" - Katarzyna Enerlich
9. "Prowincja pełna smaków" - Katarzyna Enerlich
10. "Kwiat śliwy, mroczny cień" - Lian Hearn
11. "W syberyjskich lasach" - Sylvian Tesson
12. "Miłość z kamienia" - Grażyna Jagielska
13. "Trafny wybór" - J.K. Rowling
14. "Gra w kości" - Elżbieta Cherezińska
15."Stan zdumienia" - Ann Patchett
16. "Prowadź swój pług przez kości umarłych" - Olga Tokarczuk
17. "Wielki Bazar Kolejowy" - Paul Theorux
18. "Pociąg widmo do Gwiazdy Wschodu. Szlakiem „Wielkiego Bazaru Kolejowego” - Paul Theorux
19. "Stary Ekspres Patagoński" - Paul Theorux
20. "Safari mrocznej gwiazdy. Lądem z Kairu do Kapsztadu" - Paul Theorux
21. „Tego lata, w Zawrociu” - Hanna Kowalewska
22. „Góra śpiących węży” - Hanna Kowalewska
23. „Maska Arlekina” -Hanna Kowalewska
24. „Inna wersja życia” - Hanna Kowalewska
25. "Wzgórze Błękitnego Snu" - Igor Newerly
26. "Strasznie głośno, niesamowicie blisko" - J. F. Foer
27. "Wszystko jest iluminacją" - J. F. Foer
28. .... 

Lista pozostaje otwarta, bo jestem pewna, że o wielu książkach zapomniałam lub jeszcze nie wiem, że je chcę ;) i dodam je w przyszłości.

A Wy jakie macie książkowe marzenia? Jakie książki chętnie zobaczylibyście na swoich półkach? :)













czwartek, 7 marca 2013

"Korona śniegu i krwi" - Elżbieta Cherezińska






Autor: Elżbieta Cherezińska 
Tytuł: "Korona śniegu i krwi"

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Miejsce i data wydania: Poznań 2012
Liczba stron: 768















"Pierścień, który zmyje klątwę...
Miecz, który skłóci śmiertelnych...
Orzeł, który przebudzi królestwo.
Czasy Wielkiego Rozbicia. Potężne ongiś królestwo w sercu Europy rozpadło się na księstwa, którymi władają skłóceni ze sobą Piastowie. Od wielu lat Polska nie ma króla, a tron pozostaje pusty.
Na horyzoncie pojawia się nadzieja — skromny kantor Jakub Świnka odczytuje klątwę i jako pierwszy dostrzega księcia, który może ją odwrócić. Książę Starszej Polski Przemysł II spędza czas na turniejach i w poszukiwaniu rycerskich laurów.
Na opustoszały królewski tron padają pożądliwe spojrzenia sąsiednich władców. W głębi lasów budzą się ludzie Starszej Krwi, a wraz z nimi zapomniane przez stulecia demony. Z herbów schodzą bestie, by w walce wspomóc swych panów. Sieć intryg coraz ciaśniej zaciska się wokół młodego księcia.
Święte księżne, grzeszni książęta i szlachetni rycerze. Jaką rolę odgrywa wielki ród Zarembów o skrzętnie skrywanych początkach? Czy minezingerzy zaśpiewają pieśń zwycięską czy też chmury nad tronem pogrążą królestwo w wiecznym mroku?
Czas rozpocząć bój o koronę, najwyższy czas zjednoczyć królestwo..."



Na książkę "Korona śniegu i krwi" Elżbiety Cherezińskiej czekałam długo. W tym czasie przeczytałam mnóstwo recenzji i coraz bardziej upewniałam się, że ta książka musi mi się podobać. Po prostu nie ma innej możliwości. Wiadomo jednak, że pod taką presją nawet tak solidna i opasła powieść może nie wytrzymać. A jednak! "Korona śniegu i krwi" to jedna z najlepszych przeczytanych przeze mnie książek. Jest absolutnie genialna, a nazwisko Elżbiety Cherezińskiej od teraz będzie dla mnie wyznacznikiem dobrej prozy !

Zaczęłam od audiobooka, ale z tego nośnika korzystam głównie w komunikacji miejskiej i szybko okazało się, że chwil na słuchanie mam zbyt mało, a opowieść zbyt wciągająca by ot tak, po kwadransie, wyłączyć. Wyjęłam więc z półki książkę i popłynęłam.
Przemysł II - Jan Matejko
Historią interesowałam się od zawsze, a Polska Piastów i Jagiellonów to moje ulubione okresy. W czasach licealnych zaczytywałam się w książkach Pawła Jasienicy i Henryka Samsonowicza  i wiedziałam kto jest kto w piastowskim drzewie genealogicznym. Przyznaję jednak, że okres rozbicia dzielnicowego zawsze nastręczał mi trochę trudności w zapamiętaniu wszystkich książąt i przynależnych im ziem. Synów, wnuków i prawnuków Bolesława Krzywoustego można liczyć w dziesiątkach, więc przynajmniej część z nich zawsze mi się myliła.  No i każdy mimo wszystko, był tylko papierową postacią, pojawiającą się w związku z konkretnymi wydarzeniami historycznymi. Nawet Przemysł II, pierwszy król po rozbiciu, nigdy nie miał żadnych szczególnych cech. Do teraz. Dzięki lekturze "Korony śniegu i krwi" wszyscy książęta dzielnicowi nabrali realnego kształtu, każdy otrzymał inny charakter, inną przeszłość, inne motywy postępowania. Na pozór tak odlegli, a jednak tacy jak my. Targały nimi emocje, kochali bez wzajemności, plotkowali na temat swoich kuzynów, składali przysięgi wiecznej przyjaźni .... by po wytrzeźwieniu szybko o nich zapomnieć. Żenili się z kobietami, które jeśli mieli szczęście, okazywały się pięknymi i mądrymi kobietami, lub z kłótliwymi i zrzędliwymi babami, jeśli tego szcześcia nie mieli (a wtedy pozostawało im jedynie szukanie pretekstu do jeżdżenia po kraju). Mieli kochanki, porywali narzeczone z klasztoru, odprawiali żony do ojców lub, jak jeden z bohaterów książki, preferowali męskie towarzystwo i wcale się z tym nie kryli. Podejrzewam, że rys, który książetom dzielnicowym nadała autorka już na zawsze zapadł mi w pamięć. Władysław Łokietek już zawsze będzie dla mnie Małym Księciem, zawadiaką i spryciarzem, który z małego buntownika i łobuziaka (oddanym przez matkę pod opiekę stryja) wyrósł na mężnego i walecznego dowódcę i księcia. Marzę o tm, żeby kolejna książka Elżbiety Cherezińskiej opowiadała właśnie o Łokietku, bo jego postać, na równi ze świętą Kingą i Jakubem Świnką najbardziej przypadła mi do gustu.

Władysław Łokietek - Jan Matejko


Wszystko, absolutnie wszystko podobało mi się w tej książce. Elżbieta Cherezińska ma świetny styl, potrafi pisać dobre dialogi, ma też umiejętność zapanowania nad tak liczną grupą bohaterów, często noszących to samo imię. To zadziwiające, ale nie miałam problemu z ich odróżnieniem. Nawet wplecenie elementów magicznych, których zazwyczaj nie lubię, w tym przypadku uznałam za bardzo dobre posunięcie. Wszystkie te lwy, gryfy i orły rzucające się do walki, a będące zaledwie emblematami na szatach bohaterów, wilkołaki i czarownice, rozmowy Jakuba Świnki z Bogiem czy umiejętność czytania w myślach przez Kingę, dodały powieści smaku i atrakcyjności. Podobnie jak zwyczajne ludzkie problemy, z którymi borykali się bohaterowie.
Żałuję tylko, że mam już tę książkę za sobą, bo chciałoby się ją czytać bez końca. Dlatego pewnie wkrótce wrócę do audiobooka i bez pośpiechu będę słuchała wybranych fragmentów. Zwłaszcza, że interpretacja Rocha Siemanowskiego jest doskonała, a jego szorstki, męski głos idealnie współgra z treścią.

Cóż mogę dodać. POLECAM GORĄCO !!!

6/6

poniedziałek, 4 marca 2013

Downton Abbey - kto będzie oglądać??

No właśnie....
Widzieliście już ten serial? 
A może macie zamiar obejrzeć? 

Jeśli lubicie filmy lub seriale kostiumowe, angielską prowincję i piękne zamki koniecznie zobaczcie "Downton Abbey". Dzisiaj na TVP1 o 21.50 rozpoczyna się emisja tego popularnego i licznie nagradzanego serialu.
Od dawna nosiłam się z zamiarem obejrzenia tego serialu, ale najpierw przeoczyłam go, gdy był emitowany na TVN Style, a potem jakoś nie było okazji. Aż do dzisiaj :)) Już nie mogę się doczekać!




Info z TVP1

"Anglia w pierwszej dekadzie XX wieku, tuż przed wybuchem I wojny światowej. Do posiadłości państwa Grantham, na spokojnej wyspiarskiej prowincji, wdziera się nowoczesność. Dotychczasowy porządek odchodzi do lamusa, a to, co nowe, nie do końca jest akceptowane przez tradycyjną społeczność. To rodzi liczne konflikty. Do tego Lord Grantham ma trzy córki i ani jednego prawowitego spadkobiercy swojego majątku. Serial od 4 marca na antenie Jedynki.

Życie w angielskim zamku Downton Abbey toczy się ustalonym od pokoleń porządkiem. Sielską atmosferę w posiadłości lorda Granthama (Hugh Bonneville) i jego żony Cory (Elizabeth McGovern) zakłóca wiadomość o śmierci ich niedoszłego zięcia oraz spadkobiercy. Państwo Grantham mają trzy córki, ale żadnego syna, tymczasem według regulacji prawnych dziedzicem może zostać jedynie męski potomek lub mąż najstarszej córki. Szok po tragedii Titanica potęguje fakt, że teraz jedynym dziedzicem może zostać nikomu nieznany kuzyn Matthew (Dan Stevens), który jest prawnikiem i należy do klasy średniej. Optymalnym rozwiązaniem wydaje się, aby kuzyn ożenił się z najstarszą córką lady Mary. Lady Mary ma jednak trudny charakter i sprawy nie układają się prosto.

Równolegle do życia rodziny lorda przedstawione jest życie służby. Ukazane są również przemiany zachodzące w ówczesnym społeczeństwie angielskim."

sobota, 2 marca 2013

"Dziewczyna z muszlą" - Tracy Chevalier


Autor: Tracy Chevalier 
Tytuł: "Dziewczyna z muszlą" 

Tytuł oryginalny: "Remarkable Cratures"
Przełożyła: Maria Olejniczak-Skarsgard
Wydawnictwo: Albatros A. Kuryłowicz
Miejsce i data wydania: Poznań 2011
Liczba stron: 400







"Oparta na faktach powieść zainspirowana historią Mary Anning, XIX-wiecznej zbieraczki skamieniałości i paleontologa amatora. The British Royal Society uznał Anning za jedną z dziesięciu kobiet, które wywarły największy wpływ na historię sztuki.
Hrabstwo Droset, początek XIX wieku. Po ożenku jedynego brata, dziedzica rodzinnego majątku, zmuszone sytuacją finansową trzy siostry Philpot przeprowadzają się z Londynu do kąpieliska Lyme Regis na południowym wybrzeżu Anglii. Tam Elizabeth Philpot poznaje Mary, biedną dziewczynę zarabiającą na życie zbieraniem i sprzedawaniem skamielin. Między kobietami, które różni niemal wszystko - wykształcenie, pochodzenie, pozycja społeczna - rodzi się przyjaźń oparta na wspólnych zainteresowaniach. Z czasem, gdy obie zaczynają rywalizować o względy tego samego mężczyzny, zostanie ona wystawiona na ciężką próbę i zerwana. Kolekcjonowanie skamieniałości staje się modą, która stymuluje rozwój nauk przyrodniczych. Znalezione przez Mary szkielety niezwykłych stworzeń, ichtiozaura i plejozaura, wzbudzają zainteresowanie uczonych, którzy dla własnej sławy wykorzystują jej wiedzę i talent. Gdy Mary zostaje oskarżona o oszustwo przy preparowaniu szkieletu nowo odkrytego plejozaura, Elizabeth postanawia pomóc dawnej przyjaciółce..."

Lirael, w podsumowaniu roku 2012, przyznała Oskara za najlepszą postać kobiecą Elizabeth Philpot. Rozumiem ten wybór i w pełni go popieram, choć druga, a właściwie główna bohaterka "Dziewczyny z muszlą" jest dla niej silną konkurencją. Bo choć na początku powieści to Elizabeth wydaje się być główną bohaterką, to z każdą kolejną stroną Mary coraz wyraźniej dochodzi do głosu, by pod koniec powieści to znowu Elizabeth była tą, która nadaje bieg historii. Z pewnością pomaga w tym dwugłosowa narracja. Pewne wydarzenia poznajemy z punktu widzenia obu kobiet i często oceny tych zdarzeń są zupełnie różne. 
Ale tak naprawdę w tej historii nie chodzi o to, która jest ważniejsza. Tu chodzi o przyjaźń, która nie zważa na konwenanse, pozycję społeczną, i która opiera się na wspólnej pasji. W pewnym momencie Elizabeth mówi: "Przez tyle lat spędzałyśmy z Mary dużo czasu na poszukiwaniach. Niekiedy godzinami nie wypowiadałyśmy słowa, a jej obecność opodal, sylwetka pochylona nad ziemią, jej grzebanie w mule lub rozbijanie kamieni były dla mnie czymś swojskim i pokrzepiającym." (s. 298)  

https://www.stanford.edu/group/ic/cgi-bin/drupal2/node/956

Nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam książkę, w której dwie główne postaci, są tak wyraziste, wytrwałe i w pewnym sensie niepasujące do czasów, w których przyszło im żyć. Każda z nich boryka się z problemami, na pozór różnymi, ale w gruncie rzeczy sprowadzającymi się do wspólnego mianownika - dążenia do życia wg. własnych, nie narzuconych przez społeczeństwo zasad. 
http://www.tchevalier.com/remarkablecreatures/fossilgallery/index.html
Gdyby Mary Anning urodziła się 100 czy 150 lat później miałaby szansę na wielką karierę naukową, mogłaby kierować katedrą czy wydziałem paleontologii na jakiś uznanym uniwersytecie, mogłaby być przewodniczącą jakiegoś towarzystwa geologicznego i święć triumfy na całym świecie. Niestety urodziła się w czasach wiktoriańskich, kiedy kobieta nie dość, że nie mogła być członkiem żadnego z towarzystw naukowych (choć wikipedia podpowiada, że Mary "zmarła na kilka miesięcy przed przyznaniem jej  honorowego członkostwa w Geological Society of London, mimo że nie spełniała wymaganych warunków"), to jeszcze jej odkrycia i znaleziska mogły być przejmowane przez mężczyzn i prezentowane na forach naukowych jako własne. Dobrze, że chociaż po śmierci została uhonorowana, a pamięć o niej przetrwała. 
Sposób w jaki Tracy Chevalier przedstawiła XIX-wieczne społeczeństwo angielskie, świat zdominowany przez mężczyzn, pełen ograniczeń społecznych, konwenansów i zasad zachowania jest, obok historii życia Mary, jedną z mocniejszych stron powieści. Po raz kolejny przekonuję się, że autorka jest mistrzynią w opowiadaniu prawdziwych historii. Posiada niezwykłą umiejętność fabularyzowania i "doprawiania" ciekawymi zdarzeniami żywotów ludzi, których znamy z obrazów, np. "Dziewczyna z perłą" Jana Vermeera czy, tak jak w przypadku Mary Anning, z kart historii. Z drugiej strony podejrzewam, że gdyby nawet Mary Anning i jej historia były wymyślone, książkę czytałoby się równie dobrze. Tracy Chevalier nie po raz pierwszy udowadnia, że można pisać o kobietach, dla kobiet i nie trzeba od razu wymyślać wielkich romansów, łez rozpaczy po utraconej miłości, rycerza na białym koniu i cudownych zbiegów okoliczności. Uwielbiam książki takie jak "Dziewczyna z muszlą", prawdziwie obyczajowe, wciągające i dobrze napisane. Tę powieść polecam każdemu kto lubi dobrze opowiedziane historie, i kto jeszcze nie wie czym są amonity, belemnity i wężowidła, no i oczywiście sama Mary Anning :))

http://www.tchevalier.com/remarkablecreatures/fossilgallery/index.html

http://www.dailymail.co.uk/sciencetech/article-1257164/Skeletons-closet-New-TV-takes-Jimmy-Doherty-Natural-History-Museum-worked-student.html


Kończąc, muszę wspomnieć o jednej poważnej usterce. Nie odnosi się ona do autorki, czy książki, ale do wydawnictwa. 
Rozumiem, że jakaś mądra głowa wymyśliła, że skoro naród prosty i mało wymagający, to trzeba mu łopatologicznie skojarzenie z poprzednią książką ("Dziewczyną z perłą") tej autorki do głowy włożyć. Może jednak czytelnicy choć trochę wyróżniają się ponad tłum. Może nie trzeba im robić takich dosadnych aluzji i może niektórzy wiedzą kim jest Tracy Chevalier. I nie czepiałabym się gdyby tytuł oryginalny był choć trochę podobny, ale jak się ma "Dziewczyna z muszlą" do "Remarkable Creatures"??

 5/6

Ps. Książkę przeczytałam w ramach wyzwania "Z półki 2013"

Przy okazji polecam też inne książki Tracy Chevalier:
- "Błękitna sukienka" -
- "Dziewczyna z perłą"
- "Dama z jednorożcem"
- "Spadające anioły" 
- "Płonął ogień twoich oczu"


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...