Myślę, że większość z Was zna serię "44 Scotland Street", zwłaszcza że na niezliczonej ilości blogów pojawiały się recenzje przynajmniej jednego tomu. Tym, którzy znają ten cykl polecać go nie trzeba, a tym, którzy jeszcze na niego nie trafili polecam gorąco, bo trudno nie zakochać się w Edynburgu widzianym oczami Alexandra McCall Smitha.
Pierwsza część serii ukazywała się w "Scotsmanie" w odcinkach. Jednak duża popularność tej historii sprawiła, że Autor postanowił wydać ją w formie książkowej. Po zakończeniu pierwszej części nie planował kontynuacji, ale czytelnicy tak skutecznie namawiali, że zmienił zdanie i postanowił pisać dalej. W tym miejscu aż chciałoby się krzyknąć - "Dzięki Ci Boże za czytelników" ;)
Pierwsza część serii ukazywała się w "Scotsmanie" w odcinkach. Jednak duża popularność tej historii sprawiła, że Autor postanowił wydać ją w formie książkowej. Po zakończeniu pierwszej części nie planował kontynuacji, ale czytelnicy tak skutecznie namawiali, że zmienił zdanie i postanowił pisać dalej. W tym miejscu aż chciałoby się krzyknąć - "Dzięki Ci Boże za czytelników" ;)
Jest to historia mieszkańców pewnej edynburskiej kamienicy i okolic - emerytowanej antropolożki, malarza, studentki, właścicielki kawiarni, właściciela galerii sztuki, pewnego zarozumiałego młodzieńca, apodyktycznej matki, jej potulnego męża i 6-letniego synka i kilku innych. O pierwszej części pisałam tutaj, obecnie kończę szóstą część. Sporo wydarzyło się przez te blisko 2000 stron i nie ma sensu opisywać fabuły, zwłaszcza że w przedmowie do każdego tomu Autor robi krótki wstęp, streszczający wydarzenia z tomu poprzedniego.
Każda kolejna część 44 Scotland Street to olbrzymia dawka dobrego humoru i perspektywy udanego popołudnia z książką. To jak spotkanie ze starymi, dobrymi przyjaciółmi i mniej lub bardziej lubianymi znajomymi. Z Irene, posyłającą syna do psychoterapeuty, z Bertiem, który wbrew nadziejom matki, chce być zwykłym chłopcem, grać w piłkę i być skautem z własnym scyzorykiem. Z Matthew, któremu wydaje się, że jest taki szary, zwyczajny i nikt nigdy nie zwróci na niego uwagi, z Domenicą i Angusem dyskutującymi przy kawie o wszystkich ważkich sprawach, czy z zarozumiałym i pyszałkowatym Brucem. W kolejnych tomach pojawiają się też nowi bohaterowie, Antonia, Tofu i Smalec O`Connor. No i nie można zapomnieć o Ianie Rankinie. Ten popularny szkocki pisarz, autor kryminałów (prywatnie przyjaciel i sąsiad Alexandra McCall Smitha), pojawia się w każdej części. Czasami odgrywa rolę epizodyczną, czasami jest obiektem szczerego współczucia Bertiego, a raz zostaje nawet postrzelony
z łuku. Myślę, że ma on dużo frajdy z bycia bohaterem Scotland
Street.
Kiedy zaczęłam planować ten wpis myślałam, że szósta część jest ostatnią i ogromnie żałowałam, że to już koniec. A potem na angielskiej Wikipedii przeczytałam, że jest już 9-ta część. Cieszy mnie to ogromnie i już niecierpliwie czekam na polskie tłumaczenie.
"44 Scotland Street" to druga, zaraz po "Kobiecej Agencji
Detektywistycznej nr 1", moja ukochana seria książkowa. Symptomatyczne jest
to, że obie wyszły spod ręki jednego autora - Alexandra McCall Smitha. O
ile Agencję Detektywistyczną uwielbiam za piękną, zalaną słońcem Afrykę
i przemiłą główną bohaterkę, o tyle Scotland Street lubię za ludzi, i
to niekoniecznie tych, których Autor obdarzył najlepszymi cechami
charakteru oraz za poczucie humoru i niesłabnący optymizm. O ileż łatwiej przejść przez życie gdy możesz powiedzieć o sobie "always look on the bright side of life". Tak właśnie czynią bohaterowie. Od początku bardzo kibicowałam Dużej Lou, żeby znalazła szczęście na które zasługuje, i Bertiemu, żeby udało mu się wyrwać spod matczynej kontroli. Czy tak się stało? Oczywiście nie powiem. Ale jeśli ktoś z Was jeszcze nie miał okazji przeczytać tej serii, to bardzo, bardzo ją polecam. Ktoś powiedział (a ja podpisuję się pod tym zdaniem obiema rękami), że "Książki McCall Smitha są jak gorące kakao w mroźny wieczór, jak ciepła bielizna na zimowe dni. Powinny być zapisywane przez lekarzy jako lek na zimową chandrę".
Cytując za Wikipedią, tak obecnie przedstawia się seria 44 Scotland Street:
- 2005 - 44 Scotland Street
- 2005 - Espresso Tales
- 2006 - Love Over Scotland
- 2007 - The World According to Bertie
- 2008 - The Unbearable Lightness of Scones
- 2010 - The Importance of Being Seven
- 2011 - Bertie Plays The Blues
- 2012 - Sunshine on Scotland Street
- 2013 - Bertie's Guide to Life and Mothers
5+/6
Czytałam I tom, bardzo mi się podobał, ciepły z humorem :) na półce czeka drugi tom i szósty, resztę muszę skompletować :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ja kompletowałam powoli, czekając na różne promocje i wyprzedaże. W efekcie chyba tylko jeden tom kupiłam w cenie regularnej. Teraz czekam na kolejne :)
UsuńUwielbiam tą serię i wciskam znajomym, szczególnie w okresie jesienno-zimowym, tak jak sąsiadka wciska własnej roboty powidła :D. I ogromnie się cieszę, że powstają kolejne tomy, ja na razie jestem po tomie trzecim, na półce czekają jeszcze dwa, ale dawkuję je sobie, trzymam na gorsze czasy :)
OdpowiedzUsuńOoooo, dokładnie tak, też sobie dawkowałam, choć piąty i szósty przeczytałam w ciągu 3 dni. Ale z wcześniejszymi czekałam właśnie na te "gorsze czasy". Na szczęście na zimową szarugę została mi jeszcze Agencja Detektywistyczna nr 1.
UsuńPozdrowienia :)
Uwielbiam "Kobiecą Agencję Detektywistyczną", ale tej serii jeszcze nie czytałam - choć parę razy miałam ją w bibliotece w rękach. Teraz i żałuję - bo wygląda na to, że może być świetna - i się cieszę, bo będę ją mogła odkryć w nadchodzących zimowo-dołujących miesiącach. I chyba na zaryzykuję - po prostu kupię sobie pierwszy tom, w końcu co warte jest życie bez czytelniczego ryzyka!
OdpowiedzUsuńKoniecznie musisz przeczytać tę serię. Ona jest bardzo "McCall Smithowa", w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jego poczucie humoru, sympatia do ludzi i umiejętność obserwacji, wszystko jest w tej serii :)
UsuńLubię czytać serię, więc tej też dam szansę :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie Ci się podobać :)
UsuńZupełnie nie znam tej serii, skuszę sie być może na jeden tom , pozdrawiam ":)
OdpowiedzUsuńMnie się właśnie Irene i Bertie razem z ich psychoanalitykiem najbardziej podobali. // Ciężko mi temu autorowi coś zarzucić (świetnie bohaterów kreuje, sztuczność i moralizatorstwo omija szerokim łukiem), ale nie do końca jakoś mnie do siebie przekonał... http://www.zakamarek2013.blogspot.com/2013/11/44-scotland-street.html
OdpowiedzUsuńAle okładki są cudne :).