czwartek, 26 września 2013

"Dom pod Lutnią" - Kazimierz Orłoś






Autor: Kazimierz Orłoś
Tytuł: "Dom pod Lutnią"
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 257





Różne opinie słyszałam o tej książce, że nudna, że przegadana, że wyprana z emocji, że taka sobie i żadna rewelacja. Przeciwwagą dla tych słów były pozytywne opinie osób, których blogi cenię, m.in Kasi z Notatek Coolturalnych. I co? I po raz kolejny okazało się, że zamiast ufać opiniom maruderów, najlepiej jest samemu zajrzeć do książki i wyrobić sobie własne zdanie. A mnie ta książka może i nie zachwyciła (bo to nie ten rodzaj literatury, żeby zachwycał i wywoływał skrajne emocje), ale ogromnie mi się podobała i im bliżej końca, tym wolniej czytałam, żeby jak najdłużej pozostać na mazurskiej wsi.  

Jest rok 1949. Joanna, której mąż został aresztowany przez UB za działalność przeciwko nowej władzy, postanawia wywieźć syna z Warszawy na Mazury. Ma nadzieję, że pod opieką jej ojca - Józefa Bronowicza, Tomek będzie bezpieczny.........   
"W enklawie mazurskiej wsi, powojenni rozbitkowie znaleźli swoją małą ojczyznę. Mieszkają tu Ukraińcy, Polacy, niemieckojęzyczni Mazurzy, a miarą ich postępowania nie jest przynależność narodowa czy wyznanie, lecz zwykła, ludzka przyzwoitość. Wprawdzie w tym sielankowym miejscu panoszy się nowy aparat władzy oraz skłonni do samosądów partyzanci, ale w ekstremalnych sytuacjach nawet „ci źli” działają niestereotypowo. Stereotypowi wymyka się również główny bohater powieści, pułkownik Józef Bronowicz - bohater wojenny, który wbrew konwenansom realizuje swoje nowe, dość awanturnicze życie. W niecodzienną sytuację wchodzi chłopiec, którego okoliczności zmusiły do zamieszkania z pułkownikiem. I tak zaczęło się jego dorastanie wśród baśniowej przyrody w niecodziennej społeczności i w „ciekawym czasie”."

Akcja "Domu pod Lutnią" toczy się niespiesznie, a jej rytm wyznaczają pory roku oraz wschody i zachody słońca. Jeśli więc szukacie książki lekkiej i takiej, którą prędziutko przeczytacie i odłożycie na półkę, to ta pozycja nie spełni Waszych oczekiwań. Jeśli natomiast chcecie poczuć smak chleba, zapach łąki o poranku i wieczornych mgieł, jeżeli szukacie książki, która ukoi Wasze rozpędzone myśli to "Dom pod Lutnią" jest właśnie dla Was.
Tylko nie dajcie się zwieść okładce - to nie jest błaha opowiastka o ucieczce na prowincję. To opowieść o tym, jak w trudnych powojennych czasach, w momencie kształtowania się "demokracji ludowej" ludzie szukali swojego miejsca na Ziemi, próbowali zachować ułańskie i legionowe ideały i potrafili odnaleźć spokój, radość i miłość wśród mazurskich pól i łąk. Całości dopełnia piękny, plastyczny język. Kazimierz Orłoś przywołuje obrazy niczym wspomnienia i tworzy niemalże bajkowy, choć przecież zupełnie realny, świat.
"Po latach, gdyby ktoś spytał Tomka, jak zapamiętał pierwsze dni w domu dziadka, powiedziałby pewno o słońcu. Były słoneczne. Rano, kiedy budził się i wyglądał spod pierzyny, widział nad sobą ażurowe firanki w słońcu. Na parapecie stały doniczki z pelargoniami. Czerwone kwiaty także były w słońcu. Przez lufty wiało ciepłym powietrzem. Za oknem przekwitały jabłonie.
Chłopiec biegł boso po deskach podłogi, ciepłych tam, gdzie padały z okna słoneczne kwadraty, do łazienki za kuchnią. Mył twarz i ręce w zimnej wodzie.
" (s.46)
"Jeszcze dnie były pogodne, niebo nad Lipowem błękitne. Czerwone i żółte drzewa nad rzeką. Siwy dym. Wolno, w podmuchach wiatru, leciały nitki babiego lata. Tomek, skacząc przez bruzdy, pobiegł, żeby złapać białą nić, ale wiatr dmuchnął i pajęczyna odfrunęła spod wyciągniętej ręki. Stał chwilę z zadartą głową i parzył, jak odlatuje coraz wyżej, nad korony drzew." (s. 120)
 
Powtórzę to co napisałam na początku, "Dom pod Lutnią" ogromnie mi się podobał. Wciągnęła mnie fabuła, urzekł klimat tej książki, język, polubiłam też jej bohaterów. Wierzę też, że jest to książka, która skradnie serca wielu czytelnikom, nawet tym, którzy zazwyczaj wybierają zupełnie inny rodzaj literatury.

Bardzo polecam!!
5+
 
PS. Kazimierz Orłoś jest ojcem prezentera telewizyjnego Macieja Orłosia.


7 komentarzy:

  1. Tak czuję, że ta książka to coś dla mnie:) Dziękuję za tę recenzję:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ostatnio czytam coraz więcej tego rodzaju książek, więc i za tą się rozejrzę (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu. Polecam :)

      Usuń
  3. Kojarzy mi się (klimatem) z Upalnym latem Marianny - nie wiem czy słusznie

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...