Od kilku lat styczeń nie jest dla mnie dobrym miesiącem na czytanie książek. Mam wtedy mnóstwo pracy, brakuje mi słońca i świeżych warzyw, a popołudniami jestem zbyt zmęczona, żeby skupić się na lekturze. Powoli, bardzo powoli czytam powieść totalną, czyli "Dzikich detektywów" R. Bolano oraz świetne opowiadania Tyrmanda i już planuję co napiszę w recenzjach.
Przez kilka dni słuchałam audiobooka "Egzamin z oddychania" Jana Jakub Kolskiego, ale w końcu porzuciłam tę książkę. Okazała się za bardzo przybijająca i dołująca jak na poranne podróże do pracy. Być może kiedyś do niej wrócę, choć raczej w wersji papierowej, bo w wersji audio, bardzo dobrze czytanej przez Adama Ferency, jednak za bardzo słychać trudną do sprecyzowania ordynarność. Zwłaszcza jedna z głównych bohaterek - Muszelka jest, jak na mój gust, zbyt wulgarna i odstręczająca, a jednocześnie infantylna i dziecinna. I zamiast skupić się na treści, walczę z emocjami i próbuję przemóc się do słuchania. Zdecydowanie nie tego potrzebuję o 7.30 rano.
Dużo większe rozczarowanie spotkało mnie jednak w przypadku książki Gullaume Musso "Potem...". W listopadzie ubiegłego roku wysłuchałam "Telefonu od anioła" i choć nie była ona arcydziełem, a jedynie wciągającym czytadłem, to była o niebo lepsza od "Potem ..." i dobrze ją wspominam. Być może słabość tej książki wynika z faktu, że jest to chronologicznie druga pozycja w dorobku autora. O ile początek jeszcze jest jako taki, to im dalej, tym gorzej. Określenie "niedorzeczna" jest chyba najdelikatniejszym jakie przychodzi mi do głowy. Paradoksalnie, główny wątek dotyczący tzw. Posłańców śmierci, którzy potrafią dostrzec świetlistą aureolę nad głowami tych, którzy mają wkrótce umrzeć, jest chyba najlepszy i najbardziej wiarygodny. Zwłaszcza w porównaniu z tym, co autor zrobił z wątkami rodzinnymi głównego bohatera. Masakra!! Bez wdawania się w szczegóły, bo uważam, że szkoda czasu. Nathan Del Amico, nie znosi swoich teściów (z wzajemnością), z teściem konkuruje, nie tylko o uczucia swojej byłej żony, ale także na polu zawodowym. I oto pewnego dnia zaczynają się sobie zwierzać, zdradzać najpilniej strzeżone sekrety i tłumaczyć swoje postępowanie. To tak oczyszcza atmosferę, że odtąd panowie gotowi są niemalże oddać za siebie życie :-/. Druga kwestia, widzieliście kiedyś siedmiolatkę bez choćby jednej wady, nie wiedzącej co znaczy złe zachowanie, słuchającej muzyki poważnej i będącej ucieleśnieniem wszelkich cnót?? Nie?? Przeczytajcie "Potem..." Tu taka występuje.
Skończyłam czytać tę książkę tylko dlatego, że chciałam przekonać się co jeszcze się wydarzy i jakie kolejne kuriozum autor wymyśli. Teraz mam nadzieję szybko zapomnieć o tej książce i odczekać jakiś czas, zanim sięgnę po kolejną książkę Guillaume Musso. Czuję się rozczarowana, bo "Telefon od anioła" zapowiadał dobry poziom z gatunku literatury popularnej. A tu, taki "zonk".
2/6
U mnie styczeń również nie jest czytelniczo najlepszy, ale tu głównym winnym jest sesja. Najgorzej, kiedy w takim okresie trafi się na kiepską książkę, bo wtedy jeszcze trudniej wybrać następną lekturę. Tego autora kojarzę tylko z recenzji, i jakoś nie mogę się przekonać do tych jego pomysłów.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, gdy brakuje czasu to tym bardziej chciałoby się trafić na jakąś dobrą i wciągającą lekturę. Pocieszam się tym, że rzadko trafiam na takie słabe książki, ale pomyłek tak zupełnie, wyeliminować się nie da :)
UsuńSzkoda nieudanych lektur, szkoda.
OdpowiedzUsuńBolano! Ja zaczęłam "2666", a "Dzikich detektywów" chcę sobie sprezentować w tym miesiącu, wraz z "Rozmowami telefonicznymi". Bolano smakuje wyśmienicie, prawda? :)
hi hi .... ciekawa jestem co powiesz gdy zaczniesz czytać "Dzikich detektywów" i znajdziesz się pomiędzy stronami 60-tą a 140-tą ;))
UsuńNie mogę się doczekać Twoich wrażeń :)
Niemniej mogę powiedzieć, że książka jest świetna, choć o końca jeszcze trochę mi brakuje.
Oj biedna! dla mnie takim rozczarowaniem było "Nikt nie widział, nikt nie słyszał...", a takie miałam nadzieje i oczekiwania, bo koleżanki bardzo ją zachwalały
OdpowiedzUsuń