Akcja tej powieści toczy się w na początku XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Anthony Patch na pozór jest bogatym, wytwornym, inteligentnym młodzieńcem. Na pozór. W rzeczywistości nie jest ani bogaty (dysponuje pewnymi środkami, ale tak naprawdę liczy na spadek po dziadku - milionerze), ani wytworny, ani przesadnie inteligenty. Jest za to rozkapryszony, leniwy i egzaltowany. Główne jego zajęcia to spotkania ze znajomymi i snucie planów napisania książki o średniowieczu.
"....dzięki spotkaniu z dziadkiem zaczął myśleć o pracy jako o czymś, czym może wypełnić sobie życie. Przez rok, który minął od tej rozmowy, sporządził kilka spisów bibliografii, wymyślał tytuły rozdziałów i nawet rozplanował sobie pracę, ale dotąd nie napisał ani jednej linijki; nie wyglądało też, by kiedykolwiek miał coś napisać. Nie robił nic - i w całkowitej niezgodności z logiką wielce go to bawiło."Gdy Anthony poznaje Glorię jego życie nabiera rumieńców, ale myli się ten, kto sądzi, że chłopak się zmieni. Teraz rzeczy, które do tej pory robił sam, robi z Glorią.
"To co robimy z Anthonym, to puszczanie baniek mydlanych. Szczególnie piękne puszczaliśmy dzisiaj; gdy te pękną, zrobimy nowe, tak samo wielkie, tak samo piękne - aż zabraknie nam wody i mydła."Razem wydają pieniądze, bawią się i żyją w niszczącej ułudzie, że świat mają u swych stóp. Niestety, życie które jest jedną wielką imprezą w pewnym momencie się kończy. Grono znajomych kurczy się coraz bardziej, a bohaterów momentami nachodzi refleksja, że coś powinni zmienić w swoim życiu. Ale potem znowu zaczyna się weekend, a wraz z nim kolejna impreza trwająca kilka dni. I nagle okazuje się, że świat w którym żyją i realia im współczesne sprawiły, że to oni musieli paść na kolana. Kończą się pieniądze z akcji, mieszkania, które wynajmują są coraz mniejsze i w gorszych dzielnicach, a dziadek w swoich planach testamentowych najwyraźniej nie uwzględnił jedynego wnuka. Co robić w takiej sytuacji? Szukać pracy? Jakże to, przecież to wstyd? Znamienne jest ostatnie zdanie powieści, które na długo wbiło mnie w fotel.
Francis Scott Fitzgerald stworzył powieść wyjątkową - wielowymiarową i pasjonującą. Jest to kronika Ameryki z początków XX wieku. Kronika brutalnie obnażająca moralny upadek ówczesnej "śmietanki towarzyskiej", która w rytm melodii wygrywanych przez muzyków jazzowych, trwoniła czas i fortunę. Anthony i Gloria są tylko przedstawicielami tej części społeczeństwa. Są ludźmi dla których wartości takie jak pracowitość, lojalność i przyzwoitość nic nie znaczyły. Liczyła się tylko zasobność portfela i gotowość do uczestniczenia w alkoholowych spotkaniach towarzyskich.
Na okładce polskiego wydania możemy przeczytać taki tekst: "Historia wielkiej miłości, która przerodziła się w przekleństwo". Niestety ja w tej historii żadnej wielkiej miłości nie znalazłam. Nie wydaje mi się, żeby Anthony i Gloria darzyli siebie jakimś szczególnym uczuciem. Każde z nich było zbyt skupione na sobie i swoich odczuciach żeby móc naprawdę pokochać.
Cóż mogę powiedzieć na koniec - PRZECZYTAJCIE KONIECZNIE. Choć z góry uprzedzam, że nie jest to powieść łatwa, lekka ani przyjemna. Niemniej jest naprawdę warta poznania.
Mam ochotę na tę książkę. Kocham tamte czasy :-)
OdpowiedzUsuńPo tym opisie już mam na tę książkę ochotę.
OdpowiedzUsuńMnie osobiście książka ta nie przypadła do gustu. Rozumiem - autor chciał pokazać ówczesny światek elity amerykańskiej, jednakże czy musiał do tego wsadzać tak dużo zbędnych opisów, rozwlekłej bez - akcji i zdarzeń, które powodowały jedynie wielką ochotę na szybki sen? Uważam, że całą treść mógł przedstawić dużo ciekawiej - ile osób tyle gustów :) Więcej o tej pozycji napisałam u siebie, gdzie serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuń