niedziela, 6 stycznia 2013

"Mma Ramotswe i łzy żyrafy" - Alexander McCall Smith




Autor: Alexander McCall Smith 
Tytuł: "Mma Ramostwe i łzy żyrafy"

Tytuł oryginalny: "Tears of the Giraffe"
Przełożył: Tomasz Bieroń
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Miejsce i data wydania: Poznań 2004
Liczba stron: 176










"Mma Ramotswe i łzy żyrafy" to kontynuacja "Kobiecej Agencji Detektywistycznej nr 1", o której pisałam tutaj. Precious Ramotswe mimo, że została oficjalną narzeczoną pana J.L.B. Matekoniego, nadal z sukcesami zajmuje się sprawami wymagającymi interwencji detektywa. Pewnego dnia zgłasza się do niej Amerykanka i prosi o pomoc w odnalezieniu syna. Kiedyś mieszkała w Botswanie z mężem i synem. Mąż pani Curtin był na kontrakcie w Afryce i kiedy dobiegł on końca, musieli wrócić do Ameryki. Syn nie chciał wracać. Został na pewnej eksperymentalnej farmie w Botswanie. Co tydzień przysyłał rodzicom listy, ale któregoś dnia list nie przyszedł, a zaraz potem pani Curtin dowiedziała się, że jej syn zaginął. Długotrwałe śledztwo prowadzone przez policję nie przyniosło rezultatów i jedyną nadzieją pozostała mma Ramostwe i jej agencja detektywistyczna. Jak zwykle, dzięki inteligencji i kobiecej wrażliwości, a także dzięki pewnemu szantażowi, pani detektyw odkrywa prawdę. Razem ze swoją sekretarką mmą Makutsi, mianowaną na asystentkę detektywa, prowadzą też inne sprawy, m. in. mężczyzny, który podejrzewa o zdradę swoją żonę. Oprócz tego, zupełnym przypadkiem pan J.L.B. Matekoni, a tym samym mma Ramotswe, stają się opiekunami dwójki sierot. 

Podkreślić należy, że wątek detektywistyczny nie jest u Alexandra McCall Smitha najważniejszy. Ważniejsi są tu ludzie prezentujący starą afrykańską moralność, żyjący prosto i uczciwie oraz Afryka. Tu niemal z każdej strony książki wybrzmiewa miłość autora do Afryki, a Botswany w szczególności.
"Może jest Amerykanką, która od wielu lat mieszka w Afryce, pomyślała mma Ramotswe. Takich ludzi jest wielu. Zakochują się w Afryce i zostają tutaj, czasem już na zawsze. Mma Ramotswe potrafiła ich zrozumieć. Nie umiała sobie wyobrazić, że ktoś mógłby chcieć mieszkać gdzie indziej. Jak można przeżyć w zimnych północnych klimatach z tym całym śniegiem, deszczem i ciemnościami?" (s. 23-24)
"Mma Ramotswe i łzy żyrafy" ma ten sam cudowny, niespieszny klimat, którym zachwycałam się podczas lektury "Kobiecej Agencji Detektywistycznej nr 1". Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek czytała równie miłe i przyjemne książki. Tak przepełnione słońcem, gorącym powietrzem, w których bohaterowie popijają herbatę rooibos i zwracają uwagę na takie wartości jak dobroć, uczciwość, szacunek i moralność. Świat idealny, do którego z miłą chęcią powrócę wraz z kolejnymi tomami przygód Precious Ramotswe.

5/6

PS. Książkę przeczytałam w ramach wyzwania: Z półki 2013.

6 komentarzy:

  1. Przeczytałam tylko jedną książkę Alexandra McCall Smitha (nie z afrykańskiego cyklu) i jestem przekonana, że znajomość na tym się nie skończy. Też miło wspominam ciepły,serdeczny wręcz klimat jego prozy.
    Podziwiam rozmiary dorobku literackiego AMS i ponaddźwiękowe tempo pisania, choć nie ukrywam, trochę mnie to niepokoi, ale mam nadzieję, że ilość będzie u niego zawsze szła z jakością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten afrykański cykl jest zdecydowanie moim ulubionym. Lubię inne książki A. McCall Smitha, ale te uwielbiam.
      Historie o mma Ramotswe są cienkie, więc pisanie nie zajęło mu zbyt dużo czasu :))

      Usuń
  2. O tak, ja też się zakochałam w Afryce, którą opisuje McCall Smith! Atmosfera tych książek jest zdecydowanie wyjątkowa, a Mma Ramotswe - fenomenalna. Mmę Makutsi też ogromnie lubię - za jej fachowość i rozsądek (szczególnie w części "Moralność dla pięknych dziewcząt").
    Zgadzam się, wątek kryminalny nie jest tu najistotniejszy - to zresztą zabawne, na ile już trafiłam kryminałów, w których wątek kryminalny schodzi na dalszy plan, a sam kryminał rozkochuje w sobie nie zagadką detektywistyczną, lecz atmosferą miejsca, w którym wydarzenia się rozgrywają, oraz bohaterami.
    Związek Mmy Ramotswe i pana Matekoniego też jest uroczy, taki - prawdziwy, normalny i ciepły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Bibliopatko. Ja też często trafiam na kryminały, w których intryga schodzi na dalszy plan na rzecz klimatu lub bohaterów. A tu jest tak sielsko i zwyczajnie, że trudno nie ulec temu urokowi.
      "Moralność dla pięknych dziewcząt" ciągle przede mną, ale chyba muszę sobie dawkować kolejne części, żeby zbyt szybko nie skończyć :)

      Usuń
  3. Muszę zobaczyć, przyłapać tą książkę na innych półkach np księgarskich. Dzięki za cynk!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, naprawdę warto. Ja jakiś czas temu kupowałam te książki w Matrasie na wyprzedaży.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...