niedziela, 17 lutego 2013

Światowy Dzień Kota

Korzystając z faktu, że dzisiaj obchodzimy Światowy Dzień Kota i na wielu blogach królują czterołapne postanowiłam zaprezentować Wam mnogość zainteresowań moich kotów: Tymianka i Lubczyka. A co :))

Z góry przepraszam za jakość zdjęć. Wszystkie robione były telefonem, gdyż inaczej nie udałoby mi się przyłapać chłopaków ;)


Tymianek ogląda mecz siatkówki.
Poza siatkówką interesuje się także tenisem, F1 i .... żółtym paskiem TVN24 ;)















Tymianek czyta książki. Najbardziej lubi czytać te, które aktualnie ja czytam. Najlepiej w tym samym momencie.
















Tymianek lubi także podróżowanie i pakowanie  ... (się)











A gdy już zmęczy tymi rozlicznymi obowiązkami, wtedy lubi spać. Czasami tak ....




Natomiast Lubczyk, poza oglądaniem programów przyrodniczych, nie zdradził się z innymi swoimi zainteresowaniami. 

 Wiadomo tylko, że lubi ucinać sobie drzemki, najlepiej w psim towarzystwie ;)  





Leopold Tyrmand - "Opowiadania wszystkie"




Autor: Leopold Tyrmand
Tytuł: "Opowiadania wszystkie"
Wydawnictwo: Mg
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 384










W opowiadaniach Tyrmanda znajdziemy mozaikę, z której można poskładać całe jego życie. Mozaikę barwną i niezwykłą. Jak cała jego twórczość. Jak cały Tyrmand.
Opisywał swoje przeżycia wojenne, fascynację sportem, snuł rozważania nad naturą ludzką. Ale przede wszystkim pisał o sobie, a pisząc o sobie - opisywał otaczający go świat. A miał z czego czerpać.


Wiele razy pisałam o tym, że nie jestem fanką krótkich form literackich i rzadko opowiadania są moim czytelniczym wyborem. Lubię książki obszerne, z bohaterami, do których mogę się przywiązać i historią, która toczy się przez dłuższy okres czasu. Czasami jednak pozwalam sobie na odstępstwo od tej reguły i daję się skusić "polecankom" znajomych, blogerów lub, jak było w tym przypadku, pani bibliotekarki. Pomyślałam, że twórczość Leopolda Tyrmanda znam słabo, a przecież jest to pisarz warty uwagi, więc w sumie dobrze się składa. Decyzji nie żałuję, bo chociaż zdania co do opowiadań nie zmieniłam, to nie uważam, żeby czas spędzony na lekturze, był czasem straconym. 
Tyrmand pisze naprawdę dobrze. Podobał mi się jego styl (obecnie uważany na staromodny), lekkość pióra, różnorodność tematyki i emocji oraz swoista żywiołowość w narracji. Oczywiście nie wszystkie opowiadania oceniam równie wysoko. Niektóre szybko wyleciały mi z głowy, inne nie porwały mnie swoją tematyką. W moim prywatnym rankingu na najwyższą ocenę zasługują:
"Rower, czyli zemsta moralności" - historia pewnego niesłychanie zdolnego warszawskiego złodzieja, którego "pokonała" szwedzka uczciwość.
"Hanka" - opowiadanie o młodej, utalentowanej pływaczce, która stanęła przed dylematem - trening czy uciechy młodości.
"Zwyciężać znaczy myśleć" - tu bohaterem jest warszawski łobuziak, który ma zadatki na wybitnego boksera. Czy jednak uda mi się pokonać chęć do używania siły zamiast rozumu??
"Hotel Ansgar" z wątkami walki polskiego podziemia z okupantem. Świetne, pełne zwrotów akcji i trzymające w napięciu opowiadanie, które momentami przypominało film szpiegowski.   

"Opowiadania wszystkie" zachęciły mnie do dalszego poznawania twórczości Tyrmanda. Teraz rozejrzę się za jedną z jego powieści. Może za "Życiem towarzyskim i uczuciowym"???

4/6





niedziela, 10 lutego 2013

Książka doskonała :)

Czy zdarzyło się Wam kiedyś, że wypożyczyliście książkę z biblioteki, a potem walczyliście z obrazoburczą myślą o tym, żeby nigdy, przenigdy nie oddać tej książki???
Jeśli tak to z pewnością zrozumiecie moje rozterki, bo oto na bibliotecznej półce znalazłam książkę doskonałą pod każdym względem. Mądrą, poruszającą i napisaną tak, że dech zapiera z wrażenia. Na szczęście, owa książka jest dostępna w sprzedaży, więc po prostu odżałuję te 60 zł i kupię ją i nikomu nie pożyczę ;). 
O czym i o kim mowa??



Sandor Marai - "Dziennik (fragmenty)"
Przekład: Teresa Worowska
Wydawnictwo: Czytelnik
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2007












 Od razu zaznaczam, że nie przeczytałam tej książki do końca. Ba! Nie przeczytałam nawet połowy. Przez długie miesiące mam zamiar czytać fragmenty i zachwycać się pięknym językiem, trafnością spostrzeżeń, erudycją i kulturą autora. W Posłowiu  Teresa Worowska pisze: "O wartości każdej karty "Dziennika" stanowi ranga autora, jego kultura, wykształcenie i oczytanie, horyzonty, niestereotypowy punkt widzenia, refleksyjność, umiejętność analizy i frapującego formułowania wniosków oraz pełnych elegancji i humoru, to znów ironicznych sentencji, a przede wszystkim rzadka zdolność do dostrzegania i celnego nazywania istoty wydarzeń. Marai przenikliwie i krytycznie rozgląda się po świecie, w którym panuje głęboki kryzys, ale notuje nie jego objawy, lecz istotę zmian, których są one sygnałem. Za warte zapisania uważa przede wszystkim wydarzenia umysłowe; rzeczywistość tylko o tyle, o ile jest ich pretekstem." (s. 619)

Wszystkie dzienniki autora zostały wydane m.in. na Węgrzech i składają się z sześciu tomów. Polskie wydanie jest zaledwie niewielką częścią wszystkich zapisków, a wyboru dokonała wspomniana już Teresa Worowska. Zwraca ona uwagę, że "Dziennik" jest [...] dokumentem nieprzerwanego dialogu z kulturą i wzrostu duchowego. Jednocześnie zaś kroniką narastającego i nieuleczalnego rozczarowania społeczeństwem i dobrowolnej izolacji autora. (s. 619).
Zapiski te powstawały z myślą o publikacji i mało w nim jest wątków osobistych. Sferę prywatną Marai starał się chronić i pisał o niej tyko wtedy, gdy było to naprawdę konieczne. W związku z tym wiele faktów z jego życia pozostaje nieznanych. Wiadomo, że w 1948 wyjechał z Węgier z żoną i ośmioletnim adoptowanym synkiem Janosem. Do 1952 Márai mieszkał we Włoszech, potem przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie w Nowym Jorku pracował w Radiu Wolna Europa. W 1956, na wieść o wybuchu powstania przyleciał do Europy, ale w Monachium zdążył jedynie nagrać monologi uciekinierów na taśmę magnetofonową. W 1968 przeszedł na emeryturę i przeprowadził się do Włoch, do Sorrento. W 1980 wrócił do USA i do śmierci mieszkał w San Diego w Kalifornii (pl.wikipedia.org.) 


Pozwólcie, że oddam głos autorowi, bo żadne moje słowa nie oddadzą jego wielkości i talentu.

Na początek kilka zapisków autora na temat aktualnie czytanych lektur:
"Dostojewski tak mnie męczy, jakbym się zamknął w jednym pokoju z szaleńcem, ale takim szaleńcem, który może kiedyś zostanie ogłoszony świętym. Nie mogę pogodzić się z tym, że perspektywą człowieka jest ta organiczna bezkresność, jestem Europejczykiem, ufam raczej miarom i danym kartograficznym." (s. 11)

"Robespierre Sieburga. Ciekawy wybór tematu: pisać o kimś, kogo wyrzekł się własny naród i ludzkość. Pisać o kimś, o kim nie możemy powiedzieć nic dobrego. We wstępie autor broni samego siebie, a nie swego bohatera. Ale ani tematu, ani bohatera nie wybiera się przypadkiem." (s. 27)

"Przed snem, na chybił trafił, po długiej przerwie znów Proust. Zacząłem czytać roztargniony, nieuważny i nagle porwała mnie tajemna siła, która skomponowała to dzieło. Bo naprawdę boskiej siły było potrzeba nie tylko do stworzenia kameralnego klimatu powieści, lecz i do jej rozmiarów, do surowego materiału, do tych milionów liter. To tempo potrafiła wytrzymać nie tylko cudowna, wrażliwa dusza Prousta, lecz także jego słabe, chore ciało. W takich chwilach zawsze ogarnia mnie wstyd. Nie ma usprawiedliwień - choroba, wojna światowa - wszystko to nieważne, gdy wzywa nas obowiązek pracy. Proust jest tego najlepszym przykładem; a ilu jeszcze innych..." (s. 40)

"W nocy czytam Baudelaire`a i całkowicie zanurzam się w jego świecie. Słowa, ich brzmienie, obrazy przenikają moją świadomość, jakbym wdychał aromatyczny dym, który oszałamia i wywołuje cudowne wizje ... Zamroczyło mnie." (s. 43)

Refleksje dotyczące kondycji człowieka i świata:
"Człowiek nie ma prawdziwego talentu do radości. Nawet największa radość zdumiewająco prędko kwaśnieje, jełczeje. Człowiek potrafi radować się jedynie przez krótki czas; ale ma nieskończony talent do bólu: wytrzymuje go niemal bez ograniczeń." (s. 45)

"Łacina była ostatnią klamrą, która spinała europejską kulturę w duchową jedność. Ta klamra pękła: rozłamały ją narodowe ambicje. Bez wspólnego języka nie ma Europy, są jedynie narody, które nienawidzą się nawzajem w czterdziestu językach." (s. 37)

"Mój mądry, stary przyjaciel, który udaje sprzedawcę kwiatów, powiedział dziś z rozmarzeniem w winiarni, gdy popijaliśmy : "Szczęście jest niebezpieczne. Nie wolno się nim nasycać. Tylko smakować, powoli, po kropelce." (s. 131)



Polecam tę książkę gorąco. Jak żadną inną !!!
Jestem tak zachwycona "Dziennikiem" jak tylko można zachwycać się lekturą. Nigdy wcześniej nie zużyłam tylu samoprzylepnych karteczek do zaznaczania ważnych fragmentów podczas czytania i z pewnością jeszcze wielokrotnie będę zasypywać Was cytatami z tego wybitnego dzieła.

 6/6

źródło zdjęcia: http://payingattentiontothesky.com/

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...