czwartek, 28 listopada 2013

"Bezcenny" - Zygmunt Miłoszewski




Jeśli do tej pory nie mieliście do czynienia z prozą Zygmunta Miłoszewskiego, musicie to zmienić jak najszybciej i sięgnąć po jedną z jego książek. "Bezcenny" jest drugą pozycją, którą poznałam. Wcześniej z dużą przyjemnością przeczytałam "Uwikłanie", trochę nietypowy kryminał, którego głównym bohaterem nie jest jak to zwykle policjant, lecz prokurator Teodor Szacki. Jednak to nie o "Uwikłaniu" chciałam dzisiaj pisać, lecz o najnowszej książce Miłoszewskiego. "Bezcenny" nie jest kryminałem. To krwisty, pełen zwrotów akcji, thriller, którego - mam wrażenie - nie powstydziłby się żaden z topowych amerykańskich pisarzy-thrillerowców. Miłośnicy tego gatunku znajdą tu szalone pościgi, zamachy, agentów różnorakich wywiadów, jest też sex i polityka i wielkie tajemnice II wojny światowej.







1945. Niemcy przegrywają wojnę, każdy myśli tylko o sobie. Generalny Gubernator Hans Frank ukrywa najcenniejsze łupy, a wraz z nimi bezcenny sekret, który ma zapewnić mu nietykalność po wojnie. Skarb ginie bez śladu w tajemniczych okolicznościach.

1946. Do Polski powracają zrabowane dzieła sztuki z Damą z Gronostajem Leonarda da Vinci na czele. Brakuje Portretu Młodzieńca Rafaela Santi, który od tej pory pozostaje najcenniejszym zaginionym na świecie dziełem sztuki i symbolem grabieży dokonanych w czasie II Wojny Światowej. W Muzeum Czartoryskich w Krakowie od ponad sześćdziesięciu lat na Rafaela czeka pusta rama.

Współcześnie. Doktor Zofia Lorentz, historyk sztuki i urzędniczka Ministerstwa Spraw Zagranicznych, próbująca sprawić, aby do Polski wróciło choć kilka z ponad 60 000 zaginionych dzieł, zostaje wezwana do kancelarii premiera. Sprawa jest pilna i ściśle tajna. Arcydzieło Rafaela zostało w końcu namierzone, a ona musi odzyskać je dla Polski. Legalna droga nie wchodzi w grę. Jedynym możliwym sposobem jest kradzież. Zofia podejmuje się zadania. Do jej zespołu dołączają cyniczny młody marszand, świeżo emerytowany oficer służb specjalnych i legendarna szwedzka złodziejka, specjalnie w tym celu wyciągnięta z więzienia*.


Wielką zaletą Miłoszewskiego jest to, że potrafi pisać - jego dialogi brzmią doskonale i nic w nich nie zgrzyta i nie przypomina sztywnych rozmów rodem z "M jak miłość", akcja ma właściwy rytm, a gdy dołożymy do tego specyficzne poczucie humoru (zwłaszcza gdy głos zabiera Lisa - Szwedka, której język polski daleki jest od literackiego) to całość wygląda naprawdę dobrze.

Choć rzadko sięgam po tego typu literaturę, to "Bezcennego" przeczytałam z ogromną przyjemnością. Zwłaszcza, że motyw przewodni działa na moją wyobraźnię. Wychowałam się na Panu Samochodziku, więc poszukiwanie skarbów jest wątkiem, który w literaturze lubię i takie książki, o ile są dobrze napisane, nigdy mi się nie znudzą. Słyszałam głosy, że Miłoszewski kalkuje Dana Browna. Nie wiem, znam tylko "Kod Leonarda da Vinci" i nie znajduję tu podobieństw. Co więcej, uważam, że to amerykański pisarz, mógłby się wiele od "naszego" nauczyć. Zwłaszcza w kwestii warsztatu. 

Dlatego polecam "Bezcennego" i zapewniać, że podczas lektury nie będziecie się nudzić :)
5/6

źródło zdjęcia


Ps. W najnowszym numerze "Twojego Stylu" możecie przeczytać wywiad z Zygmuntem Miłoszewskim, o jego skłonnościach do "Torcików Wedelskich", o systemie pracy i o tym, dlaczego każdy pisarz powinien słuchać żony. Bardzo ciekawa lektura, polecam!












* opis książki pochodzi ze strony wydawnictwa


10 komentarzy:

  1. Coś zdecydowanie dla mnie!
    Na razie czaję się na "Uwikłanych", bo mam ich na półce, a później - może sięgnę po "Bezcennego". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te dwie książki są zupełnie różne, ale obie czyta się doskonale. Polecam bardzo :)

      Usuń
  2. Fabuła bardzo interesująca, muszę namierzyć tę książkę. Ja również wychowałam się na Panu Samochodziku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Mnie zachęcił już sam opis z okładki :)

      Usuń
  3. Jestem po trzech Miłoszewskich. Podobnie tak jak Ty przygodę rozpoczęłam od "Uwikłania". Byłam dość sceptycznie nastawiona, bowiem nie przepadam za kryminałami (okazuje się, że miałam po prostu błędny obraz). I wpadłam jak śliwka w kompot. Wątek kryminalny jest jedynie pretekstem do napisania świetnej historii obyczajowej. Potem rzuciłam się jak szczerbaty na suchary na Bezcennego i się sromotnie rozczarowałam. Miałam wrażenie, że ta książka jest wymuszona. Bez tej lekkości narracyjnej i fabularnej. Dobrze się czytało, ale do dalszego czytanie musiałam się trochę zmuszać. (od "Uwikłania" nie mogłam się oderwać!). Nie straciłam jednak wiary i sięgnęłam po pierwszą książkę "Domofon" tym razem horror. I znów strzał w dziesiątkę! Kolejna rewelacja. Może te wątki czysto horrorowe nie są tak dobre jak cała warstwa obyczajowa, ale to nie ma najmniejszego znaczenia jeśli czytasz książkę wszędzie nie mogąc się oderwać i złoszcząc się, że po 1,5 dnia jest już po wszystkim!. Bardzo polecam pierwszą książkę. Przede mną jeszcze tylko Ziarno prawdy. Dziwi mnie tylko, że jest tak wielka różnica między starszymi powieściami a tą najnowszą. Mam nadzieję, że nie stracił pisarskiego nosa i kolejna dorówna tym pierwszych tytułom:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, że "Domofon" przeczytać należy. Widziałam ten tytuł w mojej bibliotece. Stoi sobie taki nieczytany, ja też go nie ruszałam, bo jak myślałam, że horror to zupełnie nie dla mnie. A po Twoich słowach już wiem, że przy następnych odwiedzinach u pań bibliotekarek "Domofon" zabiorę do domu. Dzięki :))
      Co do "Ziaren prawdy" - tu akurat namawiać mnie nie trzeba. Chętnie zobaczę co słychać u Szackiego :)

      Usuń
  4. Okładka mnie odstrasza, ale czytając recenzję wiem, że muszę pokonać opór i poszukać książek tego autora w bibliotece. Też uwielbiałam pana Samochodzika! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, okładka faktycznie taka sobie, ale zawartość niezła i wewnętrzna strona okładki też niczego sobie. Cała jest złoto-satynowa :)

      Usuń
  5. U mnie Bezcenny ciągle czeka na półce na swoją kolej, nawet sam autor zachęcał mnie do lektury, a ja ją ciągle odkładam, nie z braku chęci, a raczej z nadmiaru innych lektur. Miałam się za niego zabrać w ten weekend i znowu nie wyszło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorzej jak książka stoi na własnej półce i nie daj boże jest własna. Zawsze najdłużej czeka. Przynajmniej moje tak mają :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...