niedziela, 5 lutego 2012

"Powrót nauczyciela tańca" - Henning Mankell

"Listopad 1999 roku, szwedzka prowincja i dwa zagadkowe morderstwa, które wstrząsnęły okolica. Czy te zbrodnie coś łączy?
Herbert Molin, emerytowany oficer policji, mieszka samotnie na odludziu, cierpi na stany lękowe i bezsenność. Od zmierzchu do świtu układa puzzle lub tańczy z wykonaną na zamówienie lalką. Którejś nocy zostaje napadnięty i umiera w męczarniach. Krwawe ślady na podłodze układają się w kroki tanga.
Wynikami śledztwa interesuje się znajomy Molina, młody, poważnie chory policjant Stefan Lindman, przebywający na urlopie zdrowotnym.
Wkrótce ginie najbliższy sąsiad Herberta Molina i dochodzenie bardzo się komplikuje. Stefan odkrywa zaskakującą wojenną przeszłość kolegi po fachu..."
I cóż tu powiedzieć? Że to kolejna udana książka Henninga Mankella? Że wciąga i nie pozwala odłożyć książki na półkę? Wszyscy, którzy znają i czytają kryminały tego autora to wiedzą. Zawsze gdy sięgam po "jakiegoś Mankella" wiem, że dopóki nie skończę, nic innego nie będzie się liczyło. Podobnie było i tym razem i ponad 550 stron przeczytałam w dwa dni. I wcale nie przeszkadzały mi pewne braki czy też usterki. Mocno naciągane wydało mi się to, że oto policja przybywa na miejsce zbrodni i już po chwili jeden z policjantów (notabene całkiem fajny i sympatyczny) odkrywa, że krwawe ślady układają się w kroki tanga. Później już nie wykazuje się taką przenikliwością. Irytował mnie główny bohater, który ma guzek na języku i który czekając na rozpoczęcie leczenia użala się nad sobą bezustannie. Nie lubię taki jęczących i nieszczęśliwych bohaterów, a Stefan Lindman taki właśnie był. No i ... hmmm.... może niepoprawnie to zabrzmi, ale spodziewałam się, że wina Molina jest większa, że ma na sumieniu setki ofiar (może tak było, ale nie jest to wyraźnie powiedziane). W jego pamiętniku widniała pewna data, o której myślałam, że dniem jakiegoś wielkiego mordu, ale okazało się, że to tylko moja wyobraźnia ;)
Pomimo tych zarzutów uważam, że "Powrót nauczyciela tańca" jest bardzo udanym kryminałem, który trzyma w napięciu. Ciekawa jest intryga, która ma swoje początki w czasie II wojny światowej i zagładzie Żydów i która jest tylko pretekstem do pokazania problemu faszyzmu, ciągle obecnego w świecie. Podobali mi się bohaterowie, głównie policjanci. Wiem, że niektórych może wkurzać ich nieporadność, ale dla mnie to był akurat atut. Nie było pośród nich żadnego supermana tylko zwykli faceci, którym zamakały notatniki, psuły się komputery i którym z domów wykradano broń. No a poza tym ten swoisty urok szwedzkiej prowincji, pośród niekończących się lasów, surowej pogody i  pojedynczych, którzy w takich warunkach żyją.

Daję 4 gwiazdki i polecam ten kryminał wszystkim, którzy lubią takie szwedzkie klimaty :) 



2 komentarze:

  1. ja doopiero po Lwicy jestem, ale powoli idę do przodu, całego zaliczę, bo sobie ukochałam

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię kryminały skandynawskie, więc o Mankellu będę pamiętać podczas którejś wyprawy do biblioteki - dzięki za podpowiedź :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...