Mamy oczywiście morderstwo i jedną podejrzaną facetkę. Kilkanaście stron dalej mamy już dwie podejrzane facetki [uwielbiam to słowo ;)] dla odróżnienia nazywające się ........... tak samo. Jedna i druga to Joanna Chmielewska, z tym że jedna jest teściową drugiej. Jest też fajny policjant, pojawiająca się w wielu książkach Alicja, jest szajka złodziei i kilka innych ciekawych postaci.
Akcja, a przynajmniej jej początek, przedstawia się następująco. Policjant Tadeusz Jarzębski udaje się na umówione spotkanie z pewnym Mikołajem, który ma mu wyjawić kto fałszuje studolarówki. Na miejscu okazuje się, że Mikołaj nie żyje, a ostatnią osobą widzianą (przez wścibską sąsiadkę) jest pewna blondyna, która wyglądała "jak wydra, wypłosz taki, łeb rozczochrany". Owa blondyna zabrała z domu Mikołaja jakąś torbę i udała się z nią na Dworzec Centralny z zamiarem pozostawienia jej w skrytce. Niestety skrytki na Dworcu były nieczynne, a na dodatek, na skutek pomyłki blondyna weszła w posiadanie innej torby niż ta, którą miała wcześniej. Niestety podczas przejmowania torby musiała użyć przemocy, a to nie spotkało się z aprobatą posiadacza. No więc uciekła, wskoczyła do pierwszego lepszego autobusu a tam...
I tym sposobem główna podejrzana poleciała do Kopenhagi, co bynajmniej nie poprawiło jej wizerunku w oczach policji. Oczywiście w całą intrygę wmieszała się Joanna Chmielewska teściowa i pisarka i powstało potworne zamieszanie z policją, fałszerzami banknotów i obiema Chmielewskimi w roli głównej."— Cześć, kochana! — powiedział ktoś za mną. — Nie jestem pewna, ale możliwe, że z nieba mi spadasz!Obejrzałam się. Za mną stała moja była teściowa, matka mojego drugiego męża. Lubiłam ją. Lubiłam, to za mało powiedziane, przez nią w ogóle wyszłam za niego.— Cześć! — ucieszyłam się. — Możliwe, że to ty mi z nieba spadasz! Co się stało, że jedziesz autobusem?— Słuchaj — powiedziała teściowa gorączkowo, nie zwracając uwagi na moje słowa. — Masz chwilę czasu? Powiedzmy, do jutra?Nie byłam pewna, czy to, co mam, można określić chwilą czasu, ale ona i tak nie czekała na odpowiedź.— Leć za mnie do Kopenhagi! — zażądała, przyciszając głos. — Samolot jest za pół godziny. Masz przy sobie paszport? — zaniepokoiła się nagle.Zgłupiałam do tego stopnia, że wyjęłam kosmetyczkę z kieszeni i sprawdziłam. Miałam.— No widzisz! — powiedziała z ulgą. — A ja nie. Zostawiłam cały portfel i to nie w domu, a u jednej facetki, która, nie ma telefonu i właśnie wyjechała do jakiegoś zadupia. Dlatego nie mam także pieniędzy na taksówkę i tym autobusem jadę na gapę. Bilet na samolot mam, ponieważ odebrałam go wcześniej i właśnie kiedy teraz chciałam go schować, stwierdziłam brak portfela. Wiem, że wyjmowałam go z torby u niej, dzisiaj po południu. Więc leć ty. Nazywamy się jednakowo, nie trzeba nawet nic zmieniać.Zrobiło mi się gorąco. Błyskawicznie pomyślałam, że ona ma rację. Noszę nazwisko po jej synu, a na imię mam tak samo jak ona. Daty urodzenia i nazwiska panieńskiego nikt na bilecie lotniczym nie umieszcza. Jeśli jeszcze mam przy sobie pieniądze…Sprawdziłam pośpiesznie. Plastikowe okładki z małym kartonikiem w środku tkwiły w kosmetyczce. Dużo tam tego nie było, ale przy odrobinie uporu na tydzień mogło wystarczyć, a filia den Danske Bank znajduje się na Kastrupie… Dla mnie zaś było to wyjście wręcz znakomite! [....]— Zaraz, nazwisko nazwiskiem, ale po co ty tam w ogóle lecisz? I, czekaj, chwileczkę, dlaczego jedziesz na lotnisko, skoro nie masz paszportu?! Przecież cud nie nastąpi…?!— A otóż właśnie tak! — odparta teściowa z triumfem. —Szczerze mówiąc, jechałam, licząc na cud, i proszę bardzo, jest cud! Bez cudu, pomyślałam, że uda mi się wtrynić te rzeczy stewardesie, kapitanowi, w ogóle załodze, a Kajtuś tam odbierze albo co, ale zastąpienie mnie przez ciebie podoba mi się bardziej.— Mogę tam za ciebie załatwić…?— Oczywiście! Wiozę do Alicji grafiki Kajtusia. On tam jest, robi małą wystawkę, oprawiali mu tu, spóźnili się i obiecałam, że przywiozę, bo i tak zamierzałam pojechać, tyle że za tydzień. No więc ty zawieziesz, żadna różnica. Pieniądze ci zwrócę, a przenocujesz u Alicji."
Cóż mogę powiedzieć, na pewno nie jest to książka do czytania na ulicy albo w autobusie - no chyba, że ktoś lubi jak ludzie na niego dziwnie patrzą. Momentami śmiałam się tak, że aż mi tchu brakowało. Momentami też gubiłam się w intrydze, ale i tak wpisuję tę książkę na listę moich ulubionych kryminałów Joanny Chmielewskiej. Prześmieszna i totalnie resetująca książka :)
Chmielewska to mistrzyni...
OdpowiedzUsuńCzęsto czytam w środkach komunikacji miejskiej, czasem w kolejkach, przywykłam do "dziwnych" spojrzeń ;)
OdpowiedzUsuńKocham Chmielewską. Tego jeszcze nie czytałam. Wolę jej starsze powieści, a piszesz, że ta do takowych należy. Będę musiała nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńChmielewską jako autorkę kryminałów dopiero poznaję - jest nierówna, to moje główne wrażenie. Jednak "Zbieg okoliczności" zapowiada się ciekawie, więc gdy znów będę sięgać po jej kryminał, wybiorę pewnie ten :)
OdpowiedzUsuń