sobota, 27 października 2012

Naprawdę jaka jesteś??

 

Gdybym miała wybierać: Marylin Monroe czy Audrey Hepburn zawsze wybrałabym tę drugą. Za klasę, urodę, za postaci które wykreowała. Do dzisiaj "Śniadanie u Tiffany`ego" czy "Rzymskie wakacje" to jedne z moich ukochanych filmów. A Marylin nigdy nie była moją idolką. Widziałam filmy z jej udziałem, podobały mi się niektóre jej role, mam w głowie kilka słynnych zdjęć i jej głos gdy śpiewała "Happy Birthday Mr President". Pamiętam, że kiedyś jedna z moich przyjaciółek zastanawiała się na głos jaka naprawdę była ta Marylin. Zgodnie stwierdziłyśmy, że prywatnie mogła być zupełnie inna niż jej wizerunek przedstawiany przez media.

Niedawno w moje ręce trafiła książka, która swoją premierę miała w ubiegłym roku: Marylin Monroe "Fragmenty. Wiersze, zapiski intymne, listy". Przykuwa ona uwagę przepiękną szatą graficzną, grubymi kartkami i interesującymi zdjęciami. I potwierdza się to co mówiła moja przyjaciółka. Prywatnie Marylin Monroe (a właściwie Norma Jeane Mortenson) nie była seksbombą i ikoną stylu. Z kart książki wyłania się raczej pełna kompleksów, nieśmiała dziewczyna. Zbyt wrażliwa i niepewna siebie, żeby móc wieść spełnione i szczęśliwe życie w blasku fleszy. Jak wskazuje tytuł, książka zawiera listy, wiersze i różne krótkie notatki. Zapiski te są bardzo różne, zarówno w formie jak i w nastroju. Od refleksji pełnych optymizmu i nadziei po słowa pełne obaw i niepokojów. W przedmowie panowie Stanley Buchthal i Bernard Comment stwierdzają, że z tego zbioru "wyłania się postać Marylin wykształconej, ciekawej, chcącej zrozumieć innych, świat, los a także samą siebie". Generalnie zgadzam się z tym, ale ja widzę tu przede wszystkim smutną i nadwrażliwą dziewczynę, która na swoje nieszczęście została gwiazdą. 





Poniżej kilka notatek, które zapadły mi w pamięć (pisownia oryginalna):
"Już nigdy więcej przerażonej samotnej małej dziewczynki
Pamiętaj, że możesz siedzieć na szczycie świata (choć tego tak nie odczuwasz). Możesz otrzymać wszelką pomoc, której chcesz osobiście - albo w swojej pracy - albo cokolwiek innego. Istnieją techniczne sposoby, jak się zabrać do tego lub do innych problemów - zastanowić się czy tech(nika) może coś tutaj zdziałać, bo są tu ludzie, którzy mogą mi pomóc - na szczęście - tobie bardziej niż większości tych, którym chcą pomóc."
(s. 104) 
 "Moim zmartwieniem jest chronić Artura kocham go - to jedyna osoba - jedyny człowiek jakiego znam którego mogłabym kochać nie tylko jako mężczyznę pociągającego mnie tak że aż tracę zmysły - ale jest jedyną osobą - jako druga istota ludzka - której ufam tak jak sobie - bo kiedy ufam sobie (w pewnych sprawach), to całkowicie, a z nim tak właśnie jest - ufam też dr H jakkolwiek w inny sposób bo jednak muszę jej za to płacić" (s. 120)
 "Myślę, że jestem bardzo samotna - nie potrafię się skoncentrować. Widzę teraz w lustrze, mam zmarszczone brwi, jeśli się przybliżę, zobaczę to, czego nie chcę widzieć - napięcie, smutek rozczarowanie, moje niebieskie zmętniałe oczy, policzki zaczerwienione od naczynek, które wyglądają  jak rzeki na mapie - włosy opadające jak węże. Usta - są najsmutniejsze zaraz po moich martwych oczach." (s. 153)
  5/6



 













12 komentarzy:

  1. Dla mnie Marylin Monroe to kobieta-zagadka. Chętnie sięgnę po proponowaną przez Ciebie książkę bo moim zdaniem nic tak wiele nie mówi o człowieku jak drobne zapiski i listy. A na podstawie jej lektur też można wiele o niej powiedzieć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tym co napisałaś - czasami krótka notatka napisana na skrawku papieru może powiedzieć więcej o człowieku niż jego długi monolog.
      I jak to mówią: pokaż mi co czytasz, a powiem ci kim jesteś :)

      PS. Zajrzałam na Twój blog. Ciekawie tam u Ciebie. Będę zaglądać częściej :))

      Usuń
  2. Dopóki nie przeczytałam "Blondynki" Joyce Carol Oates dopóty nie istniała dla mnie MM. To znaczy tak, wiedziałam, że była taka aktorka, znałam zdjęcia, wiedziałam, że wokół jej śmierci urosło wiele mitów. Ale dopiero Joyce Carol Oates pokazała ją właśnie taką - wrażliwą, zagubioną, samotną.. I choć książką Oates jest tylko wytworem wybujałej fantazji autorki to nadal sprawiła, że MM bardzo mnie zainteresowała. Dlatego tę książkę też bardzo chciałabym dorwać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Blondynkę" mam ciągle przed sobą. Ale po tej książce nabrałam ochoty i na to wielkie tomisko ;)

      Usuń
  3. Nie ukrywam, ze od dawna fascynuje mnie MM, a "Fragmenty" przeczytalam z ogromna przyjemnoscia. Zupelnie inne spojrzenie na wielka gwiazde, bardzo intymne.
    Na "Blondynke" Oates rowniez mam ogromna ochote:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, "Fragmenty" pokazują ludzką twarz Marylin.

      Usuń
  4. Ja również większą sympatią obdarzyłam Audrey Hepburn, ale rzeczywiście na pozycja rzuca na Marilyn zupełnie inne światło i chętnie bym się zapoznała z ta książką..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi ta książka zupełnie przypadkiem wpadła w ręce, z czego ogromnie się cieszę, bo sama pewnie nigdy bym jej nie kupiła.

      Usuń
  5. Nie przepadam za tą aktorką, także raczej nie zajrzę do tego tytułu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma potrzeby się zmuszać. Jest tyle książek na świecie, że czytanie tych na które nie mamy ochoty jest potworną stratą czasu i energii :))

      Usuń
  6. Wydaje mi się, że jakieś koszmarne to tłumaczenie na polski jest. Jak czytałam to od razu widziałam dokładnie jak brzmiała angielska wersja, bo ktoś przetłumaczył po linii najmniejszego oporu - słowo po słowie.

    Przez co biedna Marilyn brzmi jakby nie umiała się wysłowić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze wstydem przyznaję, że nie zwróciłam uwagi na tłumaczenie. Zamiast czytać teksty w oryginale a potem ich tłumaczenia. Czytałam albo to, albo to i nie zwróciłam uwagi na siermiężność tłumaczenia.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...