niedziela, 27 kwietnia 2014

Moje "kuchenne rewolucje" :-/

Witajcie. 
Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie, mimo że przez "chwilę" panowała tu cisza. 
Już wyjaśniam powody absencji. 
W przypływie szaleństwa postanowiłam kupić meble do kuchni .... dodam, że meble do samodzielnego montażu ;). Meble składałam już wielokrotnie, więc fakt ten nie wydawał się przerażający ... i nie był... do czasu! Pierwszy problem powstał, gdy po rozpakowaniu elementów jednej z szafek okazało się, że zamówiłam nie taką o jakiej myślałam. Rozmiar się zgadzał, kolor też, ale to nie była ta szafka. Miały być kosze cargo, a były zwykłe półki. Po kilku telefonach do sklepu udało się oddać tę niewłaściwą i zamówić nową. Niestety to był dopiero początek moich "kuchennych rewolucji". Potem okazało się, że skoro nie zamówiłam uchwytów (postanowiłam kupić je osobno, ładniejsze i w lepszej cenie) to w szafkach nie wywiercono mi otworów na nie.  Następnie powstał problem ze zlewozmywakiem, a właściwie jego brakiem. Nagle odkryłam, że zlewów, w wymyślonym przeze mnie rozmiarze nikt nie produkuje. Niczym w najgorszych koszmarach, już widziałam swoją kuchnię ze zlewem wielkości dużego talerza. Na szczęście sytuacja rozwiązała się sama, bo okazało się, że nie dogadałam się ze sprzedawcą i blaty nie zostały przycięte tak jak myślałam, że będą. To sprawiło, że mogłam kupić inny zlew, przede wszystkim zdecydowanie większy, w bardziej tradycyjnym rozmiarze. Na koniec, jakby zmartwień było mało, z przerażeniem odkryliśmy, że szafka złożona w pokoju (gdzie jest więcej miejsca), żadnym sposobem nie przeciśnie się przez przedpokój. Trzeba było ją rozłożyć i w częściach wnieść do kuchni, co zajęło całe popołudnie, bo była mocno sklejona i poskręcana "na amen". 
W efekcie, remont, który miał trwać 3 dni, trwał 2 tygodnie :/ A ledwie się skończył już miałam dodatkową pracę, którą zakończyłam w Wielki Piątek i to tylko dlatego, że przez wcześniejsze dni pracowałam do nocy. W efekcie udało mi się zrobić JEDNĄ dekorację świąteczną - tę oto pisankę :/



Czy przez ten czas czytałam książki? Ależ oczywiście! ;) Jakieś 2-3 strony tuż przed zaśnięciem. Dzięki temu jestem bliska pobicia niechlubnego rekordu przeczytania dwóch książek w miesiącu. Cóż zrobić gdy doba okazuje się zbyt krótka, a bałagan w całym mieszkaniu totalnie uniemożliwia spokojną lekturę. Naprawdę nie wiem jak niektórzy mogą funkcjonować w bałaganie, pośród porozrzucanych ubrań i rzeczy powyciąganych z szaf i szafek. Ja nie mogę. Wiedziałam to już dawno, bo remoncie kuchni wiem to jeszcze bardziej.

Tak więc dopiero teraz wracam do normalnego, posprzątanego życia i zaczynam czytać. 
Wkrótce będziecie mogli przeczytać recenzję świetnych "Włoskich butów" H. Mankella, a następnie "Trzynastu księżyców" Ch. Fraziera. 

Pozdrawiam Was ciepło. Pa :)



6 komentarzy:

  1. Współczuję tych wszystkich przebojów, dlatego właśnie na samo słowo "remont" aż mi ciarki po plecach przechodzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po ostatnich przejściach chyba mam podobnie :)

      Usuń
  2. Nienawidze remontow, nienawidze balaganu. Nie potrafie w nich funkcjonowac, totez doskonale Cie rozumiem. Czekam z niecierpliwoscia na nowe recenzje, szczegolnie Fraziera, ktorego ksiazka jeszcze przede mna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj w klubie :)
      A Frazier cudowny. Łapię się na tym, że czytam coraz wolniej żeby nie kończyć zbyt szybko :)

      Usuń
  3. Ale miałaś przeboje ;)

    To ja Ci opowiem, o mojej szafie, którą niechcący z mężem nieco rozwaliliśmy przy jej składaniu (po przyjeździe rzeczone ze sklepu). Szafa jest złożona, stoi, uszkodzenia na pierwszy rzut oka nie widać, ale... jest teraz nieprzestawialna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma to jak nowy mebel w domu, prawda? Kiedyś też przy montażu szafy zepsuliśmy jedną półkę. Potem ją posklejaliśmy i do tej pory udaje, że wszystko z nią okej :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...