sobota, 26 lutego 2011

"Lecą wieloryby" - Aleksander Kościów

Swego czasu na blogach książkowych duże poruszenie wywołała książka "Przeproś. Przewodnik gracza", której autorem jest Aleksander Kościów. Pamiętam, że zaczęłam ją czytać, ale nie porwała mnie. Nie wiem, może to nie był ten czas lub też nie ten rodzaj literatury który miałam ochotę czytać. W każdym razie ta książka ciągle czeka na swoją drugą szansę, a w tak zwanym międzyczasie zupełnym przypadkiem trafiłam na inną powieść tego autora, a mianowicie "Lecą wieloryby". Jest to rozciągnięta pomiędzy jawą a snem opowieść o Jonie i jego ukochanej Mai. Na początku jest sielanka, Jon i Maja kochają się, wiedzą o sobie wszystko i wierzą, że zawsze będą razem. Po maturze każde z nich jedzie do innego miasta na studia. Jon mówi:
"W naszej sytuacji rozłąka na czas studiów nie była żadnym wyzwaniem. Nie pamiętam, dlaczego tak się wtedy upierałem na tę akurat uczelnię, nie mówiąc o specjalności, z której przecież nic mi ostatecznie nie przyszło. Maja z kolei powiedziała, że to nie szkodzi, a nawet lepiej, że będzie nas dzielić kilkaset kilometrów. Uczucia też mają mięśnie i te mięśnie trzeba ćwiczyć, na przykład w taki sposób. Okay - powiedziałem i rozjechaliśmy się w różnych kierunkach."
Niestety, sprawy nie toczą się tak jakby chcieli ... wiadomo: życie studenckie .... różne rzeczy się tam dzieją. Jon wiedziony wyrzutami sumienia postanawia pojechać do Mai i wszystko jej wyznać. Po drodze kupuje bezy (ulubione ciasta Mai) i kwiaty i spieszy się na dworzec. Nagle słychać jakiś krzyk, hałas, pisk opon, a po chwili komunikat: 
"- Uwaga! Nagły komunikat Peronii "WanadMolibden"! -ryknął megafon i to mnie wreszcie otrzeźwiło. Naokoło zakłębił się tłum odzianych na szaro mężczyzn, zresztą w tym świetle trudno powiedzieć, jakiego koloru były ich dziwne ubrania. Światło pochodziło od nieregularnie rozmieszczonych lamp kołyszących się delikatnie pod czarnym nocnym niebem. Czy to w ogóle było niebo?
- Chłopcy z trzydziestej ósmej, biegiem na stare depo! - w megafonie ciągle wrzeszczał zdarty kobiecy głos. - Piątkę przebił buhaj, stary, ale mocno daje, więc się nie opieprzać! Powtarzam! Buhaj w stronę trzydziestkiósemki!"
I tak oto Jon znalazł się w niezwykłej krainie, pełnej przecinających się torów i zwrotnic. W krainie, w której ludzie biegają pomiędzy gąszczem szyn i walczą z poszynami za pomocą przekładania zwrotnic. Każdy musi mieć swój znaczek, który jest swego jednocześnie identyfikatorem, biletem i podkreśla przynależność do grupy. Jon takiego znaczka nie posiada i przez to sprowadza na siebie liczne kłopoty, ale i zainteresowanie ludzi którzy pytają: "Jak to jest bez znaczka?". Jednak nie zważając na wszelkie przeciwności bohater w poszukiwaniu Mai przemierza tę dziwną krainę i niesie dla niej bezy w pudełku. Udaje mu się wydostać z Torowiska i trafia do innej krainy, w której spotyka wycieczkę bezustannie jedzącą lody, ludzi, którzy podobnie jak on szukają Mai. 
Czy jego starania zakończą się sukcesem, czy trafi z powrotem do normalnego świata i odnajdzie Maję? Tego oczywiście nie zdradzę. Powiem tylko, że ta książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. "Lecą wieloryby" to jedna z najbarwniejszych (w dosłownym znaczeniu tego słowa) powieści jakie czytałam. Cała ta historia opowiedziana jest kolorami i światłem. Trudno to opisać, to trzeba po prostu samemu zobaczyć. Gorąco zachęcam wszystkich do lektury, bo mimo, że generalnie wolę powieści obyczajowe, których akcja dzieje się w prawdziwym świecie, to ta powieść w całej swej nierzeczywistości jest absolutnie cudowna. O autorze mówi się, że jest "polskim Murakamim". Nie przepadam za takimi porównaniami, zwłaszcza w tym przypadku. Wydaje mi się, że Aleksander Kościów jest klasą samą dla siebie i nie potrzebuje takich łatek, żeby zyskać czytelników. 
Jak to mówią moi koledzy "Panie Aleksandrze, szacun!":)   

sobota, 19 lutego 2011

W górach jest wszystko co kocham*

Lubię czytać powieści o ludziach, którzy kiedyś żyli i dokonali czegoś co warte jest opisania. Taką postacią niewątpliwie był George Mallory - alpinista, który wszedł na Mount Everest / lub był bardzo blisko - tu zdania są podzielone. Niezwykłe życie tego człowieka opisał Jeffrey Archer w powieści "Ścieżki chwały".

J. Archer potrafi pisać pasjonujące i wciągające powieści, a że w tym przypadku opisana historia sama w sobie jest niezwykła więc książkę czyta się niemalże jednym tchem. George`a Mallory już od dziecka "wołały" góry. Już jako młody chłopak wspinał się na góry Szkocji,  Mont Blanc, ale także na wieżę Eiffla i dzwonnicę św Marka w Wenecji ;) i niejednokrotnie te wspinaczki przysparzały mu problemów. Ale potrzeba wędrowania pod górę zawsze była najsilniejsza. Po ślubie z ukochaną Ruth George był rozdarty pomiędzy miłością do żony i chęcią spędzania z nią każdej chwili, a potrzebą wspinania. Mówił, że jego życiem rządzą dwie kobiety - żona i Czomolungma. Jego marzenie zaczęło spełniać się w 1922 roku kiedy to stanął na czele pierwszej brytyjskiej grupy wspinaczkowej, która miała zaatakować Mount Everest. O tym jak nikła była wiedza o tym co może ich spotkać niech świadczy ten fragment:
 "- Dzień dobry, panie Mallory. Czym mogę panu służyć tym razem?
 George pochylił się nad kontuarem.
- Właśnie wybrano mnie do zespołu wspinaczkowego wyruszającego na wyprawę na Everest - wyszeptał.
- Coś podobnego! - rzekł kierownik. - Nikt z innych naszych klientów nie planuje wakacji w tamtej stronie świata, ośmielę się więc zapytać, jakiej pogody się pan tam spodziewa?
- Hmm, nie jestem pewien - przyznał George. - Ale jak się domyślam, gdy znajdziemy się na ośmiu tysiącach dwustu metrach wysokości, możemy się spodziewać wściekłych wichrów, temperatury czterdziestu stopniu poniżej zera i tak niewiele tlenu w powietrzu, że prawie niemożliwością będzie oddychać.
- Zatem na pewno będzie panu potrzebny wełniany szalik i ciepłe rękawiczki, nie mówiąc o odpowiednim nakryciu głowy - wyliczył pan Pink, wyłoniwszy się zza kontuaru.
Na początek kierownik sklepu zaproponował kaszmirowy szalik marki Burberry oraz parę skórkowych czarnych rękawiczek na misiu [...]
- Jeśli wolno zapytać, czy spodziewa się pan śniegu podczas tej podróży?
- Podejrzewam, że prawie cały czas - rzekł George.
- Wobec tego będzie panu potrzebny parasol - zasugerował pan Pink. - A co z nakryciem głowy, proszę pana?
- Chyba wezmę skórzany kask lotniczy brata i gogle - powiedział George.
- Nie sądzę, żeby modny dżentelmen tak się nosił podczas wspinaczki w tym roku - rzekł pan Pink, podając mu najnowszy model czapki a`la Sherlock Holmes.
- I dlatego to nie modny dżentelmen pierwszy postawi stopę na szczycie Everestu."

A dodając do tego fakt, iż część ekipy nie dopuszczała myśli o użyciu butli tlenowych, nie może dziwić fakt, że pierwsza próba zakończyła się porażką. Pogoda załamała się, kilku członków ekipy musiało się wycofać ze względu na liczne odmrożenia, a kilku porwała lawina. Mimo to Anglia przyjęła Mallory`ego niczym bohatera i wszyscy wierzyli, że wkrótce po raz kolejny wyruszy on na podbój najwyższej góry świata.
Kolejna wyprawa rozpoczęła się w 1924 roku .....

Myślę, że ta powieść może się stać przyczynkiem do zgłębiania tematu wypraw na najwyższe szczyty Ziemi. Choć kocham góry i uwielbiam się wspinać, ale ciągle zbyt mało wiem o tych najwybitniejszych zdobywcach.

Zainteresowanych tematem odsyłam na stronę Himalaje gdzie jest cała masa przepięknych zdjęć Mount Everestu i nie tylko.

* tytuł posta zaczerpnięty z wiersza Jerzego Harasymowicza

piątek, 11 lutego 2011

"Marianna i róże" - J. Fedorowicz, J. Konopińska

Już od dawna miałam ochotę na tę książkę. Czytałam bardzo pozytywne recenzje i czułam że mi też się spodoba. Nie sądziłam jednak, że upolowanie jej w bibliotece będzie takie łatwe. Tymczasem podczas pewnej grudniowej wizyty w mojej ulubionej bibliotece ta książka po prostu sobie stała i czekała na mnie :).
Dobrze jest żyć teraz niż w czasach PRLu gdy ta książka była bardzo trudno dostępna. Jej przesłanie nie pasowało do ówcześnie panującej ideologii. 

"Marianna i róże" to napisana w formie pamiętnika, historia rodziny Jasieckich. "Autorką" pamiętnika jest Marianna Jasiecka, żona Michała Jasieckiego i matka siedmiorga dzieci: Róży, Zofii, Marii, Jadwigi, Stanisława, Stefanii i Janiny. Książka poraża (w pozytywnym sensie) przebogatą bazą faktograficzną. Momentami aż kręci się w głowie od tych wszystkich szczegółów. Opisy miejsc w których mieszkali: Polwicy, Ostrowieczka, ówczesnego Poznania, a także świąt i innych uroczystości są tak szczegółowe że można by je było cytować w podręcznikach do historii. Opis posagu najstarszej córki, zapisany po to by przy kolejnych niczego nie przeoczyć liczy cztery strony!!. Czego tam nie ma, biżuteria, sztućce, zastawa stołowa, szkło, pościel, bielizna, garderoba, a wszystko w ilościach mniej więcej takich:
"Obrusy do kawy: 1 obrus beige z haftem ręcznym w róże i 8 takich serwetek; 1 obrus płócienny w pasy wyszywany czerwonym haftem krzyżykowym i 8 serwetek; 12 serwetek haftowanych do owocu; 6 serwet z haftem kolorowym i 6 różnych wyszywanych na stoliki; 1 serweta biała  jedwabna do salonu; 1 serweta jedwabna bladoniebieska haftowana a jour; 2 obrusy na 12 osób, jeden ze szlakiem, jeden w róże; 1 obrus na 8 osób w kratę z róż z czarnym brzegiem; 2 obrusy żółte w róże na 6 osób; 1 obrus do kawy z samodziału, haft czerwono - niebieski; 2 serwetki do salony, haft Richelieu."
 Z zażenowaniem muszę przyznać, że choć zawsze interesowałam się historią, zwłaszcza historią Polski to moje wyobrażenie o życiu ziemiaństwa w czasach zaborów było bardzo nieprawdziwe. Tych ludzi wyobrażałam sobie jako trochę zacofanych, nieobytych, będących na bakier z literaturą i sztuką, skrajnych konserwatystów. Jakże bardzo nie miałam racji. Zgadza się co najwyżej ten konserwatyzm, bo Marianna zdecydowanie jest mało liberalna zarówno w wychowywaniu dzieci jak i w patrzeniu na świat (och! czasami strasznie mnie irytowała). Ale jest też wielką patriotką (nie utrzymuje kontaktów z sąsiadami - Niemcami i nigdy nie kupuje u Niemców) i ciekawą świata kobietą. Wraz z rodziną uczestniczy w wielu wydarzeniach patriotycznych takich jak koncert Paderewskiego czy wizyta Henryka Sienkiewicza w Poznaniu. Wielką wartością jest dla niej ziemia. Wiele razy z szacunkiem pisze o tych Polakach, którzy nie sprzedają ziemi Niemcom i piętnuje tych, którzy z chęci wzbogacenia się tę ziemię sprzedają. Cała ta powieść to jeden wielki ukłon w stronę wartości Bóg - Honor - Ojczyzna.
Długo mogłabym pisać o tej książce bo to pozycja absolutnie wyjątkowa i wartościowa. Po prostu gorąco polecam ją każdemu, a zwłaszcza Poznaniakom, którym bliska jest idea Małych Ojczyzn, bo to wspomnienie już nieistniejącego. I strasznie żałuję, że o mojej okolicy nikt takiej pięknej książki nie napisał. A może napisał??

poniedziałek, 7 lutego 2011

"44 Scotland Street" - A. McCall Smith

Przyznam się, że po raz pierwszy czytałam powieść pisaną w odcinkach. Alexander McCall Smith sam sobie zgotował ten los, ubolewając publicznie iż obecnie zaniknął zwyczaj drukowania powieści w odcinkach.  "Scotsman" zaproponował autorowi napisanie takiej powieści i tak oto powstała "44 Scotland Street".
Na początku nie mogłam się przyzwyczaić do krótkich rozdziałów, do ich specyficznej formy (każdy rozdział musi się kończyć tak, żeby zaciekawić czytelnika i zachęcić do przeczytania następnego), ale jak już "poczułam bluesa" to "44 Scotland Street" spodobała mi się i to bardzo. 
Jest to historia Pat, dziewczyny która nie mogąc się zdecydować co robić ze swoim życiem, wyprowadza się z domu, znajduje pracę w galerii sztuki i wynajmuje pokój od super - pewnego siebie i super-przystojnego Bruce`a. Bruce jest najbardziej irytującym i zadufanym w sobie facetem jakiego można sobie wyobrazić. Czasami aż zęby bolały, gdy "słuchało" się tych jego auto-zachwytów. 
Pozostali mieszkańcy kamienicy numer 44 są równie interesujący, a niektórzy ekscentryczni. Jest Domenica, która jeździ kremowym Mercedesem, z wykształcenia jest antropologiem, a przed laty mieszkała w Indiach i była żoną właściciela fabryki elektryczności. Jest Irene Pollock - posiadaczka genialnego, 5-letniego syna Bertiego, który (zdaniem matki) interesuje się polityką, językiem włoskim (chce czytać literaturę włoską w oryginale) i genialnie gra na saksofonie. Tak naprawdę marzy o zupełnie zwykłych i typowych, dla dziecka, rzeczach. Jest Matthew - właściciel galerii, w której pracuje Pat i wielu innych i chyba każdy z nich jest świetnie "skrojony". 
Powieść "44 Scotland Street" jest świetną, lekką rozrywką - momentami zabawną, momentami zaskakującą. Nie chcę opowiadać szczegółów, żeby nie zdradzić zbyt dużo, ale dzieje się naprawdę dużo. Mamy włamanie do galerii, bal na .... par, obraz, który wędruje i zmienia autorów. Mnie najbardziej urzekły te fragmenty, właściwie epizody, w których występują znane w Szkocji osoby, jak np. Ian Rankin czy enigmatycznie brzmiący i rozpoznawalny po butach Establishment Edynburga :-).
Mając na uwadze, iż jest to pierwsza recenzja na tym blogu, mogę z czystym sumieniem dać tej książce "piatkę". 

5/5

niedziela, 6 lutego 2011

COME BACK

Witam. 
Jakiś czas temu prowadziłam bloga " Książkowo Dolne" na bloxie. Niestety liczne "zajęcia dodatkowe" jakimi musiałam się oddać uniemożliwiały rzetelne prowadzenie działalności w blogosferze. Postanowiłam więc  przynajmniej na jakiś czas przestać się stresować faktem, że dni płyną a ja nic nie publikuję. Blog został zamknięty. Ale jak się okazuje, nie jest łatwo zrezygnować z przyjemności prowadzenia zapisek o ciekawych lekturach. Pisałam na jakiś karteczkach, w kalendarzu. Ale to nie to. Blogowania nic nie zastąpi. Sama ze sobą ustaliłam nowe zasady i oto jestem z powrotem. I strasznie się cieszę, bo przez ten czas przeczytałam mnóstwo książek, które warto zapamiętać, a obecny stosik też wygląda obiecująco :-)) 

 

1. Janina Fedorowicz i Joanna Konopińska - "Marianna i róże" 
2. Kate Mosse - "Labirynt"
3. Alexander McCall Smith - "44 Scotland Street"
4. Terry Pratchett - "Kot w stanie czystym" 
5. Ewa Stachniak - "Ogród Afrodyty"
6. Michael Connelly - "Echo Park"
7. Jeffrey Archer - "Ścieżki chwały"
8. Robert James Waller - "Co się wydarzyło w Madison County"
9. Katherine Scholes - "Żona myśliwego" 

Recenzje wkrtóce :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...