sobota, 15 czerwca 2013

W skrócie ....

Rzadko zdarza mi się pisać o książkach, które na moją uwagę i odrębny post nie zasługują. Dzisiaj będzie wyjątkowo. Będzie trochę narzekania, ale będzie też zbiorczo, żeby nie zamęczyć siebie i czytelników.
Na pierwszy ogień niech idzie "Córka polarnika. Zapiski z krańca świata", którą poleciła mi pani bibliotekarka, i po której dużo sobie obiecywałam. Są to wspomnienia Kari Herbert, córki Wally`ego Herberta brytyjskiego polarnika. Kiedy miała 9 miesięcy rodzice po raz pierwszy zabrali ją na Biegun Północny. Spędzili tam 2 lata, w czasie których Kari spędzała czas z małymi Eskimosami, zawierała pierwsze przyjaźnie i uczyła się języka inuktun. Po trzydziestu latach, po raz kolejny wraca w rejony Grenlandii, by wskrzesić dawne przyjaźnie i poczuć więź łączącą ją z tą krainą. Miałam nadzieję, że wyjdzie z tego pasjonująca i wciągająca powieść podróżnicza. Niestety tak się nie stało. Nie potrafiłam polubić głównej bohaterki, nie czułam jej emocji, jej radości i smutków. Doceniam sferę poznawczą "Córki polarnika", bo o Grenlandii nie czyta się zbyt często. Z zainteresowaniem czytałam o białych nocach, psach polarnych, troskach i radościach tamtejszych mieszkańców, ale to tyle. Kari Herbert nie znalazłam w tej książce, a szkoda.


Druga książka to "Koniec wiosny w Lanckoronie" Agnieszki Błotnickiej. Przeczytałam ją kilka tygodni temu (zajęło mi to jeden wieczór), a dzisiaj niewiele z niej pamiętam. Domyślam się, że nie jest to najlepsza rekomendacja dla książki. Magda - główna bohaterka - rozstaje się z facetem i postanawia zmienić swoje życia. A zmiany najlepiej zrzucenia kilku kilogramów. Postanawia rozpocząć dietę i przeprosić się z warzywami, których wcześniej nie jadła (sic!!). Wyjeżdża do Lanckorony by popracować nad formą ciała i ducha. Tam oczywiście poznaje kilka miłych osób, chudnie i zupełnie odmieniona wraca do Warszawy. Lekka, nieźle napisana książka, ale tak bardzo przewidywalna i podążająca utartymi szlakami, że przeczytałam ją chyba tylko z rozpędu i dlatego, że na moich kolanach spał kot i żal było mi go budzić. No i znowu bohaterka, która nie została moją idolką.    





4 komentarze:

  1. Szkoda, że "Córka polarnika" nie zachwyca, bo na pierwszy rzut oka wydaje się ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tylko na pierwszy rzut oka. Przeczytałam ją do końca, ale nie zachwyciła mnie, raczej nużyła i ciągle sprawdzałam ile jeszcze mam do końca :/

      Usuń
    2. W takim razie na pewno nie będę po nią sięgać. Nie ma chyba nic gorszego niż niecierpliwe sprawdzanie ile do końca książki.

      Usuń
  2. mam sentyment do Lanckorony i tylko z tego powodu mam ochotę na powyższą książkę, choć historie tego typu raczej mnie irytują:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...