środa, 22 maja 2013
"Trójka z dżemem. Palce lizać! Biografia pewnego radia" - Marcin Gutowski
Trójka jest moim radiem. Od lat. Uwielbiam piątkowe poranki z Wojciechem Mannem, niedzielną Siestę Marcina Kydryńskiego czy nieśmiertelną Listę Przebojów Marka Niedźwiedzkiego i Piotra Barona.
Dlatego gdy na rynku wydawniczym ukazała się książka "Trójka z dżemem. Palce lizać! Biografia pewnego radia", wydana z okazji 50-lecia radia, wiedziałam, że w końcu trafi też do mnie. I tak się stało.
Spędziłam z nią kilkanaście miłych godzin i nie żałuję ani chwili. Ta książka opowiada historię mojej ulubionej rozgłośni - nieważne, że w zarysie - ważne, że w kontekście przemian politycznych, przekrojowo i bez zadęcia. Poza tym jest dobrze napisana, bogato ilustrowana i estetycznie wydana. Możemy dowiedzieć się z niej skąd wzięło się słynne: "kanał lewy - kanał prawy", dlaczego Jonasz Kofta chował się pod łóżko, dlaczego cenzura zakazała puszczania utworów Beethovena, a później także Bacha oraz kto miał największe problemy ze wstawaniem na poranne programy i dlaczego był to Wojciech Mann. Oprócz anegdot między innymi o tym jak trójkowa drużyna piłkarska grała mecz z Ukrainą - przegrany 24:0!!!!! i to tym jak Robert Kantereit próbował przypomnieć sobie jaki dzień tygodnia jest w Boże Ciało, wiele jest w tej biografii faktów całkiem poważnych. O zwolnieniach ludzi, o walce z cenzurą, o zawieszenia audycji w czasie stanu wojennego, o usuwaniu kolejnych szefów i naciskach politycznych, łącznie z tym ostatnim z 2010 roku. Pasjonująca lektura.
Żeby nie było tak cukierkowo, powiem, że zabrakło mi w tej książce kilku osób, jak choćby jednego z moich ulubieńców Michała Nogasia, kilku audycji czy wydarzeń. Pomimo tych drobnych uchybień całość przeczytałam z wielką przyjemnością i dumą, że Trójka to radio jedyne w swoim rodzaju, radio o którym (cytowany na okładce) Jerzy Stuhr mówi: "To, że dzisiaj nazywają mnie człowiekiem dowcipnym, tolerancyjnym i czasem inteligentnym, w połowie zawdzięczam mamie i tacie, a w połowie Trójce."
Ps. Pisałam ten post na godzinę przed rozpoczęciem w Trójce Benefisu Piotra Kaczkowskiego, legendy tego radia, człowieka instytucji, któremu w "Trójce z dżemem..." poświęcono wiele miejsca. I zupełnie zasłużenie. :)
5/6
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Trójka to chyba jedno z lepszych... radiów? radio? radii? :)
OdpowiedzUsuńW każdym razie, chętnie przeczytałabym tę książkę. Już sam niebanalny tytuł do tego zachęca :)
Zdecydowanie tak. Pomimo zawirowań, skręcania w stronę komercji - na szczęście krótkotrwałego, to dla mnie ciągle najlepsze radio :)
UsuńA fraza ".... z dżemem, palce lizać!" została zaczerpnięta ze słuchowiska "Rodzina Poszepszyńskich" :)
Trójka to także moje radio od zawsze i mam nadzieję, że na zawsze. Książka stoi u mnie na półce. Jeszcze jej nie przeczytałam gdyż mam taką ułomność, że swoich książek nie czytam. Przełamuje ostatnio ten trend i ta książka będzie następna zdaję się (choć czytałam kilka niezbyt pochlebnych o niej opinii).
OdpowiedzUsuńTeż wczoraj słuchałam benefisu ukochanego Kaczkowskiego. Kiedyś jak jeszcze mieszkałam w domu rodzinnym Mini Max było audycją obowiązkową. Zawsze wzruszają mnie dźwięki Jethro Tull rozpoczynające audycje. Kilka lat temu miałam to szczęście być w Trójce i spędzić całą audycję niedzielną obok pana Piotra! Pamiętam, że jak mu chciałam podziękować za wszystko nie mogłam nic powiedzieć, a po usłyszeniu dobry wieczór nazywam się Piotr Kaczkowski (jeszcze siedziałam po drugiej stronie tam gdzie realizatorzy, także słyszałam jego głos z głośnika, widząc go jednocześnie przez szybkę) popłakałam się:)
Teraz już dalej mi do jego audycji. Muzyka przez niego proponowana mnie mało kręci.
A benefis był cudny. Andrus jest moim bohaterem. Uwielbiam faceta! I Czyżykiewicz i Nowak i Turnau! Tylko Kazik wył strasznie aż uszki bolały!
Pozdrawiam serdecznie!
Papryczko, dzięki za świetny wpis. Ja też Andrusa uwielbiam!!! Bezgranicznie uwielbiam. Gdy w pracy wybucham nagle tłumionym śmiechem, to kolega z pokoju już wie, że czytam blog Artura Andrusa. A wczorajszy benefis ..... pomimo tego, że na FB na stronie Trójki zebrało się jakieś dziwne narzekające towarzystwo, że po co Kazik albo Czyżykiewicz i że w ogóle benefis tragiczny, to mi podobał się bardzo. I Adam Nowak i Grzegorz Turnau i inni. A spotkania z Panem Piotrem zazdroszczę. Nawet nie wiesz jak bardzo. Zwłaszcza, że jego wizerunek jest dobrze chroniony :)
UsuńA z własnymi książkami mam tak samo. Zawsze są jakieś inne do czytania. A te czekają, czekają, czekają.... ale ta "trójkowa" prawie w ogóle nie czekała :)
Pozdrawiam :)
Ps. A jeszcze, a`propos Trójki przypomniało mi się, że każdego roku strasznie się wzruszam podczas grudniowych licytacji Kuby Strzyczkowskiego. Ludzie, którzy przegrywają, a później i tak przekazują pieniądze, albo zwycięzcy którzy dzielą się wygraną z przegranymi. Takie rzeczy tylko w Trójce !
Ja tu wymalowałam Ci elaborat na pół strony od razu jak przeczytałam Twoją odpowiedź, ale mąż mnie zagadał i coś klikłam usuwając caly tekst tuż przed wysłaniem. Rany jak ja się wkurzyłam!! Dlatego teraz posłużę się tekstem, który już kiedyś zamieściłam u siebie na blogu opisującego naszą przygodę z Trójką.
UsuńA licytacje Kubusiowe mnie zawsze bardzo mocno wzruszają. Nie wyobrażam sobie grudniowych piątków bez nich. To jest ten moment kiedy czuje święta, kiedy nagle staje mi się ten czas jakiś taki bliski:)
Zapraszam na elaborat wspomnieniowy o Trójeczce sprzed chyba dwóch lat. Sama czytając go się wzruszyłam:)
http://czarodziejskagoraksiazek.blogspot.com/2011/04/49-urodzineczki-radiowej-trojeczki.html
Pozdrawiam cieplutko!
http://czarodziejskagoraksiazek.blogspot.com/2012/04/moja-moja-kochana-trojeczka-czyli.html
UsuńO tu jeszcze pisałam o Trójce. Jakże sama za sobą piszącą takie posty tęsknie. Tym bardziej tęsknie, bo coś się takiego porobiło, że teraz w ogóle nic nie piszę na blogu:(
Pamiętam ten Twój wspomnieniowy post. Teraz zajrzałam do niego jeszcze raz i znalazłam pod nim swój komentarz. Bardzo zbieżny z tym co napisałam tutaj.
UsuńA co do częstotliwości wpisów - kiedyś bardzo się tym przejmowałam i walczyłam sama ze sobą, żeby pisać regularnie. Aż w końcu nastąpiło przesilenie i przez kilka miesięcy nie napisałam nic. Potem powróciłam z solenną obietnicą złożoną sobie, że już nigdy nie będę się zmuszać. I to działa i tak jest lepiej :))
Mam w planach bo Trójka od wielu lat towarzyszy mi w każdym dniu:) Wiem, że to skarbnica anegdot, jedynych i niepowtarzalnych. Czytałam już książki Wojciecha Manna i Marka Niedźwieckiego, teraz czas na "Trójkę z dżemem"!
OdpowiedzUsuńKsiążkę Wojciecha Manna teraz przeglądam, ale "Trójka z dżemem" jest ciekawsza i bliższa mi. Książka Niedźwiedzia ciągle przede mną, ale i na nią przyjdzie czas :)
Usuń