środa, 19 lutego 2014

"To ja byłem Vermeerem" - Frank Wynne




Tytuł: "To ja byłem Vermeerem. Narodziny i upadek największego fałszerza XX wieku"
Autor: Frank Wynne
Tłumaczenie: Ewa Pankiewicz
Tytuł oryginału:"I Was Vermeer. The Rise and Fall of the Twentieth Century`s Greatest Forger"
Wydawnictwo: DOM WYDAWNICZY REBIS
Data wydania: 2007
Liczba stron: 280










"W 1945 roku niewiele znaczący holenderski handlarz dzieł sztuki został aresztowany za sprzedaż bezcennego skarbu narodowego - obrazu pędzla Vermeera - marszałkowi III Rzeszy Hermannowi Göringowi. Jedyną możliwą karą za zdradę była śmierć. Jednak Han van Meegeren gnił w zimnej i wilgotnej celi więziennej, nie mogąc wydobyć z siebie dwóch prostych słów, które dałyby mu wolność: jestem fałszerzem.
To ja byłem Vermeerem jest zdumiewającą, niezwykłą opowieścią o człowieku, który minął się z czasem i powołaniem. Od wczesnego dzieciństwa marzył, żeby zostać malarzem, ale w skandalizującym świecie sztuki współczesnej jego malarstwo krytycy wyśmiali jako beznadziejnie staroświeckie. Wściekły i rozgoryczony uknuł plan zemsty na swych przeciwnikach. Było to oszałamiające, zręczne oszustwo, dzięki któremu w niespełna dziesięć lat zarobił równowartość pięćdziesięciu milionów dolarów; zyskał akceptację właśnie tych krytyków, którzy wcześniej z niego szydzili i... zobaczył swoje obrazy wiszące tuż obok arcydzieł Rembrandta i Vermeera.

Jako malarz Han poniósł klęskę, jako fałszerz był niedościgniony. To ja byłem Vermeerem jest niewiarygodną, a jednak prawdziwą historią największego fałszerza wszech czasów, trzymającą w napięciu opowieścią o zachłanności, nieposkromionej pysze, braku umiaru, zdradzie i sztuce."
Ten opis z okładki doskonale opisuje historię życia Hana van Meegerena i sprawił, że bez zbędnego namyślania zgarnęłam tę książkę z bibliotecznej półki.


I cóż teraz  mogę o niej powiedzieć?
Że jest niezwykle pasjonująca? Oczywiście, że tak!
Że wciąga od pierwszych stron? Ależ tak!
Że opowiada niesamowitą historię? Ba. Jasne!
Że nie można się od niej oderwać? I tak i nie. Tak, bo Han van Meegeren był wyjątkową postacią (choć raczej w negatywnym tego słowa znaczeniu). Nie, bo ciągle trzeba zaglądać do internetu lub albumów i uważnie, jak nigdy wcześniej, przyglądać się obrazom Vermeera. Niesamowite jak wiele niuansów umyka nam gdy nie wiemy na co patrzeć. Tymczasem w dziełach Vermeera (i nie tylko), jest tak wiele drobiazgów, które wyróżniają go spośród innych. Kąt padania światła, kolory, wzór na obrusie i wiele, wiele innych. Dlatego, żeby być fałszerzem i umieć powtórzyć każdy szczegół trzeba być "człowiekiem renesansu", perfekcjonistą, "trzeba stać się wytrawnym historykiem sztuki, konserwatorem, chemikiem, grafologiem i dokumentalistą" (s. 87). Han van Meegeren był tym wszystkim, ale był też alkoholikiem, morfinistą, hipochondrykiem. Był żądny poklasku, sławy i chwały. Podczas lektury nie było chyba jednego, krótkiego momentu, w którym poczułabym sympatię dla tego człowieka. A mimo to jego historia ogromnie mnie zafascynowała i sprawiła, że zaczęłam zastanawiać się nad zasadami panującymi na rynku dzieł sztuki, które do tej pory niespecjalnie zaprzątały moją głowę. Skąd wiadomo co jest oryginałem a co kopią, kto to stwierdza, jaką mamy pewność, że obraz przez badaczy uznany za autentyk faktycznie nim jest?

"Thomas Hoving, były dyrektor nowojorskiego Metropolitan Museum of Art, ocenia, że 60% wszystkich dzieł oferowanych mu w okresie jego szesnastoletniej kadencji było "nie tym, czym wydawały się być". "New York Times" sugeruje, że czterdzieści procent wszystkich znaczących dzieł wystawianych na sprzedaż stanowią falsyfikaty. Nie jest to odkrycie ostatnich lat: już w 1940 roku "Newsweek" twierdził, że "spośród 2500 prawdziwych dzieł, które namalował Jean Baptiste Camille Corot, tylko w samych amerykańskich zbiorach jest ich ... 7800". (Wstęp, s. 9-10)
Jeśli interesujecie się sztuką, lub przeciwnie, jesteście podobnymi do mnie "lajkonikami" w tej dziedzinie koniecznie sięgnijcie po "To ja byłem Vermeerem". Myślę, że nie będziecie zawiedzeni.
Bardzo polecam!
Trzymajcie się ciepło :))

 5/6



1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawie przedstawiłaś tę książkę, mam ochotę poznać losy tego fałszerza, mimo że wcześniej o nim nie słyszałam. Czasami też zastanawiam się ile z tych obrazów wiszących w najsłynniejszych muzeach czy galeriach naprawdę zostało namalowanych przez uznanych artystów, a ile przez anonimowych kopistów. Ciekawa sprawa. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...